06. CZY ZDAJESZ SOBIE SPRAWĘ, ŻE MASZ W KIESZENI NIEŚMIAŁKA?

1.5K 86 28
                                    


          Wysoka kobieta, ubrana w długi, czarny płaszcz przemierzała ulicę Nowego Jorku. Był to raczej średni dzień na spacer. Lało jak z cebra, a deszcz tworzył na chodnikach i ulicach - wielkie kałuże. Jednakże Ornice miała cel tej wycieczki. A jej celem był wielki gmach mieszkalny w środkowej części miasta. Wchodząc do budynku ociekała wodą, ale zbytnio się tym nie przejmowała. Była... podekscytowana. Wspięła się na trzecie piętro i zatrzymała przed drzwiami o numerze siedem. Podniosła rękę, zawachała się... i zapukała.

   PUK. PUK. PUK.

   Newton i Porpentina stali po obu stronach niedomagającego Jacoba, próbując go podtrzymać i nie dopuścić do jego upadku.

— Teraz w prawo... — tłumaczyła Kelpia, która szła na przodzie.

   Niemag zachowywał się tak, jakby zaraz miał zwymiotować. Ugryzienie szczuroszczeta zdecydowanie pogorszyło jego stan. Skręcili w boczną alejkę, a obie siostry pośpiesznie ukryły się za dużą, brudną ciężarówką i zerknęły na dom po drugiej stronie ulicy. Był to średniej wysokości budynek, ale utrzymany w bardzo dobrym stanie. Przed sobą miał podwórko i chodnik, prowadzący do drzwi, a w paru oknach można było zobaczyć doniczkowe kwiaty.

— Zanim wejdziemy... — zaczęła Tina, obracając się w ich stronę — Nie wolno nam wprowadzać mężczyzn.

— W takim razie poszukamy innego lokum... — odrzekł Newt, ale przerwała mu długowłosa.

— O nie, nie ma mowy! — powiedziała w chwili, gdy starsza chwyciła Kowalskiego i zaczęła wlec go przez ulicę.

   Newt i Kelpia posłusznie ruszyli za nią, choć blondyn nie wyglądał na zadowolonego, a wręcz lekko zbladł. Po chwili znajdowali się już na klatce schodowej posiadłości, która pełniła funkcję domu sióstr Goldstein. Kelpia szybko weszła na schody, przeskakując co dwa stopnie, a za nią wlokła się reszta.

— To ty, Tino?

   Wszyscy zamarli. Był to głos pani Esposito – miłej, choć nieco natrętnej i konserwatywnej kobiety.

— Tak, pani Esposito — odpowiedziała jej krótkowłosa.

— Jesteś z siostrą? Jesteście same? — dopytywała imigrantka.

— Jak zawsze, pani Esposito — odmruknęła młodsza.

     Kelpia przekręciła klamkę i wprowadziła towarzyszy do mieszkania. Choć skromne, to wszystko było tu ożywione magią. W kącie stało żelazko, które samo prasowało ulubioną koszulkę Kelpi. Ustawiona przed kominkiem suszarka na bieliznę obracała się niezdarnie na drewnianych nogach, a przy kuchence woda sama nalewała się do czajnika, który zaraz poszybował na palnik. Tu i tam walały się czasopisma; Przyjaciółka Czarownicy, Pogawędki Czarownic i Nowoczesna Transfiguracja. Na wierzchu, na stoliku kawowym, leżała też pojedyńcza książka Urazy Magizoologiczne; czyli jak leczyć szkody po szkodnikach?.

   Queenie stała przed siostrami i gośćmi w jedwabnej halce, wcześniej nadzorując cerowanie sukienki na krawieckim manekinie. Jacob wyglądał dosłownie jak rażony piorunem, na co Kelpia zachichotała cicho.

— Oh, Teenie, Kelpi... przeprowadziłyście mężczyzn? — zaczęła melodyjnym głosem blondynka, uśmiechając się szeroko.

𝐊𝐄𝐋𝐏𝐈𝐀 • newton scamander [1&2] - w trakcie korekty Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz