Po śniadaniu, które upłynęło w niezręcznej ciszy, Brendan stwierdził, że idzie do domu. Wyszłam z nim do bramy i spojrzałam ostatni raz w jego zielone oczy. Wiedziałam, że nawet po sześciu latach będę je widywać w snach. W końcu nie tak łatwo zapomnieć kogoś tak wyjątkowego, jak twój mate. No i te trzy lata były dla mnie ważne. Przeżyliśmy wiele cudownych chwil, których nie zapomnę nigdy. Takie jak noc w trakcie której leżeliśmy przy jeziorze, oglądając pełnie. Ostatni, przed którym nie zaczęłam mieć parcia tylko na jedno. Leźliśmy na miękkiej trawie i planowaliśmy wspólną przyszłość. Nigdy nie sądziłam, że tak się ona przesunie.
- Pamiętasz, co ci kiedyś powiedziałam? - Spytałam, nagle wiedząc, że nie prędko znowu go zobaczę. - Więź mate zawsze znajdzie sposób.
- Więc chyba nie musimy się martwić. - Wydusił, patrząc mi prosto w oczy. - Jednak kiedy zobaczymy się następnym razem, nic już nie będzie takie samo.
- Nie dobijaj mnie. Błagam. - Rzuciłam mu się na szyję i mocno go przytuliłam.
Ostatni zaciągnęłam się jego zapachem i pozwoliłam mu odejść. Czułam się winna. Może nawet przez chwilę zapragnęłam za nim pobiec i wszystko odkręcić. Pewnie już do reszty oszalałam, bo czułam się tak jakby coś w głębi mnie cierpiało, tak jak i ja. Jakby dochodziło do mnie nawet cierpienie mojego wilka. Jednak nie zrobiłam nawet kroku. Jedynie obserwowałam Brendana do momentu, kiedy zniknął między drzewami. Mimo smutku nie pozwoliłam sobie na łzy. Nie chciałam być słaba. Dlatego po prostu się odwróciłam i wróciłam do domu.
Wiedziałam, że do akademii muszę pojechać wcześniej. Zajęcia oficjalnie zacznę, dopięto w październiku. Jednak jako pół wilk musiałam przywyknąć do nowego miejsca i nowych wilków. A dodatkowo jako kobietę musiałam przywyknąć do intensywnego zapachu samców unoszącego się po terenie. Inaczej mogę mieć problemy z przemianą, a tego bym naprawdę nie chciała. Dlatego chciałam od razu zacząć się pakować. Miałam zamiar wyjechać najpóźniej za trzy dni. I tak tutaj już nic mnie nie trzyma.
Możecie powiedzieć, że rodzice. Jednak czułam, że muszę od nich odpocząć. Nieco się usamodzielnić i spojrzeć na wszystko po prostu zdala od nich. Niko musi wrócić za trzy dni, więc w sumie to po prostu chce też wyjechać z nim. A Elio i tak większość czasu spędza ze swoją mate Blanką. Więc i tak za dużo nie rozmawiamy. Jak mówiłam nic, mnie tutaj nie trzyma.
Weszłam do pokoju, który jak się okazało, nie był pusty. Filip leżał na łóżku, a do mnie wróciły miłe wspomnienia. Podeszłam do łóżka i położyłam się obok, spoglądając na przyjaciela. On uśmiechnął się jakoś niemrawo.
- Co ja będę bez was robił? - Spytał, zakładając ręce za głowę. - Chyba się tutaj kurwa zanudzę. - Westchnął, ciężko a ja zaśmiałam się lekko.
- Zawsze możesz się wyprowadzić jak my. - Stwierdziłam, wzruszając ramionami. - Ciebie w końcu też tu nic nie trzyma. Jesteś królem na całym wampirzym świecie i możesz rządzić nawet z Hiszpanii czy Nowego Jorku. To już twój wybór.
- Wiem i szczerze to chyba faktycznie wyjadę. Już nic mnie tu nie trzyma i potrzebuje zmienić otoczenie przez wydarzenia ostatnich lat.
- Ciebie mi też będzie brakowało... Nawet nie wiesz jak bardzo. - Rzuciłam, starając się nie wejść na zbyt ckliwe tony. - No, ale mamy przecież wieczność na to, by znowu na siebie wpaść.
- Niektórzy wierzą, że to więź mate nigdy nie pozwoli się rozstać dwójce osób. A ja wierzę, że to, co nas łączy jest równie wyjątkowe i też jakimś sposobem się odnajdziemy.
- Ponoć prawdziwa przyjaźń jest bardzo rzadka. A ja wierzę, że to nas łączy. - Podsumowałam, przytulając Filipa. - Pierwszy raz, od kiedy pamiętam ciebie przy mnie, nie będzie. Jak ja sobie poradzę?
- Będziesz musiała. - Stwierdził odwzajemniając mój gest. - No i przecież nie umrzesz. Chyba aż tak źle z tobą idiotko nie jest.
- Zdziwiłbyś się debilu. - Rzuciłam, nie mając zamiaru się rozpłakać. - W końcu to ty jesteś ten myślący, który zawsze ratuje moją dupę.
- Hej teraz sama będziesz musiała się ratować. Dbaj o siebie i nie zapomnij czasem zadzwonić i napisać. - Odsunął się ode mnie i spojrzał mi prosto w oczy. - Tak wiesz, żebym wiedział, że jeszcze żyjesz.
- Jak nie będę ogarniać życia, to zamisto do mamy będę dzwonić do ciebie. - Zaśmiałam się lekko, a on mi zawirował.
- Umowa stoi. Tylko mnie nie osłabiaj i nie dzwon z rzeczami w stylu jak zrobić ryż.
- Nie ośmieszaj mnie. Ja będę żyć na gotowym żarciu pudełkowych i jedzeniu na dowóz. Co oznacza, że wystarczy mi mikrofala. - Wzruszyłam ramionami, a wampir tylko się zaśmiał. - Poradzę sobie, jakoś muszę nie?
- A tylko spróbuj nie. - Szturchnął mnie w ramię, szeroko się uśmiechając. - Kocham cię Toni. Jesteś dla mnie bardzo ważna.
- Ja ciebie też kocham. I nie wyobrażam sobie własnego życia, gdyby cię w nim nie było.
Czemu pożegnania zawsze muszą być takie trudne i ckliwe? Czemu po prostu nie możemy rzucić sobie głupiego "Cześć" i zniknąć ze swojego życia? Tylko musimy się bawić w te obietnice i wyznawanie sobie uczuć. I chociaż dobrze wiedziałam, że kocham ich obu, a oni kochają mnie te słowa wypowiedziane na głos sprawiały, że czułam się po prostu źle. Bo zostawiałam tych, którym na mnie zależało by zostać sama. Wśród obcych ludzi w nieznanym mi miejscu. Życie jednak przygotowało mi dziwny scenariusz.
- Ja swojego też nie Toni. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś będziemy dla siebie tak ważni, jednak na pewno nigdy nie zapomnę tego co razem przeszliśmy.
- Oj zamknij się wreszcie. Obiecałam sobie, że nie będę płakać.
- Ja też. Dlatego już pójdę. - Podniósł się z łóżka i wyszedł, drzwiami sprawiając pozory normalności.
Usiadłam na łóżku. W domu panowała odstraszająca wręcz cisza. I w tym momencie zrozumiałam, że pewnie tak teraz będzie wyglądać moje życie. Puste mieszkanie, w którym będę przesiadywać sama. Nauka i jakiś sport. Może czasem coś obejrzę, a potem pójdę spać. I tak każdego dnia. Przynajmniej póki kogoś nie poznam. Chociaż chyba powinnam powiedzieć o ile. W końcu nie powiedziane, że ktoś mnie polubi. Tak czuję się, jak dziecko przed pierwszym dniem w nowej szkole. No i w sumie trochę tym właśnie jestem.
By o tym nie myśleć, podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy, stwierdzając, że w końcu muszę wziąć się za pakowanie. Nie chciałam w końcu niczego pominąć a przy mnie to bardziej niż możliwe. Zaczęłam wyjmować rzeczy z szafy i coś do mnie doszło. To pewnie moje ostatnie chwile w tym pokoju.
No tak nic już nie będzie takie, jak dawniej.
CZYTASZ
Królowa alf
LobisomemAnthwanette dziwne imię dla dziwnej dziewczyny. Wszyscy jednak mówią mi Toni, bym mogła poczuć się choć odrobinę normalna. Jednak czy królowa rasy, która nawet nie istnieje, może czuć się normalnie? Zwłaszcza kiedy do gry wkraczają wyznawcy starego...