Obskurna, ciasna speluna z nielegalnym wyszynkiem dla magicznego półświatka w Nowym Jorku. Zebrali się tu wszyscy czarodzieje-przestępcy z całego miasta, na ścianach wyeksponowano listy gończe z ich podobiznami. Na ścianie wisiał policyjny plakat z napisem: ,,GELLERT GRINDELWALD: POSZUKIWANY ZA ZBRODNIE NA NIEMAGACH W EUROPIE".
Olśniewająca goblińska śpiewaczka jazzowa występowała na scenie pełnej goblinów-muzyków, a z jej różdżki wypływały dymne wizje, ilustrujące słowa piosenki. Lokal był zapuszczony i niechlujny, panowała tu atmosfera podszytej zagrożeniem zabawy. Jacob podszedł do baru, wyglądającego na opuszczony i rozejrzał się, czekając na barmana.— Jak tu się zamawia drinka? — mruknął sam do siebie.
Znikąd, na blacie, pojawiała się butelka brązowego płynu. Oszołomiony Jacob chwycił ją grubą dłonią. Zza lady uchyliła się głowa domowego skrzata, który spojrzał na niemaga, spod byka.
— Nigdy nie widziałeś domowego skrzata? — wycharlał do niego, gdy ten nie opuszczał z niego wzroku ciemnych oczu.
Jacob jakby ochłonął i oparł się nonszalandzko o bar, najprawdopodobniej chcąc wyglądać na wyluzowanego.
— Oczywiście, że wiedziałem... — odburknął — Kocham domowe skrzaty.
Brunet dalej pragnąc zachowywać się, jakby nigdy nic, otworzył butelkę.
— Mam wujka domowego skrzata.
Stworzenie nie dało się nabrać. Podnosło się, oparło o bar i zaczęło wpatrywać podejrzliwie w mężczyznę.
— Poproszę sześć kieliszków chichacza i mózgotrzep — rozległ się głos Queenie za Jacobem, a gdy składała zamówienie patrzyła na skrzata spod opuszczonych powiek.
Pracownik niechętnie odczłapał, żeby przygotować drinki. Kowalski i Goldstein spojrzeli na siebie. Jacob wyciągnął rękę i wziął kieliszek chichacza.
— Wszyscy niemagowie są tacy jak ty? — zapytała zaciekawiona.
— Nie. Jestem jedyny taki — odparł jej poważnym, a nawet nieco uwodzicielskim tonem.
Nie spuszczając uważnego spojrzenia z blondynki, Kowalski jednym chaustem wypił zawartość kieliszka i nagle zanósł się wysokim, wrzaskliwym chichotem. Queenie zaśmiała się uroczo, widząc zaskoczenie na jego twarzy.
Kelpia i Newt siedzieli sami przy stoliku nieopodal. Scamander przyglądał się gościom w lokalu. Zakapturzeni i przeorani głębokimi bliznami czarodzieje i czarownice grali w runiczne kości o magiczne przedmioty.— Możesz powiedzieć, że się wtrącam... — zaczął po chwili Newt, odwracając wzrok na Kelpie — ale w tej śmiercionośnej miksturze zauważyłem tego mężczyznę. To był twój ojciec?
Goldstein uznała te pytanie za dosyć glupie. Przywołała w głowie wspomnienie i doskonale pamiętała, że użyła frazy 'tata' przynajmniej dwa razy. Mimo to kobieta kiwnęła głową i dodała:
— Tak, a co?
Newt wzruszył ramionami.
— Przepraszam, jeśli to pytanie było niestosowne, po prostu...
— To on — szepnęła Queenie, dając im znak.
Z głębi speluny wyłonił się Gnarlak. Był to elegancko ubrany goblin z cygarem, który ze względu na swój chytry, gładki sposób bycia kojarzył się z szefem mafii. Idąc, przyglądał się nowo przybyłym. Stworzenie bez zaproszenia usiadło przy ich stoliku, pewne siebie i władcze. Skrzat pospiesznie podał mu drinka.
— To pan ma walizkę pełną potworów? — zapytał, bez przywitania, zachrypniętym głosem
— Szybko się rozniosło — odparł zmieszany Brytyjczyk, kompletnie nie wiedząc jak się zachować — Miałem nadzieję, że się dowiem, czy ktoś coś zauważył. Jakieś ślady.
CZYTASZ
𝐊𝐄𝐋𝐏𝐈𝐀 • newton scamander [1&2] - w trakcie korekty
Fanfic❝ perfect, so i loved you and then i saw you were not perfect and i loved you even more... ❞ 1 miejsce w #newtonscamander - 13.06.2020.