🅘

7K 183 37
                                    

Jechałam ulicą na moim ścigaczu. Strzałka na liczniku wskazywała już dwieście. Wiatr uderzał w nas z ogromną prędkością, a włosy wraz z nim fruwały mi na wszystkie strony. Poczułam jak mój chłopak obejmuje mnie mocniej w pasie. Uśmiechnęłam się na to. On miał tylko prawko na samochód, więc nie mógł go prowadzić. Ja wolałam bardziej motor od auta. Uważałam, że dwukołowiec daje więcej frajdy niż cokolwiek innego. Jednak to nie oznacza, że nie mam prawka na samochód. Niestety, ale motor nie zawsze sprawdza się tak jak samochód.

Położyłam dłoń na jego dłoni. Uwielbiałam, kiedy tak się do mnie przytulał. Zwłaszcza teraz, kiedy widywaliśmy się stosunkowo rzadko.

Byliśmy ze sobą już trzy lata i szczerze muszę przyznać, że były to najlepsze trzy lata mojego życia. Brendan był cudownym facetem i szybko zaaklimatyzował się w sforze. Jednak dwa lata temu zaczął studia za granicą, przez co wyjeżdżał bardzo często. Mi się to oczywiście nie spodobało, jednak nie chciałam go hamować. Byłam przyzwyczajona do myśli, że kiedyś będę musiała być przywiązana do jednego mężczyzny, ale on nie. On nie dojrzewał z tą myślą, a ja nie chciałam odbierać mu wolności wyboru i spełniać własnych marzeń. Zwłaszcza, że ja też chciałam wyjechać. W tym roku napisałam maturę i wybieram się na studia. Chociaż to czy pojadę nie jest pewne, bo to .

Zaparkowałam pod domem chłopaka, a ten szybko zsiadł z motoru. Spojrzałam na jedno z okien, a potem z powrotem na Brendana. Jego rodzice mnie nienawidzili. Wiem to, bo kiedyś na jednej ze wspólnych kolacji wyszli do kuchni i mnie obgadywali. Usłyszałam to dzięki wilczemu słuchowi. Najpierw zrobiło mi się przykro, jednak potem dotarło do mnie, że to nie oni mają mnie lubić tylko ich syn. Ale gdy już wiedziałam, że w ich oczach jestem niedojrzałą i rozpuszczoną gówniarą to po prostu przestałam się z nimi widywać. Nie będę przecież udawać, że nic nie wiem i super się dogadujemy. Jeśli mnie nie lubią to nie będę się narzucać.

- Do jutra wilczku. - Powiedział, zdejmując w tym samym czasie kask z głowy. Podał mi go i podszedł o krok zdejmując mi moją bandanę z twarzy, i mocno mnie pocałował.

Mam tylko jeden kask, więc zawsze każe go włożyć mojemu mate. Mnie on w zasadzie jest niepotrzebny. Jestem cholerną niezniszczalną hybrydą. Kask noszę tylko wtedy, kiedy wiem, że rodzice mogą mnie zobaczyć. Gdyby tata mnie bez niego zobaczył to mogłabym zapomnieć o moim ukochanym ścigaczu.

- Kocham cię, Vir. - Cmoknęłam go jeszcze w policzek i założyłam na siebie kask.

Dla niewtajemniczonych - słowo ''vir'' po łacinie oznacza ''człowiek''. Skąd mi się to wzięło? Mój kochany dziadek, od strony mamy, kiedyś miał wielki problem z tym, że mój mate to człowiek. Nazwał go wtedy Vir, a mi się spodobało. No i tak już zostało.

Odpaliłam ponownie motor i ruszyłam w kierunku domu. Chciałabym być w nim jak najszybciej. Niestety mój ojciec, im jestem starsza, tym jest bardziej nieznośny. Jest zły, kiedy wracam bardzo późno, dlatego staram się tego nie robić. Szczerze to wolałabym nie mieć obstawy pod postacią delt do końca życia. One tylko psują dobrą zabawę.

Na szczęście już po chwili byłam przy wjeździe na teren domu głównego. Pokazałam strażnikowi legitymacje i przejechałam przez bramę. Tata rok temu postawił mur wokół domu głównego i najbliższych mu budynków. To dlatego, że ludzie stali się zbyt natrętni, a buntownicy odważniejsi.

Zaparkowałam przed domem i zdjęłam kask z głowy, wieszając go na kierownicy. Wyjęłam kluczyki ze stacyjki i tak go zostawiłam. Nie bała się, że go ukradną. W końcu to dom watahy, a tutaj wszyscy się znają. Po za tym bez przerwy jest patrol, a w garażu nie ma już miejsca. Nawet jeśli Niko wyjechał na szkolenie do akademii to i tak w garażu stoją już cztery auta. Tak, mam też samochód. Jednak motor nie zawsze jest najbardziej praktyczny. No i czasem pożyczam go Elio, a on by mnie zabił, gdybym tknęła jego mustanga. Taka sprawiedliwość.

Weszłam do domu i od razu poczułam zapach mięsa i krwi. Chyba zdążyłam akurat na kolację. Weszłam do kuchni gdzie przy stole siedzieli już moi rodzice i bliźniak. Niko wracał z akademii tylko na ważniejsze święta. No i ma dwa tygodnie wolnego w trakcie wakacji, więc rzadko go widuję. Nad czym nieco ubolewam. Elio za to znalazł swoją przeznaczoną, więc rzadko bywa w domu.

- No wreszcie. - Rzucił mój ojciec spoglądając w moją stronę. - Powiedz mi, gdzie ty się włóczysz całymi dniami?

- Tato, mój mate wczoraj wrócił z Ameryki. To chyba normalne, że chciałam spędzić z nim trochę czasu. Nie widziałam go pół roku. - No dobra może nie pół roku, ale oni nie muszą o tym wiedzieć. Usiadłam przy stole, a tata kopnął mnie w kostkę.

- Wynocha do przedpokoju zdjąć buty. - Polecił tym swoim ostrym tonem który nie znam sprzeciwu.

Przewróciłam oczami i zrobiłam co mi kazał. Tata robił się coraz gorszy. Nie wiem, czy to syndrom pustego gniazda, czy wiek, ale coraz trudniej było z nim wytrzymać.

Wróciłam ponownie do jadalni, tym razem bez butów, i ponownie zajęłam miejsce przy stole.

- Coś jeszcze? - Spytałam, unosząc jedną brew.

- Och, kochanie. - Mama pocałowała tatę w policzek. - Robisz się zrzędliwy jak stara baba. Nasze dzieci są już dorosłe.

Richard jedynie burknął coś pod nosem, sadzając sobie mamę na kolanach. Mimo wszystko trochę go rozumiałam. Wilkołaki zawsze mają bardzo dużo dzieci. Taka średnia to u nas ośmioro. A tata miał tylko trójkę. Niestety, mama już przekroczyła wiek płodności i na więcej nie mają co liczyć.

- Spokojnie. Będą wnuki to je będziecie bawić. - Oświadczyłam, jednak nie do końca to przemyślałam.

- Jestem zbyt młody na wnuki. - Oświadczył mój ojciec. - A ty za młoda na dzieci i z resztą na seks też. I mam nadzieję, że o tym pamiętasz.

- Tak, tato. Naprawdę pamiętam tę rozmowę i nie mam ochoty do niej wracać. - Stwierdziłam, nakładając jedzenie na talerz.

Kiedy skończyłam szesnaście lat ojciec przeprowadził ze mną bardzo poważną rozmowę. Najdłuższe dwie godziny mojego życia... Niestety, wszystkie młode wilkołaki muszą to przejść. To w wieku szesnastu lat zaczyna się nam bardzo mocno rozwiać popęd seksualny. Dopiero w tym wieku wilkołak zaczyna w pełni odczuwać skutki pełni. Nawet nie chce mówić co się ze mną działo podczas mojej pierwszej pełni po szesnastych urodzinach. Myślałam, że zajadę Brendan, jednak on dzielnie się trzymał i przyznam, że jak na prawiczka dobrze się spisał. W ogóle on twierdził, że w życiu nie miałam tak bezcennej miny, jak wtedy kiedy powiedział mi, że to też jego pierwszy raz. I może ktoś powie, że szesnaście lat to trochę mało jak na pierwszy raz, jednak ja czułam się w pełni gotowa tak samo jak mój partner. Poza tym już wtedy wiedziałam, że Brendan to ten jedyny.

- I jutro rozumiem, nie spotykasz się z chłopakiem. - Spojrzał na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem, po którym przechodzą mnie ciarki.

- Tylko rano. Po południu będę już w domu zamknięta na cztery spusty. - Obiecałam, mając na uwagę jutrzejszą pełnię. - Za to ty i mama idziecie do domu watahy, prawda?

- Tak, skarbie. - Zapewniła mnie mama. - Nie będziecie musieli tego słuchać.

- No dziękuję za tę szczególną łaskę.

Tata poczochrał mnie po włosach, a ja zaśmiałam się lekko. Ostatnie trzy lata były wyjątkowe. Tak dobre, jak jeszcze żadne. Dlatego bałam się, że w każdej chwili coś może pójść nie tak. Co patrząc na moje życiowe szczęście było bardzo prawdopodobne...

Królowa alfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz