chapter 10

1.4K 79 24
                                    


        Bill siedział na wysokim wieżowcu, umykając myślami do wspomnienia jego połamanej, przez Graves'a, różdżki. Słońce powoli zachodziło za horyzont gmachów i budynków, tworząc na niebie niezwykły gradient pomarańczu, czerwieni i różu. Po chwili boki niego, jakby z nikąd, pojawiła się Ornice. Młodzieniec nie przestraszył się jednak. Przywykł do jej teleportacji.

- Jak tam, Billy? - zapytała, opiekuńczo zdrabniając jego imię.

- A jak ma być? - odparł retorycznie Watson.

Kobieta westchnęła i przybliżyła się nieco do bruneta.

- On ci pomoże, Billy. Sam zobaczysz - zaczęła gruchotać czarnowłosa - Wprowadzi cię do czarodziejskiego świata i wszystko się ułoży.

Mężczyzna westchnął, spoglądając na nią, a następnie przerzucając wzrok na zachód słońca. Milczał przez chwilę, pogrążony we własnych myślach, a potem rzucił jedynie;

- Nie jestem przekonany...

Ornice uśmiechnęła się delikatnie, chcąc nieco podnieść go na duchu.

- Zobaczysz, że wszystko się ułoży - powtórzyła, obejmując go wiotką ręką i kładąc głowę na jego ramieniu.

  Newt, Jacob i Kelpia wędrowali opustoszałą ulicą w kierunku Central Parku. W okolicznych sklepach, aż roiło się od drugiej biżuterii, klejnotów i brylantów. Czego by się dziwić skoro byli w Nowym Jorku?
Scamander niósł w lewej ręce swoją walizkę i obserwował uważnie cienie, wypatrując choćby najmniejszego ruchu.

- Ludzie pana lubią, prawda? - zapytał ponownie Newton.

Jacob spojrzał na niego nieco zdziwiony, a po chwili odmruczał jedynie;

- No cóż... Ciebie pewnie też.

- Niezbyt - odparł niewzruszony, zaciskając palce na rączce swojego bagażu.

- Dlaczego? - zdziwiła się kobieta, wpatrując się w niego dużymi oczami.

Doprawdy, długowłosa nie wierzyła w to, że ktoś moze nie przepadać za tak sympatycznych gościem!

- Wkurzam ich - odpowiedział wymijająco, wzruszając ramionami.

- A dlaczego chcę pan zostać piekarzem? - dopytywał blondyn, a szatynka przeniosła na niemaga zaciekawione spojrzenie.

- No bo... Ta fabryka konserw mnie dobija - odpowiedział, ale widząc niezrozumienie na buzi czarodzieja, zaczął tłumaczyć - Innych też zabija. Taka praca wysysa z ludzi życie. Lubisz jedzenie z puszki?

- Nie.

- Ja też nie! - krzyknął Jacob - Właśnie dlatego chcę piec bułki. Każdy je lubi. Teraz tędy.

Jacob wraz z Kelpią skręcili w prawo, Newt podążył za nim.

- I dostał pan pożyczkę? - znów zapytał Scamander.

Kowalski pokręcił przecząco głową.

- Nie... Nie mam zabazpieczenia. Najwyraźniej za długo byłem w wojsku. Sam nie wiem.

- Walczył pan? - zapytała z zaciekawieniem i podziwem Kelpia.

- Jasne, że walczyłem. Jak wszyscy. A pan? - Jacob zwrócił się do Scamandera.

𝐊𝐄𝐋𝐏𝐈𝐀 • newton scamander [1&2] - w trakcie korekty Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz