Dotarcie do domu zajęło mi nieco więcej czasu niż zwykle, kiedy wracam od dziadków. Jednak dzięki temu miałam czas by to wszystko sobie poukładać. Musiałam wyjaśnić rodzicom sporo rzeczy. Zaczynając od mojego znikania w nocy i na złym samopoczuciu kończąc. To było sporo do wyjaśnienia, jednak jakoś musiałam to ogarnąć w taki sposób by wszyscy zrozumieli. Co wcale nie było tak łatwe. No bo weź tu wytłumacz jak rozmawiałaś ze swoim wewnętrznym zwierzęciem, za pomocą mocy zawartej w kamieniach, z których wybudowano ścianę świątyni. Ta to będzie długa rozmowa. I szczerze to chyba, gdyby ktoś mi coś takiego odpowiedział to w życiu, bym nie uwierzyła.
Weszłam do domu i zaczęłam szukać rodziców, co w cale nie było takie trudne. Siedzieli w kuchni, głośno o czymś dyskutując. Gdzieś pomiędzy ich krzykami dało się usłyszeć mojego bliźniaka. No i nawet Niko. No tak za niedługo pobory i czasem, jeśli jest dużo chętnych, wysyłają kadetów do domów na odpoczynek. Czyli rodzinka w kompletnie. Weszłam do kuchni, od razu zwracając na siebie uwagę całej czwórki. Już widziałam, że ojciec jest ciężko wkurwiony, a ja mam ciężko przejebane.
- Wyjaśnisz mi, gdzie ty byłaś?! - Spytał, nawet nie próbując kryć się ze złością.
- Oczywiście. - Odpowiedziałam spokojnie, co spotkało się ze zdziwieniem mojego ojca. - Tylko ostrzegam to zajmie trochę czasu.
- A my mamy go pod dostatkiem. - Stwierdziła mama, siadając przy stole. - Więc słucham.
Cała nasza piątka usiadła przy stole, a ja zaczęłam im wszystko tłumaczyć. Było to dosyć skomplikowane, jednak jakoś mi się to udało. Oczywiście nie obyło się bez masy pytań. No i ominęłam cały wątek ciąży, ale w końcu jakoś wszystko ułożyło się w spójną całość. Nawet nie wiem jak ja to zrobiłam, że wszyscy mniej więcej rozumieli, o co chodzi.
- I nic nam nie powiedziałaś? - Spytał oburzony Elio.
- No powiedział ten, co go nigdy nie ma w domu. - Rzuciłam rozbawiona, na co mój brat skrzywił się wkurzony.
- Jednak nam mogłaś powiedzieć. - Stwierdził tata, który wyglądał na nieźle wkurzonego.
- Tak, żebyś zaczął się wtrącać i narobił jeszcze większych problemów. Przecież cię znam i wiem, jakby to by było. - Stwierdziłam, krzyżując ramiona na piersiach. - Ty po prostu nie mógłbyś trzymać się od tego z daleka.
- Oczywiście, że bym nie mógł. W końcu tu chodziło o życie mojej córki. - Oświadczył ojciec, na co ja spojrzałam na niego znacząco. - I tak powinnaś nam powiedzieć. Mogłaś umrzeć.
- No, ale nic mi nie jest. - Stwierdziłam, uśmiechając się szeroko. - Jakoś sobie poradziłam i to bez waszej pomocy. A chyba o to chodzi, że powinnam być bardziej samodzielna nie?
- Toni ciebie to jednak nikt nie pokona. - Stwierdziła moja mama, a na jej twarzy w końcu pokazał się uśmiech.
- Jestem niepokonana. - Oświadczyłam, śmiejąc się lekko.
- Teraz to się zdziwię, jak cię nie przyjmą do akademi. - Stwierdził, Niko szturchając mnie w ramię. - Rozwalisz ich tam wszystkich i pokażesz co to znaczy, prawdziwy żołnierz.
- O ile w ogóle dostałam się na przesłuchanie. - Stwierdziłam, nieco poważniejąc.
Nie każdego sprawdzają. Tylko tych, których uznają za odpowiednich, kandydatów biorą na przesłuchanie. Tak to nazywają. Składa się to z części sprawnościowej i jakiejś rozmowy. Ponoć każdego pytają o co innego i nie da się na to przygotować.
- Przekonajmy się od razu. - Brat podał mi kopertę, a ja na momemt zamarłam.
W dzisiejszym dniu oficjalnie koperty przepowiadają moja przyszłość. Zabrałam ją od brata i otworzyłam licząc na to, że się dostałam. Naprawdę tego chciałam. Zawsze było to lepsze od analizy starych ksiąg. Wyjęłam list a kopertę rzuciłam na stół, powoli analizując każde słowo listu. To był zdecydowanie mój dobry dzień. Chcą mnie przesłuchać, a w wypadku kobiet to rzadko się zdarza. Jeszcze rzadziej nas przyjmują, ale to już szczegół. Ważne, że przeszłam do następnego etapu. Mama, której najwyraźniej znudziło się czekanie, wyrwała mi list i sama go przeczytała.
- Toni to cudownie. - Mama wstała z miejsca i podeszła do mnie mocno mnie przytulając.
- Nie spodziewałem się niczego innego. - Stwierdził mój ojciec, zabierając list. - Jednak najpierw sytuacja z buntownikami musi się poprawić.
- Chyba żarty sobie ze mnie robisz. - Rzuciłam, patrząc z niedowierzaniem na ojca.
- Przykro mi Toni, ale nie zamierzam ryzykować twojego życia. - Oświadczył, krzyżując ramiona na piersi. - I zdania zmienić nie zamierzam.
- Nie pokonaj mnie cholerny przedwieczny, więc nie zrobią tego jacyś buntownicy. - Wstałam z miejsca i wyszłam z kuchni, już mając pewien plan.
Wróciłam do pokoju, gdzie złapałam za telefon. Musiałam poradzić się kogoś, kto mimo wszystko zna się na tym nieco lepiej niż ja. Wybrałam odpowiedni numer i go wybrałam, czekając aż odbierze.
- Czego? - Spytał Filip, który musiał mieć mnie już dosyć.
- Dostałam się na przesłuchanie to do akademii. - Poinformowałam go. - Jednak zanim otworzysz wino, ojciec mnie nie puści. No, a przynajmniej póki sprawa z buntownikami się nie skończy. A ja muszę zgłosić się do końca tego miesiąca.
- Więc wygłos przemówienie. Takie wiesz oficjalnie dla, że tak to ujmę ludu. Powiesz tam parę mądrych rzeczy a, na koniec przedstawimy parę nowych praw.
- Wszystko super tylko ktoś musi te prawa napisać i je ustalić. - Stwierdziłam, siadając na łóżku.
- Zrobimy to razem. - Oświadczył, jakby to było takie proste. - Potem ty zwołasz zebranie w sprawie dyskryminacji takich jak ty i tam przemówisz i przedstawisz nowe prawa.
- No tak czasem zapominam, że noszę tytuł, który nic nie znaczy. - Stwierdziłam rozbawiona, po prostu nie umiejąc potraktować tej sytuacji poważnie.
- Teraz nic nie znaczy, jednak legalizacja związków miedzyrasowych może nieco to zmienić. Nie jesteś w końcu pierwsza ani ostatnią hybrydą. - Oświadczył Filip, w czym miał sporo racji. - Jakoś to ogarniemy. Nawet nie wiesz jak łatwo pisze się poprawki do prawa, jeśli wie się co zamierza się zmienić.
- Tylko to, co zmieni w sprawie buntowników? Nowe prawo tylko dodatkowo ich podburzy. - Spytałam, nadal nie widząc rozwiązania mojego problemu.
- Buntowników, którzy nie godząc się na mieszane związki, nie pozbędziesz się tak o. Chodzi raczej o to, by udowodnić twojemu ojcu, że sobie poradzisz. Nie jesteś już jego księżniczką a potężna królową, która nie da sobie w kasze dmuchać.
- Będę jutro. - Wydusiłam, przewracając oczami na jego słowa. - Kiedy mnie wykończysz tymi cytatami rodem z Instagrama.
- Nie wkurwiaj mnie, tylko się wyśpij bo jutro będziemy myśleć. A w tym akurat za dobra nie jesteś.
- Z ciebie to jest jednak cham. - Rzuciłam, próbując powstrzymać się od śmiechu.
- Dobraliśmy się idealnie. - Stwierdził a ja parsklam śmiechem. - Do jutra kundlu.
- Hej pijawo. - Rozłączyłam i rzuciłam telefon na łóżko.
Marzyłam tylko o tym, by się umyć i iść spać. I właśnie to zamierzałam zrobić. To były męczące dni a jak się okazało przede mną jeszcze trochę wysiłku.
CZYTASZ
Królowa alf
Kurt AdamAnthwanette dziwne imię dla dziwnej dziewczyny. Wszyscy jednak mówią mi Toni, bym mogła poczuć się choć odrobinę normalna. Jednak czy królowa rasy, która nawet nie istnieje, może czuć się normalnie? Zwłaszcza kiedy do gry wkraczają wyznawcy starego...