Wilson przesiadywał w swojej celi w Denver i o dziwo nie sprawiał nikomu tam kłopotów. W między czasie myślał, jak ewentualnie można uciec z pilnie strzeżonego miejsca, ale żadnego z tych planów nie wprowadził w życie. Życie tam nawet mu się podobało, bo poza brakiem dreszczyku emocji niczego mu tam nie brakowało, a nawet kilka rzeczy było zbędnych. Między innymi wizyty Fury'ego, co drugi dzień. Ale tego dnia codzienna rutyna zmieniła się. Wade dosłyszał, że wizyty Pirata nie będzie, dlatego zainteresował się, co było tego powodem. Nasłuchiwał przez dłuższą chwilę aż w końcu zapytał kogoś, kto przechodził, czy stało się coś ciekawego. Akurat trafił n a wygadanego strażnika, który wyśpiewał mu wszystko, jak leci. Wilson od razu uśmiechnął się widząc, że nieźle się pokręciło za ścianami więzienia. Wade postanowił, że będzie to idealny moment, aby zająć się swoimi sprawami. Chwilę później w Denver rozległ się głośny alarm, a kiedy strażnicy dotarli do celi Wilsona nie zastali nic poza pustką.
Peter obudził się wraz z porannym budzikiem, ale podwójnie niezadowolony, bo dopiero nad ranem udało mu się przysnąć. Za wiele myśli tłoczyło mu się w głowie, żeby mógł w spokoju zasnąć, ale musiał zwlec się z łóżka, żeby nie spóźnić się do szkoły. Ubrał się na szybko i powędrował do kuchni, żeby zgarnąć coś na śniadanie. Kompletnie nie miał apetytu, ale bez tego padłby przy pierwszej lepszej okazji. Natasha słyszała, kiedy nastolatek opuszcza pokój i dołączyła do niego w kuchni po chwili.
-Zawiozę cię do szkoły. - powiedziała rudowłosa, chwytając za kluczyki od auta.
-Nie trzeba. - uśmiechnął się lekko Peter. - Pojadę autobusem. - poinformował, lecąc już do drzwi.
-Dobrze. Jakbyś chciał, żebym cię odebrała to daj znać. - zaproponowała w zamian. - Nie przejmuj się niczym. Będzie dobrze. - dodała jeszcze rudowłosa.
-Wiem, dziękuję. Jakby, co napiszę. - odpowiedział nastolatek, znikając w windzie.
Odetchnął z ulgą, gdy drzwi od windy się zamknęły. Starał się zachować, jak najgrzeczniej i nie sprawiać wszystkim więcej kłopotów, bo był już jeden duży problem związany ze Starkiem. Podczas drogi na dół i na przystanek, zarzucił szybko kaptur na głowę, bo gdy tylko opuścił budynek czuł, jak łzy spływają mu policzkach. Za każdym razem ogromnie głupio było mu robić z siebie beksę, ale czasem zebrało się zbyt wiele emocji, żeby się powstrzymać. Na szczęście miał plan nie zawracać głowy Avengersom swoją osobą i spędzić trochę czasu w dawnym mieszkaniu. Peter podniósł wzrok, gdy autobus zatrzymał się pod jego nosem i szybko wskoczył do środka. Spojrzał po pasażerach i powędrował na miejsce, gdzie dostrzegł drzemiącego Simona. Tym razem nie udało mu się zająć miejsca na tyle, ale nie przeszkadzało mu to w dosypianiu poprzedniej nocy.
-Nie śpij już. - przywitał blondyna Peter, przy okazji szturchając go łokciem w bok.
-No nie śpię. - mruknął pod nosem chłopak i zerknął na Petera. - Dzień dobry w takim razie.
-Ty w ogóle śpisz w domu? - zapytał obserwując zaspanego towarzysza.
-Śpię. I nawet kładę się, jak trzeba. Po prostu dzień zaczyna się za wcześnie. - stwierdził blondyn.
-Albo po prostu lubisz spać w transporcie publicznym. - powiedział i spojrzał w końcu na niego. - Pamiętasz o dzisiaj, żeby iść do mieszkania ze mną?
-Tak, pamiętam. - potwierdził od razu. - A powiedziałeś komuś, gdzie się wybierasz?
-Nie. Po, co niby. Dość mają na głowie. - wzruszył ramionami brunet.
-To niech lepiej nie mają na głowie myślenia gdzie zniknąłeś. - zauważył Simon. - Masz prawo sobie pobyć sam. Lepiej nie dodawaj zmartwień.
![](https://img.wattpad.com/cover/174279609-288-k629066.jpg)
CZYTASZ
Toρ sᥱᥴrᥱt | IroᥒDᥲd | Sριdᥱr-Mᥲᥒ (ᥴzęść 1)
FanficJak każdy wie Peter to mistrz pakowania się w kłopoty i w sytuacje jakich powinien unikać. Każdy wie, że ogromnie to denerwuje Starka, ale i tak zawsze mu pomaga. Tylko czasem sprawa wymyka się z pod kontroli i nadchodzą niezapowiedziane zmiany i pr...