11. cz.2

3K 239 111
                                    

  Do czasu, gdy ryba upiekła się nad ogniem, Draco zdążył wyjąć niemal wszystkie kawałki liści z ubrań i włosów. Z przerażeniem odkrył kilka z nich w swoich bokserkach i zdecydowanie nie chciał wiedzieć, jak się tam znalazły. Jednak wciąż była to całkiem dobra zabawa. Nawet bardzo dobra. I Harry nadal miał we włosach kilka liści... nie, żeby Draco zamierzał już teraz mu o tym powiedzieć.
     Pomijając walkę na liście, musiał przyznać, że ryba była dobrym pomysłem; była ich pierwszym, ciepłym posiłkiem od wielu dni i do tego całkiem smacznym. Noc stawała się coraz chłodniejsza, lecz niewielkie, zielone ognisko wydawało się cieplejsze niż zazwyczaj i nie dawało na tyle światła, aby byli widoczni, dopóki nie zrobi się całkiem ciemno. Stało się to ich kojącym, wieczornym rytuałem: siedzenie wokół ogniska i rozmawianie o niczym. Harry naprawdę był dobrym towarzyszem. Przyjacielem. Może.
     — Gdzie nauczyłeś się gotować? — spytał Draco pomiędzy kęsami.
     — Gotowałem dla ciotki i wuja, pamiętasz?
     — A tak, racja. — Przełknął. — Dobre. Zastanawiam się, czy uda nam się złapać jakieś inne rzeczy do zjedzenia. — Wyprostował się nagle. — Nie wierzę, że to powiedziałem. Posłuchaj mnie. Brzmię jak jakiś padlinożerca. Jak... jak...
     — Trafnie? — zasugerował Harry.
     — Nigdy. — Draco przechylił głowę na bok w zamyśleniu. — Cóż, być może.
     — Nie martw się. Nikomu nie powiem. Poza tym sam tę padlinę zdobyłeś.
     — Ja... o nie... Zdobyłem, prawda? Jak mogłem pozwolić sobie... — Przerwało mu nagłe ziewnięcie.
     — Śpiący?
     — Wcale nie — odrzekł Draco, posyłając mu groźne spojrzenie. — No dobra, gdzie, do diabła, jest mój miś?
     — Łowi ryby. To był ten mądrzejszy.
     — Aha, w takim razie zgaduję, że nie mogę jeszcze iść spać?
     Harry uśmiechnął się, co wyglądało raczej przerażająco w migoczącym, zielonym świetle.
     — Zgaś ogień, Draco. O świcie wyruszamy dalej.
     Jednym ruchem różdżki Ślizgon sprzątnął ognisko i zaczął rozkładać płaszcz dla nich obu, lecz Harry nie okazywał żadnych oznak chęci pójścia spać. Draco podniósł na niego wzrok.
     — Co jest?
     — Zastanawiałem się... nad tym, co powiedziałeś... na temat Voldemorta, że nie jest zły. — Urwał sugestywnie. — Naprawdę myślisz, że to prawda? To znaczy... co może nam zrobić, jeśli nie może nas znaleźć? I nawet jeśli jest coś, co mógłby zrobić, czy do tej pory już by tego nie wykorzystał?
     Draco zamarł w miejscu i poczuł, jakby płuca odmówiły mu posłuszeństwa. Zmusił się do powolnego, bolesnego oddechu.
     — Ja... to była tylko myśl, Harry. Tak jak powiedziałem, prawdopodobnie jestem zmęczony i popadam w paranoję.
     — Nie — rzekł Harry stanowczo. — Zdawałeś się być raczej przekonany. Draco, czy jest coś, o czym mi nie powiedziałeś?
     Gdzieś w przerwach między uciskaniem jego klatki piersiowej przez stalowe obręcze, serce Draco desperacko starało się bić. Jak mógł w ten sposób okłamywać Harry'ego? To nie było w porządku. To nie było fair wobec niego. Ale w porządku nie byłoby także martwienie Harry'ego czymś, na co nie miał wpływu. I może Dumbledore znajdzie ich na czas. Może Snape będzie miał czekające na nich nieskomplikowane przeciwzaklęcie. I może...
     — Nie. To... to nic, Harry. Myślę, że po prostu ciągle trochę się boję.
     Harry skinął głową, nie przekonany.
     — Okej. Po prostu... powiedz mi, jeśli coś się stanie, dobrze?
     Draco przełknął i kiwnął głową. Harry przyglądał mu się przez moment, a jego oczy wwiercały się w Draco uciążliwie, po czym w końcu odwrócił się i skupił uwagę na kamieniu, który znalazł.
     — Dzisiaj będzie dość zimno. Pomyślałem, że może zagrzeję dla nas kamienie i moglibyśmy użyć ich jako termoforów.
     Draco skinął głową, mimo że Harry na niego nie patrzył. Po chwili uderzyła go dziwna myśl.
     — Jest mi wystarczająco ciepło z tobą pod płaszczem. — Kiedy tylko to powiedział, zażenował się, zdając sobie sprawę z tego, jak to zabrzmiało. — To znaczy, jesteś... i ja... i... czy zrobiłem coś nie tak i masz zamiar spać dzisiaj sam? Nie, żebym chciał... ale chciałem po prostu upewnić się, czy nie zrobiłem czegoś źle albo coś...
     Draco urwał, kiedy Harry obrócił głowę w jego stronę. Miał bardzo dziwny wyraz twarzy.
     — Nie, po prostu jeszcze nie idę spać. Pomyślałem, że może chcesz odpocząć i nie chciałem, żebyś zmarzł. Wyglądałeś dzisiaj na naprawdę wykończonego.
     — Och. — To miało sens, jednak Draco nie mógł pozbyć się nieprzyjemnego uczucia, które osiadło w jego żołądku. Zdenerwował Harry'ego. Harry coś podejrzewa. Niedobrze. Bardzo niedobrze.
     Podciągnął płaszcz wyżej na ramiona i owinął go wokół swoich nóg, po czym znów spojrzał na Gryfona. Harry był całkowicie pogrążony w wykopywaniu z ziemi kamienia wielkości melona. Draco obserwował go, zastanawiając się, dlaczego nagle tak bardzo zaniepokoiła go myśl, że Harry ma zamiar spać sam. Nie, żeby potrzebował... albo nawet lubił... och, do diabła. Noce były zimne, a Harry dawał ciepło. Było ciemno, a obecność Harry'ego była pocieszająca. Byli całkowicie sami, a mając Harry'ego przy sobie, Draco czuł się bezpieczniej.
     Przez moment zadziwił się na myśl, że tak naprawdę lubił polegać na Harrym, gdy nagle Gryfon spojrzał na niego, przerywając oczyszczanie kamienia.
     — Draco? Wszystko w porządku? — Harry zmarszczył brwi, badając wzrokiem drugiego chłopaka. Zdając sobie sprawę z tego, o czym właściwie myślał, Draco rozszerzył oczy, czując szok i upokorzenie.
     — W porządku — odsapnął, owijając się szybko płaszczem i odwracając na bok tyłem do Harry'ego.
     Zza pleców dobiegło go ciężkie westchnienie Gryfona.
     Kilka minut później poczuł szarpnięcie za swoje okrycie. Przez moment myślał, że Harry zdecydował się iść spać, lecz w następnej chwili poczuł na swoich plecach szorstką powierzchnię rozgrzanego kamienia. Było mu ciepło i leżąc pod płaszczem, czuł się fizycznie całkiem komfortowo. Fizycznie.
     Słyszał, jak Harry porusza się przez chwilę wokół ich obozowiska; dotarł do niego szelest materiału i trzeszczenie liści. Wyglądało na to, że Harry przechadza się w tę i z powrotem, co spowodowało jedynie, że Draco poczuł się jeszcze bardziej niespokojny. Dźwięki zbliżały się w stronę chłopaka, lecz cichły kilka stóp dalej. Nic nie wskazywało na to, że Harry ma zamiar podejść bliżej.
     Wreszcie Draco zapadł w sen, czując się bardzo pusto.

Zaćmienie || Drarry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz