...

67 1 0
                                    

Wyszłam na ulicę zmoczoną przez świeży deszcz."Miło." W mroku ulicy błyskał mi w oczach kwiecisty szyld salonu tatuażu i piercing'u w purpurowo-srebrnych odcieniach. Głośne krople, które skapywały na metalowe kraty u moich stóp, wybijały nierówny rytm, gdy zbliżałam się do "My name's Xavier." Wtórowało im skrzypienie drążka z jego flagą. Moją uwagę zwróciły łacińskie słowa najprawdopodobniej wyryte w witrynie maszynką, spisane tuszem do tatuaży:
*"Ad astra per aspera." - to the stars through difficulties,
* "Alis volat propiis." - he flies by his own wings,
*"Dum spiro spero." - while I breathe I hope,
*"Poeta nascitur, non fit" - the poet is born not made.
Gdy przekroczyłam próg tego pełnego artyzmu miejsca, otuliła mnie nastrojowa muzyka, a atramentowe dzieła sztuki i srebrzysta biżuteria cieszyły oko. Pachniało tam rumem i egzotyką.
- Ty musisz być Xavier - skinęłam głową na wytatuowanego artystę, siedzącego wygodnie w fotelu o roślinnej tapicerce, z wyciągniętymi nogami na pracowniczym stoliku pełnym narzędzi i szkiców. Wydmuchiwał przez nos i usta ametystowy dym o różnych kształtach, mieniący się kolorami. Nie trzymał w ręce żadnego papierosa, jedynie przesuwał dłonią po twarzy dla lepszego efektu.
-Sprytnie. Pewnie też się domyśliłaś, że fiolet to mój kolor i jestem Latynosem - rozmawiał ze mną na luzie, cały czas rozkoszując się dymem.
- Chodź, zrobię ci tatuaż. - był nadzwyczaj gościnny i bezpośredni, jakbyśmy się znali dłużej. - Może dowiemy się o sobie pare ciekawych rzeczy. - Tajemniczość wydzierała mu z oczu.
Mrok, gotyk, buntownicza czerń, postawienie się światu, złośliwość wobec własnej osoby nigdy nie były częścią mojej duszy. Ale atrakcyjność tego miejsca mnie pochłaniała, sprawiała, że chciałam zmiany.
Wobec tego usiadłam na krześle dla klientów i zawahałam się:
-Tylko, że ja nie jestem jeszcze pewna, co do tatuażu... - na mój ruch i słowa chłopak ledwo, co zareagował, jakby to gęste, barwne powietrze go odurzyło. Dopiero po chwili się odezwał:
- Spokojnie, młoda. Rozluźnij się i pomarz o swoim szykownym tatuażu. - odchylił głowę jeszcze bardziej do tyłu, balansując na krześle.
Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu inspiracji. Pomyślałam, że chłopak zaraz rąbnie się w tył. Cudem utrzymał równowagę.
-Singularity. - wypowiedziałam w końcu.
Chłopak wstał gwałtownie, tłumiąc fioletową mgłę. Teraz mogłam go zobaczyć w całej okazałości. Ubrany był tylko w czarną górę od garnituru, odsłaniającą mu umięśniony tors, cały naznaczony atramentem w postaci szaleńczo pięknych postaci i kwiatów oraz nisko osunięte, luźne dresy w tym samym kolorze, dzięki którym mogłam podziwiać linie jego bioder, na których widniały ckliwe formułki. Gdy się do mnie zbliżał, włożył ręce do kieszeni, sprawiajac, że spodnie opadły mu jeszcze bardziej, czego w ogóle się nie wstydził.
Miał uwodzące czarne loki, a gdy się nade mną pochylił zahipnotyzowały mnie jego (o dziwo nie fioletowe) błękitne oczy. Nagle poczułam w ustach ciężki, kwiatowy zapach, pewnie jego perfumy. Gdy tak stał przy moim fotelu, miałam wrażenie, że jego skóra jaśniała od wewnątrz, niczym abażur z fioletowego pergaminu.
- Masz rację, to słowo jest warte twojego ciała - przyznał, przygotowując maszynkę i czarną ciecz. - To gdzie ci zrobić ten tatuaż?
- Tutaj - ściągnęłam bluzkę i wskazałam na żebro. Xavier przemył mi to miejsce czymś zimnym, a potem czułam już tylko przyjemny dotyk igieł na mej skórze. Zamknęłam oczy pod wpływem ekstazy i delikatnego bólu, jakie mnie ogarnęły.
- Umówiłbym się z tobą, gdybym nie miał chłopaka.
- Nie martw się, będę tu częściej wpadać. I nic mu o tym nie powiem - puściłam do niego oko, a on posłał mi całusa w powietrzu.
Po 30 minutach, miałam już idealnie wygrawerowane "Singularity" i założony opatrunek.
- Masz bardzo zręczne dłonie - zauwałyżyłam, ujmując je. - I seksowna skórę.
- Może jakiś piercing na dopełnienie naszego dzieła? - uśmiechnął się zawadiacko.
- W pępku i brwi, poproszę.

Little stories&poemsWhere stories live. Discover now