21a. Damy radę

991 80 12
                                    

*Kwestie pisane kursywą to działania Petera pod panowaniem "Głosu"*


Stark od razu pędził w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą odebrał sygnał o przebywaniu Petera. Fakt, że bez powodu praktycznie załączył tryb zabójcy jakoś nie napawał optymizmem. Miliarder zaczynał powoli pluć sobie w brodę za pomysł montowania takiego systemu w stroju, jakby nie patrzeć, niestabilnego emocjonalnie, nastolatka. W każdej chwili mógł wpaść na jakiś nieprzemyślany pomysł. Nad zbroją jednak panował, teoretycznie odpowiedzialny dorosły, który wiedział, jak taki system wykorzystać.

Peter w tym czasie został totalnie uwięziony w swoim ciele i nie mógł nic zrobić, kiedy do tej pory nie opanowany głos rządził się nim swoimi prawami. Tym razem każda próba przejęcia na nowo siebie była bolesna i to dosłownie. Poprzednim razem jeszcze się to udawało. Niestety, kiedy nastolatek pokazał, że ma swoje zdanie i jest ono odmienne to sprawa stała się bardziej skomplikowana. Chłopak mógł tylko być biernym obserwatorem tego, co się dzieje. 

Pierwsze za co się zabrał, było wpadnięcie do najbliższego sklepu i kradzież gotówki z kasy. Trwało dosłownie minutę, bo wpadł on tylko do środka, wygrażając się i rzucił na sprzedawce. Peter zaraz po tym popędził do starej kamienicy, gdzie ukrył fanty z tej akcji, ale tym razem nadal mu było mało. Kilkoma skokami znalazł się na wysokim budynku obserwując przechodniów. Wzrok zawieszał, tylko na tych wyraźnie gburowatych lub bogatych.  

-Ten będzie idealny. - stwierdził, kiedy zauważył i sprawdził jednego z mężczyzn. 

Jak się okazało był to poszukiwany listem gończym morderca własnej żony. Co prawda w takiej sytuacji nastolatek rzeczywiście by zareagował, bo widząc to chciał działać po swojemu, ale coś,co nad nim panowało planowało rozegrać to zupełnie inaczej. Mimo nieprzyjemnych w skutkach próbach odzyskania nad sobą kontroli chłopak nadal się nie poddawał. Niestety był za słaby na odepchnięcie tego, co nim kieruje.

Zagonił mężczyznę w ślepą uliczkę i zaczął robić dokładnie to, czego nauczył go wcześniej Wade. Coś czego wolałby nie wiedzieć nigdy i nie umieć wykorzystywać. Kiedy tylko udało mu się powalić mężczyznę na ziemię, uśmiechnął się złowrogo pod maską.

-Wydaje mi się, że masz co nieco na sumieniu przybłędo. - warknął, przygważdżając mężczyznę do ziemi.

-Być może, ale to chyba nie twoja sprawa. - syknął, kiedy drobne dłonie wbiły palce w jego nadgarstki.

-Wydaje mi się, że od teraz to właśnie moja sprawa. - odparł chłopak. - Trzeba zorganizować Ci stosowną do czynu, karę.

-Że co? - zdziwił się mężczyzna, patrząc na swojego oprawcę.

Nic więcej nie zdążył powiedzieć, kiedy Peter wykręcał mu palec po palcu rozkoszując się dźwiękiem, łamanych kości. Mimo tego, że jego ofiara się broniła, nie dawał za wygraną i żeby uspokoić sytuację wymierzał szybko ciosy w głowę, żeby go ogłuszyć. Nie wiedzieć skąd w jego dłoni po chwili znalazł się sporych rozmiarów nóż, którym manewrował w dłoni, chcąc jeszcze nastraszyć mężczyznę. 

Stark podleciał do dwójki w alejce praktycznie w ostatniej chwili i bez dłuższego zastanowienia wystrzelił mocno usypiający pocisk w Spider-Man'a . Na szczęście podziałał mimo chwilowego oporu bytu w nastolatku. Peter padł na ziemie tuż obok mężczyzny, którego próbował zabić. Miliarder wezwał tam wcześniej odpowiednie służby i dzięki temu został on szybko zabrany do aresztu. Tony podszedł do leżącego nastolatka i sprawdził czy na pewno nic mu nie zrobił zanadto. Zebrał go z podłoża i poleciał do bazy Avengers'ów od razu. Nie chciał czekać, jak wiecznie czepliwy Fury znajdzie się na miejscu i będzie chciał działać po swojemu. Tym razem Stark chciał załatwić sprawę do końca sam i mieć spokój od uwag zewsząd. Wpadł od razu do laboratorium Bannera, któremu już wcześniej nakreślił sytuacje. 

-Bruce, znowu była ta sama akcja. - powiedział na dzień dobry, Stark. - Tym razem udało się zgarnąć go na czas i wszystko podpatrywałem. 

-Całe szczęście, że zdążyłeś, bo Fury by się nieźle wściekł. - stwierdził. 

-Wiem. Może uda ci się ustalić, co się dzieje. To nie jest możliwe do wytłumaczenia w żaden sposób przeze mnie. Do tego nie wiem czy jak odzyska świadomość nadal nie będzie chciał przypadkiem kogoś zabić. - poinformował i lekki dreszczyk mimowolnie przeszedł po ciele miliardera, gdy wypowiedział ostatnie słowa.

-Jasne. Przygotujemy wszystko tak, żeby nie przegiąć ani w jedną, ani w drugą stronę. - zapewnił Bruce.

-Zdefiniuj "nie przegiąć". Ma mu się nie stać żadna krzywda, jasne? Mamy mu pomóc tak, żeby mu włos z głowy nie spadł. - zaznaczył Stark.

-Rozumiem, ale wiesz, że nie wiemy czy nie będzie chciał nas tu pozabijać. - westchnął Banner.

-To niczego nie zmienia. - stwierdził brunet. - Mogę pomóc, znaleźć kogoś do pomocy, ale ma być tak, żeby nie zrobić mu krzywdy.

Naukowiec tylko kiwnął głową ze zrozumieniem i wziął  się za szykowanie wszystkiego, co jego zdaniem mogłoby się przydać i zaprowadził Starka do jednego z bezpieczniejszych laboratoriów. Peter powoli raczył odzyskiwać przytomność, a dlatego, że nikt nie wiedział czego się spodziewać, więc ku wielkiemu bólowi miliardera, nastolatek musiał skończyć w pasach, przykuty do łóżka. Banner postarał się podłączyć, jak najszybciej sprzęt do monitorowania aktywności mózgu i pracy serca, bo sprawdzenie w trakcie napadu byłoby najbardziej skuteczne. Stark stał w małej odległości od chłopaka i ze skupieniem obserwował, co się wydarzy. Liczył na to, że jednak po otworzeniu oczy spotka się z Peterem, którego chciał, ale niestety przeliczył się w tej kwestii.

-Co jest kurwa. - warknął Peter, szarpiąc łapami. - Żartujesz sobie stary dupku? Co ty sobie wyobrażasz.

-Peter, uspokój się. - próbował jakoś przemówić do nastolatka, Stark. - Chcę wiedzieć, co się z tobą dzieje. 

-Nic się nie dzieje. Nudne życie masz, czy jak? - syknął na niego ze wściekłością w oczach.

-Peteer, proszę cię. Nie mogę ci pomóc jak nie będziesz współpracować. - tłumaczył, patrząc na niego badawczo.

-A wal się. Jeszcze tak cię zajebie przy pierwszej lepszej okazji. - zagroził chłopak, wyrywając jedną rękę z pasów dzięki czemu zaczął się powoli uwalniać z prowizorycznych zabezpieczeń. -  Wiej! - jedynie takie ostrzeżenie mógł wycisnąć z siebie nastolatek, przedostając się przez panowanie głosu.

Stark nie spodziewał się takiego obrotu spraw więc stał, jak wyryty, nie ruszając się z miejsca. Peter wiedział, że dzieje się już za wiele i chciał odzyskać władze nad sobą, ale sprawiało to ogromy ból i jego krzyk przedostał się przez złośliwy twór. Mimo wszystko rzucił się na miliardera, chcąc udusić. W końcu stanowił zagrożenie dla jego planów i trzeba było się go pozbyć. Posiadał sporo siły w obecnej sytuacji i pchnął Starka na ścianę, przyciskając do niej mocno. Usilnie kierował dłonie na szyję, zaciskając je z całej siły, kiedy  tylko mu się to udało. Tony nie chciał zrobić krzywdy Peterowi, dlatego jedynie odpierał jego ataki. Na szczęście nad wszystkim czuwał Bruce i w moment podbiegł do tej dwójki i wstrzyknął ponownie tę samą substancję, co Stark wcześniej, żeby uśpić chłopaka. Stark od razu złapał nastolatka, gdy ten odleciał.

-Chyba musimy mieć, jakiś lepszy plan. - zauważył Bruce.

-No coś ty, jak na to wpadłeś. - zakpił miliarder, układając Petera tam gdzie wcześniej.

-Ale mam już kilka ciekawych zapisów. - dodał Banner.

-To już zawsze coś. - westchnął Tony i powędrował za przyjacielem.

-Nie przejmuj się. Damy radę. - zapewnił go Bruce, widząc, jak bardzo to jest ważne.



Kolejny rozdział: Damy radę część 2

Toρ sᥱᥴrᥱt | IroᥒDᥲd | Sριdᥱr-Mᥲᥒ (ᥴzęść 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz