Poczułam jak ktoś, porusza moją ręka. Uchyliłam powieki i ujrzałam przedwiecznego, który zakuwał moją rękę w kajdany. Poczułam złość i rządzę krwi, których nigdy w życiu nie czułam. Obudziło się we mnie coś, czego nie znałam. Podniosłam się gwałtownie, łapiąc wampira za szyję. Spojrzał na mnie zaskoczony. Raczej wątpił, że, obudzę się aż tak wcześnie. Z mojego gardła wydobyło się warczenie. Wysunęłam pazuru w celu rozszarpania mu gardła, jednak wampir widocznie chciał jeszcze pożyć. Złapał mój nadgarstek i odrzucił mnie na kilka metrów. Stare wampiry są silne i doświadczone w dodatku on był dawniej doradcą króla. To czyni z niego groźnego przeciwnika. No, ale to wiedziałam od samego początku.
- Myślałem, że mimo wszystko poddasz się bez walki. Wcześniej wydawałaś się, mniej waleczna. - Stwierdził, zdejmując z siebie marynarkę. - No, ale jeśli tak to niechaj będzie.
- Oby piekło miało dla ciebie litość. Bo ode mnie na pewno jej nie uświadczysz. - Warknęłam, podnosząc się z ziemi.
Wampir zaśmiał się gardłowo, a ja wiedziałam, że mam nad nim pewną przewagę. Mianowicie czas. On musi mnie zabić o północy. Czyli muszę przede wszystkim do niej dotrwać i nie dać się zabić. Wysunęłam pazury i zawarczałam, prezentując kły. Na wampirze jednak nie zrobiło to wrażenia. No tak w końcu pewnie nie jedną hybrydę zabił.
Stałam w miejscu, czekając na jego ruch. W moim interesie było to przeciągnąć jak najmocniej. Dlatego też czekałam. Moje oczy nieustannie zmieniały kolor, czemu towarzyszyło lekkie szczypanie. Było to co najmniej nieprzyjemne, a ja nic nie mogłam z tym zrobić co dodatkowo mnie irytowało. Starałam się jednak nie zwracać na to zbytnio uwagi. Miałam znacznie poważniejsze problemy na głowie.
W końcu wampir ruszył w moim kierunku i nim zdołałam zareagować, uderzył pięścią prosto w moja twarz. Wycofałam się, by nie stracić równowagi. Na oślep wzięłam zamach i usłyszałam jak moje pazury dra materiał. Wycofałam się i spojrzeniami odnalazłam mężczyznę. Podarłam jego koszule, jednak mu nic nie było.
Ruszyłam przed siebie i wskoczyłam na ołtarz, od którego się odbiłam. W ten sposób udało mi się zaatakować wampira od góry. Wbiłam pazury w jego ramiona a, kły zatopiłam w jego szyi. Jego krew była paskudna, a ja poczułam jak chce mi się wymiotować. Taka jest reakcja na picie krwi drugiego krwiopijcy. Przedwieczny odwrócił się gwałtownie i wbił mnie w ścianę. W końcu musiałam wyjąć kły z jego ciała. Wtedy nakrył moja twarz swoją dłonią i uderzył nią w ścianę. Moje ciało przeszła fala bólu a moje pazury się schowały. W ten sposób wampir mnie z siebie zrzucił. Złapał moje ubrania i podrzucił mnie tak, że uderzyłam o sufit, a następnie o podłogę. Zanim zdołał to powtórzyć, zebrałam się z ziemi i mu uciekłam. Zatrzymałam się parę metrów dalej i jęknęłam z bólu.
- Liczyłem, że poradzisz sobie lepiej. - Przyznał, ścierając krew z szyi.
- A ja liczyłam, że przedwieczny nie będzie gadatliwy. Obaj się przeliczyliśmy. - Wyprostowałam się na nogach i spojrzałam na niego, nie tracąc determinacji.
Teraz walczyłam o coś znacznie ważniejszego niż własne życie. Walczyłem o życie bliskich i co zabawniejsze chyba też o losy całego świata. Kto by pomyślał, że, tak skończę.
Wampir zaśmiał się, ewidentnie dobrze się bawiąc. Ja splunęłam chcąc pozbyć się paskudnego smaku krwi z ust. Już rozumiem, dlaczego nie pije się krwi wampirów. Smakuje tak paskudnie jak mówią.
Tym razem to ja pokonałam dystans, który nas dzielił. Wymierzyłam cios prosto w twarz wampira, a następnie kopłam go z pół obrotu. Chciałam powtórzyc mój ostatni ruch, jednak ten złapał moją kostkę. Uśmiechnął się złowieszczo i obrócił się wokół własnej osi, w pewnym momencie mnie puszczając. Ja uderzyłam o ścianę.
Czułam, że jestem w totalnej dupie. Nie byłam tak dobrze wyszkolona, jak on. Nie miałam z nim żadnych szans. Jednak jeśli nie mam szans przeżyć, muszę to przeciągnąć chociaż na tyle by stracił czas. Tak by chociaż nie mógł posiąść mocy hybrydy. Już tylko o to walczyłam.
Ponownie pozbierałam się z ziemi. Czułam, że to on ma kontrolę nad sytuacją. Musiałam więc zrobić coś, czego się nie spodziewał. Miejmy nadzieję, że księżyc jest dzisiaj po mojej stronie. Ruszyłam w jego stronę, w pewnym momencie schodząc na kolona. Wbiłam pazury w jego udo zostawiając na nim głębokie ślady. Nim zdążył się zorientować co się stało, stanęłam na równe nogi. Odbiłam się od ściany i owinęłam nogi wokół jego szyi. W ten sposób udało mi się go przewrócić. Szybko zmieniłam pozycje i znalazłam się nad nim. Zamierzałam wyrwać mu serce, dlatego rękę zbliżyłam gwałtownie do jego klatki piersiowej. On jednak złapał mój nadgarstek i wygiął moją rękę pod nienaturalnym kątem. W ten sposób wyrwał moja rękę z barku. Zawyłam z bólu robiąc kilka kroków w tył, by mu się wyrwać.
Teraz nie pozostali mi nic oprócz przemiany. To nastawi rękę. Jednak czy on właśnie na to nie liczy? No cóż, nie mam większego wyboru. Nie nastawię ręki w inny sposób, bo nie umiem. Do moich uszu doszedł dźwięk łamiących się kości, a ja po chwili stałam na czterech lapach. Warczałam na wampira, który widocznie zaczął się denerwować. Czyli zaczyna brakować mu czasu. Uniosłam ogon na znak dominacji i stanęłam, prężąc się jak struna. Postawiłam sierść i uszy a kły odsłoniłam.
- Urocze. - Rzucił ścierając krew, która spływała mu z nosa.
Rzuciłam się na niego, a ten mnie złapał. Zacisnął swoje ręce na moim ciele i zaczął je miażdżyć. Zaczęłam się wyrywać, jednak niewiele mi to dało. Wampir był silny i miał doświadczenie. Usłyszałam jak moje kości się łamią i wpadłam w panikę. W końcu mężczyzna stracił równowagę i upadł, a ja przygniotła go cielskiem. Szybko się odwróciłam i otworzyłam szczękę, a on ja złapał. Zacisnął dłonie tak, że wbijały się w nie moje kły. To musiało być cholernie bolesne, jednak on walczył o życie. W końcu zaczął mnie kopać. Ja w odpowiedzi oparłam na nim przednią łapę i wbiłam pazury w jego tors.
To były ostatnie minuty tej walki. Oboje byliśmy zmęczeni i poranieni. W końcu wpadłam na pomysł. Obróciłam łeb a on w panice, wbił się w moja szyję. Odruchowo pociągnął kilka łyków, a ja odskoczyłam. Wampir zwymiotował, zwracając moja krew. Kiedy skończył, doskoczyłam do niego i zacisłam szczękę na jego głowie. Włożyłam resztę siły w oderwaniu głowy od reszty ciała. Kiedy mi się to udało otworzyłam pysk a, jego głową upadła i przeturlała się kawałek.
Odeszłam od jego zwłok. Byłam ledwo żywa. Odmieniłam się, by złamane kości się nastawiły. Z ziemi zgarnęłam jego marynarkę i się nią okryłam. Oparłam plecy o chłodną ścianę, co przyniosło ulgę. Zsunęłam się po niej i położyłam dłonie na brzuchu, który zaczął mnie boleć. To w końcu był koniec.
CZYTASZ
Królowa alf
Kurt AdamAnthwanette dziwne imię dla dziwnej dziewczyny. Wszyscy jednak mówią mi Toni, bym mogła poczuć się choć odrobinę normalna. Jednak czy królowa rasy, która nawet nie istnieje, może czuć się normalnie? Zwłaszcza kiedy do gry wkraczają wyznawcy starego...