Siedziałam przy stole, słuchając rozmów ojca i wujka. Jak ja tego nienawidziłam w spotkaniach rodzinnych. Siedzisz i słuchać o sprawach, które w ogóle cię nie obchodzą. Takich jak to czy Twój wujek kogoś ma i o sprawach watahy. No i przy okazji oczywiście trzeba obgadać mnie i moje rodzeństwo. Moi rodzice nie byliby sobą, gdyby na nas nie ponarzekali. Patrzyłam na talerz, słuchając rozmów taty i wujka, w które co jakiś czas wtrącała się mama. Spojrzałam na nich kątem oka, pytając sama siebie za jakie grzechy? Przecież jestem w miarę grzeczna. A nawet jeśli niewielu zasługuje na tak okrutną karę.
- Toni. - Zwrócił się do mnie wujek, wyrywając mnie z zamyślenia. Spojrzałam na niego na znak, że słucham. - Proponuję treningi dwa razy dziennie. Rano i w południe.
- Dobra. - Wzięłam łyk herbaty, odliczając minuty do momentu kiedy będę mogła stąd wyjść.
- Tylko nie wstawaj jak dzisiaj. - Wujek zaśmiał się lekko, a ja przewróciłam oczami.
- O to naprawdę nie musisz się martwić. Jutro będę w lepszej formie. - Zapewniłam, odsuwając od siebie talerz. Zdołałam się już najeść.
- Mam nadzieję. Żeby cię przyjęli, naprawdę musisz się postarać. - Stwierdził Cole, jakby to wcale nie było takie oczywiste.
- Wiem i gwarantuje, że ich zaskoczę. - Zapewniłam, uśmiechając się cwaniacko. - Pokaże im, co to znaczy prawdziwy wojownik.
- Na to liczę. W końcu musisz godnie reprezentować rodzinę. - Klepnął mnie po plecach, a ja przewróciłam oczami. - Mówił ci ktoś kiedyś, że tak się nie robi, bo się ślepnie?
- A ty co szykujesz się do roli ojca? - Spytałam rozbawiona, szturchając go łokcie w żebra. - Nie mów, że w końcu znalazłeś mate, a może coś spłodziłeś po kątach?
- Na wszystko zawsze trzeba być gotowym. Nie wiadomo kiedy los sprawi, że tabletki nie zadziałają lub stanie się coś innego. A ty będziesz zmuszony zmienić całe swoje życie dla tej jednej istoty.
Pewnie, gdyby nie ten głupi żart doktora nawet bym się zaśmiała. A możliwe, że to ja za niedługo zmienie całe swoje życie a Brendan razem ze mną. Szczerze przerażała mnie myśl o zostaniu młodą matką. Nie no spokojnie. Przecież to nieprawdopodobne. Szansa jedna na milion. Na pewno nie jesteś w ciąży.
- Dobra, ale chociaż nie męczyłbyś dziecka tymi okropnymi tekstami. - Starałam się ukryć pewien dyskomfort spowodowany tematem, na który zeszliśmy.
- No, żebyś Ty nie była pierwsza. - Rzucił rozbawionym. - W końcu to ty tu jesteś sparowana. Pewnie już tam kręcicie się w czasie pełni po materacu. - Wujek poruszył sugestywnie brwiami, a mój ojciec mało nie zaksztusił się pitą kawa na co mama wybuchnęła śmiechem.
- No bardzo śmieszne misia. - Oświadczył mój oburzony ojciec. - Ja się tu martwię, na zawał schodzę, a ty się śmiejesz.
- Richard słońce jesteś przewrażliwiony jak stara baba. - Stwierdziła moja mama, na co ja i Cole wybuchnęliśmy śmiechem. - Nasza córka to dorosła kobieta, która skończyła liceum i napisała maturę. Może, robić co chce. Może nawet legalnie kupić alkohol. Nie możesz się tak zachowywać do końca życia.
- Porozmawiamy o tym, co wolno naszej córce na osobności. - Stwierdził mój ojciec, wracając do picia kawy. - A ty bracie lepiej uważaj. Dzieci to trudny temat i lepiej się w to nie pakować za młodu.
- Broń mnie księżycu, żebym ja taki nie był jako ojciec.
Zaśmiała się lekko, czując wibracje telefonu w kieszeni. Korzystając z okazji, że ci zaczęli się rozwodzić nad rodzicielstwem, ja sprawdziłam wiadomość. Pewnie byłam mało subtelną jednak to nie ważne. Jestem w domu, nie na nie wiadomo jakim spotkaniu z samym królem.
Brendan: Idziemy dzisiaj na piwo do Maxa. Napisz błagam, że możesz iść, bo oni mnie zamęczą, jak nie przyjdziesz.
Toni: Na pewno nie byłoby tak źle.
Brendan: Czasem mam wrażenie, że zapraszają mnie tylko po to byś ty przyszła. Więc błagam, przyjdź.
Nagle poczułam, czują oddech za uchem. Zablokowałam telefon i spojrzałam na wujka. Przy okazji zmądrzyłam nos jakbym na niego warczała. Jak ja nienawidze, kiedy ktoś czyta moje wiadomości.
- Co ty taka przyklejona do tego telefonu? Pewnie ten twój facet pisze co? - Spytał, poruszając sugestywnie brwiami.
- Żebyś widział. Planuję nie skończyć jako stara panna. - Podniosłam się z miejsca i ruszyłam do wyjścia. - Wychodzę, nie wiem kiedy wrócę.
- Anthwanette co to za zachowanie młoda damo? - Słyszałam, jak ojciec wstaje z krzesła i poczułam na sobie jego spojrzenie. - Z kim wychodzisz i po co?
- Ze swoim chłopakiem. Idziemy spotkać się z jego ludzkimi znajomymi i Maxem. - Odwróciłam się przodem do Richarda. - Nie mam pojęcia, kiedy wrócę. Jestem dorosła.
- I jutro z rana masz trening. O dziewiątej widzę cię w domu. - Oświadczył mój ojciec, chcąc wyprowadzić mnie z równowagi. A przynajmniej tak się zachowywał.
- Wrócę o jedenastej. - Przyznaje, to było głupie. Jednak mam już dosyć tej kontroli.
- Toni za kogo ty się uważasz? - Spytał mój rozbawiony wujek, chcąc rozładować napięta atmoswere.
- Za cholerną królowa alfa. - Oświadczyłam z szerokim uśmiechem, opuszczając kuchnie.
Pobiegłam na górę, chcąc się przebrać i umyć przed wyjściem. Zgarnęłam szybko bieliznę i udałam się do łazienki. Szybko się umyłem i ubrałem na razie sam stanik i majtki. W takim stanie wróciłam do pokoju, w którym wybrałam ubrania. Postawiłam na przetarte czarne dżinsy i czarny podkoszulek. Do tego ubrałam glany i skórzana czerwona kurtkę. Włosy pozostawiłam rozpuszczone i założyłam nieco większe kolczyki koła. Wyglądałam okej. Jak na wyjście na piwo będzie jak znalazł. Zgarnęłam jeszcze kluczyki od motoru, portfel i telefon. Mam wszystko? Chyba tak.
Zbiegłam na dół, gdzie już czekał mój ojciec. No jakże by inaczej. Zmierzył mnie intensywnym spojrzeniem i nic nie powiedział. Chyba uznał, że może mnie tak wypuścić z domu.
- Miłej zabawy. - Rzucił jeszcze na dowidzenia. - Byle nie za miłej. - Szepnął, bardziej do siebie ja to jednak usłyszałam.
- Też cię kocham.
Wyszłam z domu i wsiadłam na motor. Szybko napisałam chłopakowi, że zobaczymy się pod barem Max'a. Max jest wilkołakiem, który prowadzi kilka biznesów. Na wspólne z dwoma braćmi prowadzi bar. A z siostrą studio tatuażu i piercingu. To on wykonuje wszystkie moje tatuaże. A jego siostra wykonywała wszystkie moje przekłucie. Nie ufam sobie na tyle, by same je sobie robić. A u nich mogę liczyć na zniżkę stałej klientki.
Wsadziłam kluczyki do stacyjki i bez problemu opuściłam teren domu watahy. Ojciec musiał już poinformować strażników, że mają mnie puścić. O dziwo nikt za mną nie pojechał. Czyżby się zorientowali i byli bardziej ostrożni? A może mama zainterweniowała? Nie ważne i tak będę musiał się pilnować. Nie pozwolę nikomu zepsuć tego dnia.

CZYTASZ
Królowa alf
Manusia SerigalaAnthwanette dziwne imię dla dziwnej dziewczyny. Wszyscy jednak mówią mi Toni, bym mogła poczuć się choć odrobinę normalna. Jednak czy królowa rasy, która nawet nie istnieje, może czuć się normalnie? Zwłaszcza kiedy do gry wkraczają wyznawcy starego...