Wszystko udało się zorganizować dwa dni później. Jak się okazało wszyscy byli cholernie ciekawi tego, co mam do powiedzenia. Ponadto chyba wszyscy mieli już dosyć buntowników i liczyli, że coś na to poradzę. Szkoda tylko, że to, co zamierzam powiedzieć, może ich tyko bardziej wkurzyć. No może część z nich ochłonie lub straci taką śmiałość przez brak ich lidera. Jednak niczego nie byłam pewna. I szczerze nie wiem, czy będę się śmiać, czy płakać, jeśli sytuacja ulegnie pogorszeniu. No cóż, raz się żyje.
Weszłam na salę narad, która była przepełniona. W tym momencie przypomniała mi się moja walka z królem wampirów trzy lata temu. I pomyśleć, że ja to miałam za poważny problem. Początkowo chciałam przemawiać na placu. Jednak stwierdzono, że to zbyt niebezpieczne i moje przemówienie będzie po prostu transmitowane na żywo na specjalnych częstotliwościach. Ustawiłm się na swoim miejscu, a uwaga wszystkich skupiła się na mnie. Cholernie niekomfortowo.
- Ostatnio temat mieszanych związków po latach na nowo wzbudził poruszenie wśród nas wszystkich. - Zaczęłam, czując na sobie spojrzenia wszystkich. - Stało się to cholernie irytujące. Czy naprawdę tak bardzo boli was szczęście innych? Czy musicie się wpierdalać w życie innych i mówić im jak mają żyć? - Spytałam totalnie odchodząc od tego, co było napisane na kartce. - Wiecie, co wam powiem? Daliście się wrobić. - Rzuciłam, co spotkało się ze zdziwionymi spojrzeniami zgromadzonych. - Trzysta lat temu, kiedy wybito wszystkie hybrydy, za sznurki pociągał jeden wampir. Ten sam który trzy dni temu próbował mnie zabić. Wiecie po co? Żeby zyskać moc hybrydy. Według starej legendy, którą on zamierzał urzeczywistnić za wszelką cenę, gdyby zabił mnie podczas ostatniej krwawej pełni, zyskałby moc hybrydy nadal pozostając wampirem czystej krwi. Zaczął te samą grę co trzysta lat temu, kiedy podburzył wampiry i wilkołaki, by wybiły hybrydy. Po co to zrobił? Bo tak zaczynała się legenda. Musiano wybić hybrydy i on do tego doprowadził. - Oświadczyłam, naprawdę starając się trzymać nerwy na wodzy. - Potrzebował waszej nienawiści, bo staliście się jego pierwszymi zwolennikami. Jego armią, która przejąłby posiąść władze nad całym światem. - Kontynuowałam, starając się mówić jak najbardziej sensownie. - Podczas ostatniej czerwonej pełni zamierzał mnie zabić. Wyciąć mi serce i się nim pożywić, by zdobyć moc hybrydy. Dlatego go zabiłam. - Wyjawiłam, nie zamierzając się z tym kryć. - Możecie twierdzić, że to był samosąd. Jednak zrobiłam to, by się ratować i nie pozwolić mu dalej nas skłócać. Za zbrodnie przeciwko światu nadprzyrodzonego należała mu się śmierć. Dlatego, że nikt nie powinien być prześladowany ze względu na pochodzenie czy to z kim żyje. Dlatego też proponuję wprowadzenie poprawek do pokoju. Takich jak karanie mowy nienawiści w stosunku do par mieszanych czy kara za jej prześladowanie. Bo nienawiść do drugiej osoby, bo chce być szczęśliwa, jest poniżej wszelkiej godności. Dziękuję, nie mam nic do dodania. - Zakończyłam przemówienie, odchodząc od stanowiska.
Moje miejsce zajął alfa Victor, który dowodzi wilkołakami Ameryki. Wszystkie alfy i król wampirów oraz najważniejsi szlachcice musieli się opowiedzieć za moim pomysłem. A mi pozostało jedynie trzymać kciuki za to, że będą po mojej stronie. I na moje szczęście byli. Wszyscy okazało mi wsparcie. I bardzo mnie to cieszyło. W końcu, jacy przywódcy godzą się na nienawiść względem swoich ludzi? Chyba tylko ci najgorsi. Ci najgorsi dodatkowo podżegają ludzi do nienawiści. Tacy to naprawdę nie powinni mieć władzy. Ostatecznie poprawka do akt pokojowych przeszła jednogłośnie.
- Gdybym wiedział, że przeczytasz tylko początek, to bym się tak nie męczył z tą przemową. - Stwierdził Filip, doganiają mnie na korytarzu.
- Szczerze chciałam naprawdę powiedzieć, to co miałam napisać. - Oświadczyłam, drapiąc się po karku. - No, ale potem nadto poniosły mnie emocje.
- Dobra nieważne. - Rzucił, wzruszając ramionami. - Ważne jest tylko to, że brzmiałaś naturalnie i przekonująco.
- Ta i pewnie narobiłam sobie nowych wrogów. - Stwierdziłam, wzdychając ciężko. - To chyba nie tak miało być.
- Poradziłaś sobie już z gorszymi rzeczami. Poradzisz sobie i z tym. - Zapewnił, obejmując mnie ramieniem. - A ja zawsze ci pomogę.
- Nie mogłabym prosić o lepsze wsparcie. - Szturchłam go w ramię, śmiejąc się lekko. - No a teraz idę szukać wkurzonego tatusia.
- Niech moc będzie z tobą. - Rzucił, odchodząc w swoją stronę.
Ja musiałam znaleźć swoją rodzinkę. Miałam dziwne wrażenie, że ojciec mnie zabije. Właśnie narobiłam sobie nowych wrogów. Teraz on mnie na stówę nie puści. Jednak mam to gdzieś. Już wystarczająco długo robiłam, to co on mi kazał.
- Świetnie sobie poradziłaś skarbie. - Stwierdziła mama, kiedy tylko mnie zobaczyła.
- Też tak uważam. - Dodał tata, czym nieco mnie zaskoczył. - Jednak powinnaś wiedzieć, że w ten sposób narobiłaś sobie wrogów. I pewnie jesteś teraz bardziej zagrożona niż wcześniej.
- Wiem tato. - Przyznałam, opierając się o ścianę. - Jednak i tak zamierzam iść do akademii. Już za długo ukrywam się za murami.
- Mała przecież... - Zaczął mój ojciec, jednak nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Nie tato. Jestem już dorosła i mam dosyć tego, że traktujesz mnie jak dziecko. Pozwól mi podejmować decyzje za siebie. - Spojrzałam na niego pewna tego, że tak łatwo nie ustąpi. Jednak ja też nie zamierzam tego zrobić. - Zamierzam iść do akademii, bez względu na to co ty uważasz i jakie jest Twoje zdanie na ten temat. Potrafię o siebie zadbać, co chyba już udowodniłam.
- Mogłabyś naprawdę tak szybko nie dorastać. - Stwierdził, krzyżując ramiona na piersi. - Czuję, że twojego zdania już nie zmienię. I chociaż nie będę mógł spać spokojnie, to niech już będzie.
- Naprawdę? - Spytałam, nie wierząc w to co słyszę.
- Tak. W końcu jesteś uparta po mnie i wiem, że tak łatwo nie odpuścić. Poza tym masz rację, jesteś dorosła. No i, jeśli dzięki temu opóźnię twój ślub i posiadanie dzieci to jestem w stanie się poświęcić.
- Coś za coś. - Zaśmiałam się lekko, a tata uśmiechnął się szeroko. - Dziękuję.
- Toni zaskakujesz mnie coraz bardziej. - Stwierdził Niko, który do tej pory siedział cicho. - Pokonanie przedwiecznego to jeszcze nic. Jednak wygrana z naszym ojcem. Za to powinni ci jakiś medal dać czy coś.
- Nie skromnie stwierdzę, że to chyba ja powinnam zostać alfą. - Stwierdziłam, zarzucając włosy do tyłu.
- Ta, żeby wilkołaki upadły? - Spytał rozbawiony Elio.
- Ta zobaczymy jak poradzą sobie wampiry, pod twoimi rządami. - Rzuciłam, ukratkiem pokazując mu środkowy palec.
- Nasze bliźnięta dojrzałe jak zawsze. - Podsumował Niko czochrając nas po włosach.
- Policzymy się w akademii. - Rzuciłam, odsuwając się od niego. - Jeszcze zobaczysz, kto będzie górą.
Ojciec musiał coś jeszcze załatwić, po czym wróciliśmy do domu. Stwierdziłam, że od razu się położę. Chciałam jeszcze jutro potrenować, a następnie pojechać na przesłuchanie. To przerażające, ale ten jeden dzień zadecyduje o całej mojej przyszłości.
CZYTASZ
Królowa alf
WerewolfAnthwanette dziwne imię dla dziwnej dziewczyny. Wszyscy jednak mówią mi Toni, bym mogła poczuć się choć odrobinę normalna. Jednak czy królowa rasy, która nawet nie istnieje, może czuć się normalnie? Zwłaszcza kiedy do gry wkraczają wyznawcy starego...