Moje kroki odbijały się echem od marmurowej posadzki. Wtórował im szum wiatru przedzierający się przez zamkowe mury i wysokie okna. Tu na dole panowała surowość i ciemność. Jedynie płomienie pochodni tańczyły pomiędzy uśmiechajacymi się sztywno podobiznami monarchów. Podążały za mną wzrokiem. Nie czułam się tu swobodnie, lecz to się zmienilo, gdy pchnęłam masywne, bogato zdobione drzwi przede mną. Ogarnęła mnie atmosfera spokoju, równowagi graniczącej z intymnością. W centrum komnaty dumnie egzystował on. Siedział na krwisto czerwonym, pozłacanym otomanie, z nogą założoną na nogę i palcami splecionymi na podbrzuszu. Jego czarno-szary smoking eksponował atuty ciała monarchy. Srebrzysta biżuteria rozświetlała mu podkreślone czernią, owiane tajemnicą oczy. Blond włosy były jego bogactwem. Szalały w nich burze piaskowe i mieniło się złoto. Utkwiłam wzrok w jego soczysto różowych wargach, jednak bardziej zaciekawiły mnie wbite w uszy metaliczne krzyże. U jego stóp roztaczał się dywan z egzotycznej roślinności, która oplatała mu nogi. Nad jego głową wisiał kryształowy kandelabr, który wraz ze świecami oświetlał to miejsce. Nie wiem skąd pochodziły barwne dymy i i neonowy poblask, jakby sama obecność króla zwiastowała magię. Za nim, z sufitu zwisał burgundowy baldachim osłaniający białe kolumny owinięte w winorośl. Z każdym moim krokiem otaksowywał mnie wzrokiem z coraz większą głębią i połowicznym zabójczym uśmiechem. W mojej dłoni mienił się nienaturalnie seledynowy napój. Stanęłam za nim, wsunęłam rękę pod jego kołnierz, pieszcząc jego szyję. Jego oddech stał się głębszy. Był zakazany, ale słyszalny dla mnie. Odchylił głowę do tyłu w ekstazie. Wlałam mu w usta słodki eliksir. Aż do ostatniej kropli. Płynny kunszt w kryształowym kielichu.
-Czymże mnie napoiłaś, moja miła?- zapytał niskim głosem, należacym równocześnie do boga, jak i do diabła.
Obeszłam wersalkę, by stanąć z monarchą twarzą w twarz. Moje ciało okrywał jedynie delikatny, biały welon mieniący się różem. Król usiadł na krawędzi i oparł palce na moich nagich biodrach. Wsunął rękę pod jedwabną chustę na moim brzuchu, by odkryć tę część ciała i obdarzyć ją przenikliwym spojrzeniem srebrzystych oczu. Głaskał ją czule. Później ustami. Coraz wyżej i namietniej. Na spotkanie moim spragnionym wargom. Pnącza zieleni oplotły nasze nogi, bujne bluszcze przycisnęły nas mocno do siebie, byśmy w swoich ramionach chwiejnie opadli na majestatyczną czerwień królewskiego łoża.
- Byś więcej nie mógł zasnąć. - westchnęłam pomiędzy pocałunkami. On poluzował szary koronkowy kołnierz mocno ściśnięty na szyi. Wtedy pojęłam, że wino zaczęło wrzeć w jego królewskiej krwi. Nasze talie oplotliśmy moją jedwabną chustą. Szaleńczo się obejmowaliśmy, doświadczając bolesnej bliskości ciał.Nazajutrz, gdy do komnaty zawitał ranek, a ja zobaczyłam ją w jaśniejszym świetle, wydało mi się jakbym znalazła się w innej części zamku. Wszystko było naturalne, jakby wyblakłe, nie emanujące już tak
czarem nocy. Za to w powietrzu dało się wyczuć maestrię. Rośliny się rozwinęły, mogłeś dostrzec idealne proporcje architektury, sztuka wokół stała się niewzruszona (zapewne obrazy poprzednich władców na korytarzu nie rozmawiały już między sobą, ani nie podążały przerażająco wzrokiem za przechodniami, tak jak wczoraj). Mój oddech był spokojny, jak nigdy wcześniej, ale nie przez to, co widziałam, lecz to, co czułam. Mój król jeszcze spał, gdy mój dotyk napawał się jego ciałem, dając mi przy tym euforyczne odprężenie. Elastyczna skóra i delikatnie zarysowane mięśnie tancerza. Gdy się obudził od razu stał się ucieleśnieniem boga, pełen seksapilu, niemal kobiecego wdzięku i gracji. Ruchy monarchy skrywały wewnętrzną potęgę, sprawiały, że mu się poddawałam. Jego pocałunki były silne, a usta wypoczęte. Leniwie się przytylaliśmy, by na nowo poznać nasze ciała. Ktoś nam jednak w tym przeszkodził. Nie wiadomo kiedy, jakby spod ziemi wyrósł lokaj. Stał przed nami w czarnym eleganckim smokingu, sztywno niczym posąg, emanując wysoką klasą. Miał czarne, kręcone włosy i trupio bladą karnację. Wzdrygnęłam się na ten widok i jeszcze bardziej przylgnęłam do króla.
-Panie? Nie jestem godzien przerywać królewskiej parze, lecz zechciej mnie wysłuchać. - Nawet jak mówił, nadal zdawał się być rzeźbą. Owinęłam się ciaśniej szklisto białym prześcieradłem. Król to zauważył i rzekł do mnie anielskim głosem, bym się nie martwiła:
-Spokojnie, ufam mu. To mój bardzo bliski przyjaciel. - na słowo przyjaciel wpatrzył się w jako jedyne soczysto czerwone wargi sługi, i oblizał swoje. - W czym mogę pomóc, Desmondzie?
-Niestety, sprawa życia i śmierci, królu. - Jego serce pewnie waliło z powagi sytuacji, lecz nie dawał tego po sobie poznać. Niepokojąco opanowany jak zawsze.TO BE CONTINUED...
YOU ARE READING
Little stories&poems
Short StoryWhole imagination thing is going on here. Just a little bit of art. Hope u enjoy it!😘