chapter 20

1K 70 44
                                    


           — Accio!

Tina zgrabnie machnęła ręką i chwyciła różdżkę Gravesa. Brunet spojrzał na nią, a potem rozejrzał się wokół z głęboką nienawiścią oczach. Newt i Kelpia zrobili krok ku niemu, a w tym czasie blondyn uniósł różdżkę.

— Revelio — mruknął w jego stronę magizoolog.

W jeden chwili czarodziej zaczął się przeobrażać. Włosy jakby wrosły mu w czaszkę, skracając swoją długość i przybierając nienaturalnie biały odcień. Mężczyzna urósł o cal, a gdy odsłonił twarz ukazały się jego różnorakie, zimne oczy. To jego portret widniał na listach gończych. Wśród tłumu rozszedł się głośny szept: GRINDELWALD.

Madame Picquery ruszyła w jego kierunku, niezmącona tym, że ma przed sobą tak wielkiego czarnoksiężnika.

— Uważasz, że mnie zatrzymasz? — rzucił w jej stronę z
protekcjonalnością.

— Zrobimy co w naszej mocy, panie Grindelwald — odparła twardo.

Białowłosy wpatrywał się w nią uważnie, a obrzydzenie na jego twarzy zmieniło się w pełen pogardy uśmieszek. Dwaj aurorzy wyszli z tłumu, na lekkie skinienie głowy prezydent i siłą zmusili Gellerta, by wstał, pociągając do wyjścia. Grindelwald zatrzymał się przy Newcie, na jego twarzy jednocześnie pojawiał się uśmiech i grymas pogardy.

— Ukrywanie się to śmierć... a ja nie zamierzam dłużej umierać.

Po czym zerknął na metamorfomaga. Ich spojrzenia się spotkały, gdy ten wypowiedział do niej tylko jedno słowo, tak wyraźnie, a zarazem tak ciche.

— Kelpia.

I odszedł, pozwalając wyprowadzić się aurorom z metra. Goldstein spoglądała, jeszcze przez chwilę, w tamtą stronę z osłupieniem. Newt natomiast patrzył na nią. Nie wiedział co to znaczyło...

        Queenie i Jacob przepychali się na czoło tłumu aurorów. Blondynka rozglądała się nerwowo za obiema siostrami, a Kowalski tylko mocniej ściskał jej drobną dłoń, w geście otuchy. W drugiej ręce trzymał walizkę Newta. Gdy tylko najmłodsza Goldstein zobaczyła siostry, pobiegła w ich stronę, pociągając za sobą niemaga, a potem rzuciła się na nie. Wszystkie trzy przytuliły się mocno, ciesząc się z tego, że mogą się wreszcie zobaczyć. Z głowy Tiny leciała, już w połowie zastygnięta krew, którą Kelpia zwinnie usunęła różdżką i zasklepiła ranę. Kobiety ponownie się uścisnęły, Queenie uroniła kilka łez. W tym czasie Scamander wpatrywał się w Jacoba, który podszedł do niego i wyciągnął w jego stronę walizkę.

— Wiesz... - zaczął, zerkajac na niego — Tak sobie pomyślałem, że ktoś powinien mieć oko na to coś — dokończył, wręczając mu ją.

— Dziękuję... — wybąkał, a skruchę i wdzięczność w jego głosie nie sposób było opisać.

Madame Picquery podeszła i zwróciła się do nich, wyglądając jednocześnie przez dziurę w zniszczonym suficie stacji metra.

— Jesteśmy panu winni przeprosiny, panie Skamander, ale społeczność czarodziejów się ujawniła. Nie da się przecież wyczyścić pamięci całemu miastu.

Po jej słowach zapadła cisza. Wszyscy zastanawiali się nad tym co powiedziała. Newt podążył wzrokiem za spojrzeniem prezydent i zobaczył unoszącą się pod dachem smuge czarnej materii, maleńkiego fragmentu obskurusa. Niezauważona przez pozostałych drobina odleciała w poszukiwaniu swojego nosiciela.
Newton ponownie skupił się na najbardziej palącym problemie. Kelpia unisoła wzrok na blondyna, który również spojrzał na nią.

𝐊𝐄𝐋𝐏𝐈𝐀 • newton scamander [1&2] - w trakcie korekty Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz