🅧🅧🅧🅘🅧

1.3K 75 35
                                    

Ostatni raz przepatrzyłam walizki. Dzisiaj miałam wyjechać. Szczerze czułam się z tym trochę dziwnie. Bo kiedy wyjadę, zapomnę o swoim dotychczasowyn życia. Zacznę wszystko od nowa i pewnie już nigdy nie wrócę do tego, co było kiedyś. Sześć lat studiów, a potem przeprowadzka za ocean na nowy kontynent. Po to, by na nowo ułożyć sobie życie z Brendanem. Porzucę wszystko, co znałam na rzecz kompletnie nowych ludzi i miejsc. Brzmi przerażająco. Jednak chyba na tym polega życia. Na podejmowaniu często trudnych decyzji, których konsekwencje będą się za nami ciągły aż do końca. Co przeżyje? Jak bardzo się rozczaruje? Ile stracę? Tego na ten moment nie wiedziałam. Jednak miałam w końcu przyjdzie, mi się o tym przekonać. I być może wtedy wyklnę się za głupie decyzje. Jednak teraz się na nie decyduje. Świadoma tego, że to może się źle skończy. Podejmuje ryzyko gotowa ponieść konsekwencje.

- Toni jedziemy! - Głos Niko dochodzący z dołu wyrwał mnie z moich rozmyślań.

Zgarnęłam ostatnie torby i zaniosłam je do samochodu. Niestety na jakiś czas muszę pożegnać motor. Niestety nie opłaca mi się brać i auta i ścigacza. A auto wygrywa, jeśli chodzi o praktyczność. Więc podjęcie decyzji było dosyć proste. Zamknęłam bagażnik i spojrzałam na rodziców stojących przed domem. Podeszłam do nich i ostatni raz przytuliłam mamę.

- Będę tęsknić. - Rzuciłam, uśmiechając się szeroko.

- My też skarbie. - Zapewniła zaczesując kosmyk moich włosów za ucho.

- Hej przynajmniej nieco odpoczniecie. - Stwierdziłam, a mama zaśmiała się w dziwny sposób. - Powiedziałam coś nie tak?

- Toni muszę wam coś powiedzieć. - Oświadczyła mama a moi bracia do nas podeszli. - Jestem w ciąży.

Na te słowa odebrało mi mowę. Przecież to nie jest możliwe! Wampiry tracą płodność po przekroczeniu dwudziestego piątego roku życia. Więc jakim cudem mama była w ciąży. Spojrzałam na nią zszokowana, oczekując jakiś wyjaśnień.

- No, ale jakim prawem. - Wypalił Elio, który chyba jako pierwszy zdołał się odezwać.

- Lekarz stwierdził, iż możliwe, że to dzięki wilczym genom waszego ojca. Od jakiegoś czasu lekarze spekulują czy jeśli wampir sparuje się z przedstawicielem innej rasy to, czy będzie mógł mieć dzieci po czasie. Wszystko wskazuje na to,
że takie rzeczy się zdarzają. Jednak nie jest to na razie na tyle potwierdzone, by ogłaszać to powszechnie. - Wyjaśniła mama, a ja uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. - Ponoć, nawet jeśli partnerem jest człowiek czy wilkołak to szanse są bardzo małe. I pewnie nie będzie to wampir. Jednak zawsze to nadzieja na dziecko prawda?

Od lat wampiry i wilkołaki się nie krzyżowały. A co do ludzi to wampiry za nimi nie przepadają. Traktują ich raczej jako jedzenie jak druga istotę rozumną. Dlatego tworzenie takich rodzin mieszanych jest rzadkie, może też dlatego nie udało się tego jeszcze udowodnić. Brzmi to całkiem logicznie. W końcu ta blokada ma służyć zmniejszeniu ilości wampirów. A skoro urodzi się wilkołak lub człowiek to chyba wszystko jest jak należy, prawda? Jednak czy to ważne? Ważne jest tylko to, że będę miała młodszą siostrę lub młodszego brata.

- Mamo to cudownie. - Przytulila ją, mocno wiedząc, że to dobre wieści.

Rodzice cierpieli na syndrom pustego gniazda. I naprawdę jeszcze jedno dziecko dobrze im zrobi. Zwłaszcza tacie, który jest wilkołakiem i posiadanie dużej rodziny jest dla niego bardzo oczywiste.

- Wiem skarbie. Tata też się bardzo cieszy. - Moi bracia przyłączyli się do uścisku.

- Tylko na siebie uważaj. Bo jak nie będziesz, to rzucę studia i wrócę do domu. - Ostrzegłam, ją na co mama się zaśmiała.

- Jesteś tak bardzo podobna do taty. I nie bój się. Tata nie pozwoli mi się przemęczać. - Zapewniła, uśmiechając się szeroko.

- Ja tam liczę na brata. - Stwierdził Niko, na co Elio zbił z nim piątkę.

- Zdrajca. - Rzuciłam do bliźniaka. - I chyba nie będziemy robić zakładów?

- Jak nie chcesz, to nie rób. - Rzucił Niko, na co przewróciłam oczami.

- Dziewczynka. - Wtrąciłam. Chyba nikt nie sądził, że daruje sobie zakład z braćmi. Poza tym jak wygram, to będę ich o to męczyć do końca, życia.

- Dobra to mamy obstawione. - Podsumował Elio, na co mama zmierzyła nad wszystkich zabójczym spojrzeniem.

- Jesteście okropni. - Oświadczyła mama, kręcąc głową.

- Też liczę na dziewczynkę. - W końcu odezwał się Richard. - Synów już mam dwóch a teraz liczę na drugą córkę.

- Nawet ty Brutusie przeciwko mnie. - Adelajda westchnęła głośno, na co nasza trójka się zaśmiała.

- Dbajcie o siebie. - Ojciec ponownie skupił na nas uwagę. - I mi tam nie przynieście wstydu. - Poczochrał mnie i Niko po włosach.

- My nigdy tato. - Zapewnił mój brat, poprawiając brązowe włosy.

- Skupcie się na nauce i się nie obijajcie. A przede wszystkim jak dzwonię to macie odbierać. - Oświadczył, grożąc nam palcem.

- No dobra. - Rzuciłam rozbawiona. - Będziemy odbierać. Nawet może czasem sama zadzwonię.

- Aż tyle to mi nie obiecuj. - Tata parsknął śmiechem. - Kocham was. - Dodał całując mnie i moich braci po czołach.

- Już nie rób wiochy przed watahą. - Rzucił oburzony Niko, spoglądając na członków watahy.

Również na nich spojrzałam i zrobiło mi się nieco przykro. Zdawałam sobie sprawę z tego, że część z nich o ile nie większość widzę ostatni raz w życiu. W końcu już tutaj nie wrócę. No, a przynajmniej nie na stałe. A jednak to tutaj się wychowałam. Ta wataha to moja rodzina. Z częścią z nich bawiłam się za szczeniaka i z nimi się wychowałam. Pamiętam jak z innymi wilkami w moim wieku, próbowaliśmy pierwszy raz alkoholu czy choćby bawiliśmy się w szczeniackie zabawy takie jak alfa i polowanie. Szczerze będzie mi ich brakować. I to nawet bardzo.

Szczerze wyjazd w tej chwili, wydawał mi się bardzo trudny. Jednak wataha sobie poradzi. A o rodziców dzięki ciąży mamy już tak się nie martwię. Wiem, że sobie poradzą no i teraz muszą się skupić na nowym członku rodziny. Chyba wszyscy byli bardziej gotowi na, ten dzień niż ja sama.

Wsiedliśmy do samochodów i odjechaliśmy. Elio również zdecydował się wyjechać dzisiaj. Stwierdził, że nie ma po co dłużej zostawać w domu. Razem z Blanką wynajęli mieszkanie i już teraz chcieli się do niego wprowadzić. Niko musiał wracać, a ja chciałam już być na miejscu by przywyknąć. No i chyba też by odciąć się od tego miejsca, które przywodziło zbyt wiele miłych wspomnień. Brendan wsiadł dzisiaj do samolotu. Jest już pewnie w drodze do Ameryki. Ojciec zacznie go wprowadzać w rodziny biznes. Wyjechał, bo i on poczuł, że nie ma po co zostawać. W zasadzie nie był aż tak mocno związany z tym miejscem.

Nagle ekran mojego telefonu się zaświecił. Przeniosłam na niego spojrzenie i zobaczyłam wiadomość od mojego mate.

Zobaczymy się za sześć lat. 

Królowa alfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz