🅘🅥

2.9K 125 8
                                    

Leżałam na łóżku głaszcząc Brendana po ramieniu. Ten spał przytulony do mojej klatki piersiowej. Nic tak mnie nie uspokajało jak jego widok. Jego spowolnione bicie serca sprawiało, że i moje nieco zwolniło. Mogłabym tak leżeć całymi dniami. A jednak chce wyjechać do akademii. Jeśli to zrobię będziemy się widywać niecałe cztery tygodnie w roku. Bo mimo wszystko chciałam też widywać rodzinę. Więc większość pełni i nowiów musiałabym przetrwać kompletnie sama. Westchnęłam cicho, a następnie zaciągnęłam się zapachem chłopaka. On nie miał prawa tego wyczuć, jednak w trakcie pełni zmieniał mu się zapach. Pachniał jeszcze bardziej pociągająco. Przez co w jego obecności nie byłam w stanie trzeźwo myśleć.

Brendan to cudowny facet. Z czasem udało mu się przywyknąć do tego czym jestem. Stało się to dla niego tak naturalne jakbym była zwykłym człowiekiem. Planował przyszłość, w której było dla mnie sporo miejsca. Ostatnio nawet zapytał, ile chciałabym mieć dzieci. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie jeden szkopuł. Mimo osiemnastki na karku nadal nie miesiączkowałam. Czasem jednak zwalałam to na zły humor. Tak było łatwiej. W końcu wiem, że mój mate nie dałby mi żyć, gdyby się dowiedział. I nie chodzi nawet o dzieci. Raczej o to, że brak okresu może wskazywać na poważną chorobę, więc wolałam go nie martwić. Jednak teraz byłam pewna, że powinnam iść na badania. Nawet jeśli to nic poważnego wolałam wiedzieć czy jestem bezpłodna. W końcu nie chcę obiecywać mojemu chłopakowi dzieci, jeśli nie jestem w stanie mu ich dać.

– Nad czym tak myślisz? – Zapytał zaspanym głosem Brendan, przytulając się do mnie.

– Było cudownie, wiesz – Pocałowałam go w czoło i mocniej do siebie przytuliłam. – Zastanawiam się, czy nie masz tam kogoś na boku – Dodałam rozbawiona.

– Przecież wiesz, że liczysz się tylko ty – Wymamrotał rozespany.

– Widzę, że dzisiaj już cię nie dobudzę – Delikatnie zsunęłam go ze swojej klatki piersiowej – Przyjdę jutro i spędzimy razem cały dzień, a teraz już się zbieram. Muszę jeszcze pozbyć się twojego zapachu.
    
–Yhm – Wymruczał, ponownie zasypiając.

Zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Tam wzięłam szybki, zimny prysznic. Miałam nadzieję, że trochę mnie to otrzeźwi. Wytarłam ciało świeżo upranym ręcznikiem i wróciłam do pokoju, gdzie ubrałam na siebie swoje cichu. Brendan dalej spał jak zabity, więc nie zamierzałam go już budzić. Rozumiem, że pełnia ze mną to dla niego ogromny wysiłek.

Szybko wybiegłam z domu i ruszyłam w stronę niewielkiej wsi znajdującej się nieopodal miasta. Tam mieszkali rodzice mojej mamy. Lekarz, który zajmował się rodziną mojego ojca, nie był w stanie nic więcej dla mnie zrobić. To znaczy, nigdy nie pytałam konkretnie o problemy z okresem, jednak gdyby odkrył, że coś jest nie tak to raczej dałby mi znać. Dlatego teraz liczyłam na lekarza rodziny mamy. Może on coś odkryje.

Szłam wolnym krokiem ulicami miasta. Była dziesiąta, więc nigdzie mi się nie spieszyło. Chociaż doskwierał mi pewien dyskomfort. Od jakiegoś czasu miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuję, jednak ciągnęło się to już tak długo, że doszłam do wniosku, że przesadzam. Dlatego jak od kilku tygodni zignorowałam ten fakt. Idąc, odpisywałam na kilka wiadomości, które dostałam.

Żeby dostać się do wsi, należało pokonać drogę prowadzącą przez tak zwane ''zadupie''. Był to dwukilometrowy pas drogi, przy którym stało parę domów. Pokonywałam ten odcinek tyle razy, że nawet za bardzo nie skupiałam się na drodze. Przez dłuższy czas wszystko było w porządku, aż nagle coś przeleciało mi przed twarzą.

Gwałtownie podniosłam wzrok znad ekranu telefony i zaczęłam rozglądać się na boki. Nagle moim oczom ukazał się mężczyzna, a raczej wampir. Jego oczy świeciły na intensywnym pomarańczowym kolorem, a kły były uwydatnione. Zrobiłem dwa kroki w tył i schowałam telefon do kieszeni.

Wampir przypatrywał mi się przez dłuższą chwilę, aż nagle z nie ludzką szybkością ruszył w moim kierunku. Uderzył mnie mocno w twarz, a ja zrobiłem dwa kroki w tył. Szybko wróciłam do siebie i sama wymierzyłam mu cios w twarz, a następnie w kolano. Byłam dla niego zbyt szybko jako hybryda. Niestety, nie mogę walczyć zbyt długo używając pełnej szybkości. To pochłania zbyt wiele mojej energii. Dlatego w trakcie walki można zadać zaledwie kilka ciosów w pełnej szybkości.

Mężczyzna padł na ziemię, jednak nie długo pozostał bierny. Podciął moje nogi, a ja uderzyłam plecami o twardy asfalt przez co moje ciało ogarnęła fala bólu. Kiedy udało mi się pozbierać, napastnika już nie było.

Rozejrzałam się, jednak nigdzie nie mogłam go wypatrzyć. Zapachu niestety też nie posiadał. Wampiry potrafią go maskować, jednak tylko na krótko. To było co najmniej dziwne. Jednak kiedy masz pochodzenie takie jak ja, musisz się liczyć z tym, że czasem oberwiesz. Chociaż obstawiam, że to był jeden z nowo narodzonych, który liczył na szybką przekąskę. I nie spodziewał się, że trafił na hybrydę. To tłumaczyłoby, dlaczego nie umierał ze zmęczenia jak reszta. Chociaż są wampiry, które potrafią zawalczyć pełniowe osłabienie. Ponoć istnieje jakaś mieszanka złota i jeszcze czegoś. Jednak jest to tak drogie w produkcji, że piję to tylko król i najlepsi lekarze. Tak by mogli funkcjonować mimo osłabienia.

Starłam krew, która wypłynęła mi z nosa i ruszyłam dalej. Mimo wszystko wolałam być już na miejscu. Nie chciałam by dopadła mnie zgraja nowo przemienionych. Nie jestem wyszkolona jakoś rewelacyjnie. Poza tym, gdyby było ich z dziesięciu, to nawet dobrze wyszkolona mogłabym mieć z nimi problem.

A co do super szybkości to kicha. Kiedyś upierałam się, że nie muszę tyle trenować, bo przecież dysponuje taką szybkością. No i wtedy Filip wyzwał mnie na pojedynek. Po trzech minutach walki z pełną szybkością było po mnie. Okazało się, że kosztuje mnie to tyle energii, że nie mogę opierać na tym całej walki. Pięć minut było moim maksymalnym wynikiem, jaki osiągnęłam walcząc w ten sposób. Poza tym zjadam po tym tyle ile trzy dorosłe samce i popiłam krwią za trzech, więc kompletnie mi się to nie opłaciło.

Przyspieszyłam bieg i już po chwili byłem na miejscu. Wsią szłam już normalnie. To bardzo mała miejscowość, a w takim miejscach nadal zdarzają się ludzie, którzy mocno wierzą w wampiry, wilkołaki i takie tam. Dlatego wolałam nie stać się tematem numer jeden miejscowych plotek. Wystarczy już, że krążą plotki o tym, że dom dziadków jest nawiedzony. Serio, ludzie mają bujną wyobraźnię. I to dobrze dla nas.

Ku swojej wielkiej radość po chwili stałam już przed dużym domem na samym skraju wsi. Weszłam do środka i tak naprawdę dopiero teraz poczułam się bezpieczna.

Królowa alfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz