Gdy Lucyfer został wyrzucony z nieba,a jego wybrankę uwięziono w najbardziej strzeżonych lochach Bożego pałacu a wejścia strzegła święta bestia niebios wyglądała jakby miała dwa rogi podobne do rogów Baranka, a mówiła jak Smok była wielka niczym drzewo ale nic nie mogło jej zranić a wraz z świętą bestią Liliht pilnował święty Apostoł Piotr...
Staje obok Pana stworzyciela a moje nogi uginają się jakby były z waty same sie składają na jego widok.Stoimy w jego komnacie wraz z nim jest jego najstarszy syn Michał,nadal wyciera krew brata z swego miecza nie patrząc w oczy ojca.
-Michale,wiem że postąpiłem podle według twego brata ale nie bede pobłażał zdrajcą i buntowniką.Moja łaska jest nie ograniczona ale nie pozwole łamać prawa które sam spisałem-mówi ojciec a Michał podnosi wzrok
-Łamiesz sam swoje prawo ojcze krzywdząć Lucyfera i okłamująć skład apostolski -przemawia spokojnie Michał a ojcic milczy zgniatając złote berło patrząc w podłoge
-Spłodziłeś syna śmiertelnej niewiaście Maryji,te dziecko nie miało prawa istnieć ,odebrałeś Józefowi potomka i nazwałeś swoim.Odebrałeś tej niewiaście płodność bo już nigdy nie spłodzi Józefowi syna,złamałeś własne prawo dla swych niecych czynów nie karząc siebie a mego brata skazałeś na odcięcie jego skrzydeł i wygrałeś do Pandemonium-przemawia Syn podnosząc łamiący się głos i patrząc ojcu w oczy z wyrzutem
-Michaelu nie możesz nikomu o tym powiedzieć ,dałeś mi słowo że nie powiesz nikomu -mówi ojciec patrząc przerażony w oczy swego syna.
-Jeśli Samuel sie do wie każe zabijć śmiertelną wraz z mym nie narodzonym synem którego nosi pod sercem ,mego pierworodnego -mówi ojciec wycierając stróżki poty z czoła patrząc na Michała
-My jesteśmy twymi pierworodnymi ojcze a nie ten Benkart z lewego łoża ojcze,co zrobisz kiedy matka sie do wie iż jej mąż spłodził benkarta do tego z śmiertelną-mówi Michał chowając miecz za pazuche stając przed ojcem patrząc na niego z łzami przepełnionymi smutkiem,bólem i żalem
-Pozwól Lucyferowi wyrucić na łono rodzine ,obiecuje ojcze bedę sprawował nad nim piecze ale odpuść mu jego grzechy i odpuść nie kończące się katusze- Mówi Syn uderzając pięścią w stół ale ojciec na imie swego syna jest nie wzruszony
-Lucyfer dla mnie umarł, mym jedynym prawdziwym i pierworodnym synem jest Jesus i będzie na równi ze mną po mej prawicy władał niebem i ziemią.-mówi Bóg pewnie wstając z tronu dumnie i zmierza w stronę Michała
-A my ojcze ?My twoi synowie ?-Mówi patrząc jak ojciec zbliżając się do niego
-Wy Michale nie jesteście mymi synami jesteście co najwyżej narzędziami władzy dzięki którymi mam władze nad odchłanią Pandemonium,więc nigdy więcej nie nazywaj mnie ojcem Michaelu lecz stwórcą -mówi bóg i rozpływa sie w złotej mgle a ja przenosze sie na postała noedawno ziemie ale już różni się od tej na której ujrzałem miłość pierwszej kobiety do Gwiazdy Zarannej, teraz ziemia była zniszczona,poplamiona krwią niewienych przez toczące się wojny i chciwość ludzką i pożądaniem tego co posiada bliźni. Stoimy w starym zniszonym budynku w Nazarecie ,stoje w pomieszczeniu wraz z stworzycielem świata ,w pomieszczeniu panuje pół mrok,a jedyne delikatne światło które dostaje się do pokoju to światło księżyca przebijające się przez zakurzoną szmate wiszącą na oknie,Nagle jakby z oddali słyszymy kroki,zbliżające się w naszą stronę gdy po chwili mym oczą ukazuje się mój Ojciec Archanioł Gabriel.
-Witaj stworzycielu -wita sie pewnym głosem Gabriel
-Witaj mój wierny sługo Gabrielu ,zaprosiłem cie abyś spełnił dla mnie pewną przysługę-mówi a a jego postać wyłania się z cienia
-Nie ma nic za darmo Panie ,nie chce pieniędzy ani chwały ,ale chce aby Archaniołowie mogli posiadać jedynego syna pierworodnego -mówi Gabriel patrząc w oczy stworzyciela z strachem przed twórcą.
- Dobrze Gabrielu niechaj się tak stanie-mówi stwórca -spełnisz dla mnke przysługe taką ,zwiastujesz mą śmiertelną kochankę o nadejściu mego syna i tym samym okłamiesz cały skład apostolski że Jeszuła nie jest mym synem lecz ducha świętego którego zesłałem w goście woli na tę kobiete.-, mówi twórca patrząc w oczy Archanioła.
- Panie to zbyt wiele ...-mówi jąkając się Gabriel przerażony tym co własnie ma zrobić
-Zrobisz to Gabrielu albo z mego słowa nici i nie spłodzisz swego pierworodnego-mówi stórca podnosząc głos na Gabriela tak że,z strachu robi krok w tył i upada na posadzkę i kiwa tylko głową po czym niepewnie mówi
-Twoje słowo jest dla mnie rozkazem Panie
CZYTASZ
Anioł Stróż
Fantasi-Jesteś moim aniołem stróżem?!-krzyknęła, patrząc, na mnie -Tak - powiedziałem, podchodząc do niej i łapiąc ją za rękę -Obiecuje, że włos ci z głowy nie spadnie -rzekłem, składając pocałunek na jej skroni.