36. Prośba

67 3 0
                                    


Stoję osłupiały wiedząc ,że straciłem ją prowodpodobnie bezpowrotnie ,zaciskam wycieram łze która spływa po moim policzku,zaciskam zemby i wracam w milczeniu w do domu,po chwili sobie jednak uświadamiam że muszę iść na patrol i muszę ją Chronić choćby serce miałbym połomane na tryliony kawałków.Staje przed drzewem do patrolu i wchodze na nie i kucam na gałęzi a moim oczami ukazuję się Kasi siedząca na balkonie ,jej oczy są czerwone od łez ,trzyma w ręce różówą róże i zapalniczką delikatnie i powoli ją pali tak że czarne kawałeczki spopielonej róży kawałek odlatują gasnąc w mroku nocy,wpatrywałem się w nią cały czas gdy nagle oparzyła sibie palec zapaniczką,syknęła z bólu po chwili ja odczułem jej ból ,spojrzałem na nią po czym ucałowałem palec a ból u mnie i niej zniknął,a ona chyba wtedy zrozumiała że znajduje się niedaleko bo  cicho zaszeptała

-Gabriel ...odejdź...wiem że tu jesteś -mówi wycierając łzy po czym spojrzeliśmy sobie w oczy ,ta chwila trwała chyba lata ,jej spojrzenie mówiło mi więcej niż tysiąc słów a moje jej ,gdy ta chwila dobiegła końca odwóciła sie napięcie i wszedła do środka i zasłoniła rolety tak abym nie mógł jej dostrzec.Zszedłem z drzewa i skierowałem do domu .Katarina czekała na mnie już w drzwiach a jej mina mówiła mi jedno

-Gab,masz gościa - mówi Katarina a za jej pleców wyłyłanie się anioł stróż Beli Trish i już zmierza w moim kierunku.

-Gab ,możemy porozmawiać w cztery oczy ?-pyta się mnie anioł a ja tylko kiwam głową i pokazuje mu las po prawej stronie i kieruje się już w jego kierunku .Gdy dochodzę do środka lasu staje naprzeciwko niego .

-Gab,wiem że prosze o wiele ale musisz mi pomóc,nie dam rady już sprzec Beli poczułem coś do niej a nie chce zostać zkazany na potępienie,Gabrielu co ja mam zrobić prosze pomóż mi -mówi rozpaczony anioł padając na kolana z bez silności a po jego policzkach spływają łzy

-Nie moge zawieść ojca,jestem jego jedynym synem i poślą go ze mną na wietrzne katusze na ziemi Lucyfera.-mówi patrząc na mnie błagalnym wzrokiem a ja staram się wymyślić rozwiązanie chodz sam ledwo stoje na nogach,patrze na niego i już widzę rozwiązanie

-Nikt nie bedzie na ziemi Lucyfera ,nie pozwolę Ci stać się upadłym rozumiesz ?- mówie mu to i podjąć ręke aby mógł wstać

-Gabrielu ale co chcesz zrobić jeśli Gwiada Porana dowie się o mych uczuciach do śmiertelnej zostanę upadłym i strącą mnie z nieba -mówi łamiącym się głosem

-Zamienimy się ,od teraz bedziesz stróżem Kasi a ja Belle - mówie spokojnie a mój towarzysz nie dowierze w to co właśnie mówie i przeciera oczy z zdumienia

-Naprawde byłbyś w stanie zrobić to dla mnie synu Gabriela?-mówi a w jego oczach pojawią się iskierki nadzieji.

-Tak ,ale musisz mi obiecać że Kasi nie spadnie włos z głowy i bedziesz ją chronił za cenę życia - mówie i chwytam go za barki i patrze mu w oczy

-Obiecaj mi to - powtarzam a on kiwa głową i wyciera łzy

-Bede twoim dłużnikiem synu wojownika Bożego- mówi i odchodzi zostawiając mnie samego z jego obietnicą odtwarzającą się w mojej głowie poraz tysięczny tak że jej echo wypala mi się już w głowie .

Anioł StróżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz