🅧🅥🅘

1.7K 88 31
                                    

Rozejrzałam się w panice, wykonując dwa kroki w tył. Wampiry napierały na mnie, sycząc złowieszczo i prezentując swoje zabójcze kły. Próbowałam skojarzyć gdzie ten durny kundel mnie wywlókł. I po chwili zrozumiałam, że jestem w mieście "V". Jest to wampirze miasto, do którego według prawa nie może wejść nikt spoza społeczności wampirów. Wchodząc do tego miasta, złamałam prawo a wampiry mogą mnie rozszarpać za złamanie prawa. Ze wszystkich miejsc na tym pieprzonym świecie musiałam trafić akurat tutaj. Czego w ogóle moje wilcze ja tutaj szukało? Do jasnej cholery w życiu już go nie posłucham. Mam to gdzieś. Jeśli ono zawsze będzie mnie tak urządzać, to nie zamierzam go słuchać. Chociaż i tak pewnie nie będzie więcej okazji. 

Wampiry zbliżały się coraz bardziej, w końcu mnie otaczając. Byłam delikatnie mówiąc, w dupie. Za kilka sekund wampiry mnie rozszarpią, a ja nie będę mogła nic z tym zrobić. Nawet nie próbowałam się bronić. Ich było znaczne za dużo. Zamknęłam oczy czekając aż wampiry, mnie rozszarpią. Okropny koniec. 

- Spokój! - Otworzyłam oczy, słysząc czyjś donośny głos. Poznałam tego mężczyznę od razu. To stary wampir, który dowodził tym miastem. Dokładnie ten sam, który śmiał się ze mnie, kiedy byłam dzieckiem. - To wnuczka Meko, czyli należy do naszej społeczności. - Oświadczył stanowczo, a wampiry się wycofały. Mężczyzna średniego wzrostu podszedł do mnie i złapał moje ramię. Pociągnął mnie w ten sposób za bramę miasta. - Co ty tutaj robisz? 

- Gdybym ci powiedziała i tak być nie uwierzył. - Stwierdziłam, wyrywając ramię z jego uścisku. - To skomplikowane i to bardziej niż się wydaje. 

- Złamałaś prawo. Mogły cię rozszarpać. - Oświadczył wkurzony, wskazując palcem w stronę miasta. - A wtedy Meko rozszarpałby mnie. Jesteś jeszcze głupsza, niż wyglądasz. 

Użyłam hybrydziej szybkości i wpadłam na niego. Rzuciłam nim o ceglasty mur wzniesiony wokół miasta i go do niego przycisnęłam. Poczułam jak moje oczy, robią się czerwone. 

- Nie waż się tak do mnie zwracać urzędasie. - Warknęła, przyciskając go do ściany. - Nie znasz mnie, a całe życie mnie oceniasz jakbyś miał do tego cholerne prawo. 

- Dorosła, a nie panuje nad sobą jak ten rozpuszczony szczeniak. - Oświadczył dumnie, nic sobie nie robiąc z moich gróźb. 

- Nie użyłam jeszcze hipnozy ani głosu alfy, jeśli tylko byś chciał, to bez problemu mógłby się obronić. Nie użyłam zdolności, z którymi byś sobie nie poradził. 

- Uwierz mi, że nie chce mnie wyzwać. - Odetchnął mnie od siebie a ja posłusznie się odsunęłam. - Po co ci ta cała moc hybrydy, jeśli nad nią nie panujesz? I po co ci wilk, który prowadzi cię byle gdzie?

- Czekaj skąd...? 

- Już mam swoje lata. - Stwierdził, poprawiając czarną marynarkę. - Wiem jak wygląda wilkołak, prowadzony przez swojego wilka. Całkowicie czarne ślepia i zwierzęca zachowanie. Znam to aż zbyt dobrze. A teraz stąd spadaj. - Przekroczył bramę, a ja posłusznie się wycofałam. 

- Kurwa. - Warknęłam, kopiąc jakiś kamień. 

Oczywiście musiały ponieść mnie emocje. Gdyby nie to może byśmy się dogadali. No, ale nie. Wybuchowa natura wzięła górę. Nie pozostało mi nic jak wrócić do domu. Biegłam, korzystając z hybrydzie szybkości. Szkoda mi było czasu na zwykły bieg. Jednak w połowie drogi musiałam się zatrzymać. Zakręciło mi się w głowie i poczułam, jak robi mi się niedobrze. Oparłam się o jedno z drzew i zwróciłam swój ostatni posiłek. Poczułam dziwny ból w brzuchu. Jednak całkowicie to olałam, kiedy skończyłam wymiotować, umyłam twarz w pobliskim strumieniu i pobiegłam dalej. Już naprawdę nie miałam siły rozwodzić się nad swoim zdrowiem. Jeśli mnie słyszysz ty głupi kundlu, to lepiej się uspokój mam cię już dosyć! 

Kiedy przekroczyłam bramę, prowadząca na teren domu watahy zaczepił mnie jeden z wilkołaków. Po jego minie stwierdziłam, że mam kłopoty. I się pomyliłam. Ja miałam przejebane. 

- Toni ojciec cię szuka. Jest u siebie w gabinecie. - Oświadczył nieco przestraszony wilkołak. Ojciec musiał nieźle ich zjechać. 

- Powiedz mu, że już idę. - Od razu skierowałam się w kierunku domu watahy. 

W tym wszystkim najgorsze było chyba to, że nie chciałam mówić, ojcu co się dzieje. Wtedy pewnie wpadłby na jakiś głupi pomysł, który wcale by nie pomógł. Bo nie miałby na celu rozwiązania problemu a ochronę mnie. 

Bez pukania weszłam do gabinetu a ojciec gwałtownie podniósł się z fotela. I to na tyle, że ten uderzył w ścianę znajdująca się za jego plecami. Zdecydowanie mam przejebane. 

- Coś ty sobie w ogóle myślała, znikając w środku nocy! - Zaczął, nawet nie próbując się uspokoić. - Wiesz, jak się z matką martwiliśmy! Przedwczoraj wyglądałaś jakbyś była no łożu śmierci, a dzisiaj biegasz chuj wie gdzie! Jesteś nieodpowiedzialna! 

No tak byłam ubrana w koszulkę, dresy a na to miałam ubrana skórzaną kurtkę i białe trampki. Iście cudowne połączenie. Mój wilk chyba stwierdził, że nie zamierza marznąć i nas ubierze. Przez co wyglądałam, jakbym wyszła na nocny spacerek. 

- Jestem dorosła! Nie możesz mnie traktowa jak dziecko! - Miałam już na tyle dosyć, że kompletnie straciłam kontrolę. - Nie możesz kontrolować każdego mojego kroku! Co niby mogło się stać!? 

- Co mogło się stać?! - Wzajemnie się nakrecaliśmy, przez co było tylko coraz gorzej. - Zbuntowana wampiry i wilkołaki atakują na lewo i prawo a ty sobie chodzisz jak gdyby nigdy nic! 

W tym momencie mnie zatkało. Niby kto i jak? Po prostu nie wierzę. Ja kiedyś uduszę własnego ojca przysięgam. Teraz już wiem, że coś mogło mi się stać. Szkoda, że tak późno. 

- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?! - Wydarłam się, a moje oczy stały się czerwone. 

- Bo zbyt dużo ostatnio się dzieje! Moje słowo jako twojego alfy powinno być dla ciebie wystaczajsce, by nie złamać zakazu! 

- Jestem członkiem twojej watahy i twoją córką, a nie niewolnicą! Jeśli ktoś tu jest nieodpowiedzialny to ty! - Podeszłam do biurka i uderzyłam w nie otwartymi dłońmi. 

- Oddaj mi kluczyki do samochodu i do motoru. - Zarzadał, wyciągając w moja stronę otwarta dłoń. 

Nie zamierzając ciągnąć tej dyskusji, podałam mu obie part kluczyków, które znalazłam w kurtce. Nic już nie mówiąc, opuściłam gabinet ojca. Jednak nie wróciłam do pokoju. Wskoczyłam na mur i wspięłam się po nic i zeskoczyła, z drugiej strony. Pewnie tak pokonywałam mur każdej nocy, kiedy opuszczałam teren watahy. Ruszyłam przed siebie, wiedząc kogo powinnam się poradzić. Jeśli ktoś wiedział co takiego było w tym cholernym mieście, co ściągło mojego wilka to tylko wielki król wampirów. W tej chwili chyba tylko na jego pomoc mogłam liczyć. Może to nieodpowiedzialne, że wyszłam, wiedząc o tym wszystkim, jednak jeśli tego nie rozwiąże, to mój willk będzie uciekał co noc. Muszę ostatecznie rozwiazać te sprawę, inaczej moje wewntszne zwierzę nie zazna spokoju. 

Królowa alfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz