...

47 1 0
                                    

    Samowładnie zakuł się w kajdany. Nie chciał żyć w obu ze światów. Wolał cierpieć, będąc na krawędzi. Choć zawsze wątpił w samodzielność podjęcia tej decyzji. Ktoś musiał mu pomóc się uwięzić. Może nie był wtedy trzeźwy, przytomny też nie.
   Cóż, czasami jednak doświadczał tkliwych uniesień. Na wiosnę jego ręce oplatały kwieciste pnącza wraz z krwisto czerwonymi różami. Gdy przychodziła zima, lodowa bransoleta uciskała go najmocniej, lecz topił się wtedy jego żar pożądania, które czuł do dwóch ukochanych mu osób.
Śmiertelniczka pożegnała go, uderzając w twarz. Nawet nie otarła krwi z jego ust, które kiedyś z namaszczeniem całowała. Niall rządził jego wróżkami, a on w nieskończoność musiał krzyczeć z bólu lub przyjemności. W samotności. Magia go nie dotykała, choć był jej królem. Nadawał jej trzecią postać swojej miłości, której teraz za nic nie mógł dosięgnąć.
      Nadszedł dzień, w którym wyrwał się z pętów. Pierwszą rzeczą, jaką zrobił było oczywiście zapalenie papierosa. Owe tęskne pragnienie wobec uzależnienia wręcz go zżerało przez te wszystkie lata. Pragnął poukładać swoje życie, naprawić błędy, po prostu tak dla siebie, i zapomnieć. W tym celu stał się idealnym właścicielem przytulnego studia tatuażu. Czy profesjonalnego? Legalnego? Można się zastanawiać w nieskończoność. Ważne natomiast jest, że przesiadywał tam całe noce, bawiąc się maszynką i atramentem oraz że przyciągał do siebie coraz to piękniejszych klientów.
  W głowie tkwiła mu tylko jedna dziwna myśl : "Narozrabiałem".

Little stories&poemsWhere stories live. Discover now