3.3Flard

160 11 21
                                    

Szłam cicho i ostrożnie przez tunel. Gdzieś za mną tłukli się Will z Gilanem.

-Ciszej tam.- Fuknęłam.

-Ale Hana... Auć! Ja nic nie widzę.- Poskarżył się Will.

-Wielkie mi halo.- Przewróciłam oczami. Odwróciłam się do nich i w tym momencie Gilan padł przedemną jak długi.

-Mógłbyś wybrać ciekawsze miejsce na oświadczyny.- Mruknęłam pod nosem, a Will zaniósł się chichotem. Schyliłam się i pomogłam zwiadowcy wstać.

-Przestańcie robić tyle hałasu.

Ruszyłam dalej, przeklinając po drodze pomysł zabrania ich ze sobą. Było samej pójść wyciągać Halta z łap kuzynka. Dotarłam do wyjścia i przyłożyłam palec do ust. Jednak zapomniałam, że w tunelu jest ciemno. Idący za mną Gilan nie zauważył, że stanęłam i walnął we mnie, a Will w niego. Pod naciskiem naszej trójki wyjście się otworzyło i runeliśmy prosto pod nogi wargali ze świty Flarda. Zerwałam się na równe nogi. To samo zrobili chłopcy. Wyście zamknęło się z głośnym hukiem. Rozejrzałam się. Dookoła nas była chyba z trzydziestak walgarów i dwódziestak żołnierzy. Do tego Flard i Toln. Nigdy nie dalibyśmy rady takiej ilości przeciwników, nawet gdybym rozkazała walgarą nas nie atakować. W jednej chwili podjęłam decyzję.

-Flard!- Zawołałm radośnie.- Zgodnie z umową najpierw podpuściłam zwiadowcę Halta, żeby wpadł w waszą zasadzkę, a teraz przyprowadziłam ci jego uczniów. Byłego i aktualnego.

-Zgodnie z jaką umową?- Spytali równocześnie Flard i Toln. Will i Gilan stali ogłupiali z otwartymi oczami i wpatrywali się we mnie z przerażeniem. Uśmiechnęłam się.

-Jak to? Nie znalazłeś zapisków mojego ojca na temat planu awaryjnego?- Spytałam ,,zdziwiona".

-Nie.- Zaprzeczył.

-Wasza wysokość, czy ty przypadkiem nie przyłączyłaś się do zwiadowców?- Zapytał Toln. Wybuchnęłam śmiechem.

-Toln, Toln. Jak ty coś powiesz.

-Czy tylko ja nic nie rozumiem?- Spytał Gilan. Rzuciłam mu mordercze spojrzenie.

-Lepiej siedź cicho.- Poleciłam.- Oszczędzaj gardło na później, bo ci się nieźle przyda.

Zwiadowca posłusznie umilkł, najwyraźniej zdezorientowany całą tą sytuacją.

-Wytłumacze wam wszystko w gabinecie, bo widzę, że nie znacie planu.- Powiedziałam i rozkazałam jednemu z wargali rozbroić Gilana. Stał tak, że stworzenie mogło to zrobić z łatwością. Will za to stał tak, że wargal nie dał by rady. Podeszłam do szatyna.

-Hhh Hana.- Wyjąkał, patrząc mi w oczy. Spóściłam wzrok. Musiałam zaciśnąć mocno zęby i nieźle się zmusić, żeby podejść do niego i uśmiechnąć się słodko.

-Och, co się stało?- Wyszeptałam. Czułam się podle. Podle i niewdzięcznie. Żałowałam, że wizięłam go ze sobą. Położyłam dłoń na jego ramieniu i pojechałam nią w górę, po jego szyji, aż do policzka i go po nim pogłaskałam. Tym czasem, drugą ręką odpięłam mu delikatnie pas z nożami (łuki zostawiliśmy razem z końmi, ja zostawiłam sobie tylko kuszę, bo w zamku łuki na nic by sięnie zdały). Zbliżyłam twarz do jego twarzy.

-Cóż, nie każdy jest dobry.- Powiedziałam i dłonią, którą dotykałm go w policzek złapałam go za rękę i rzuciłam go na podłogę. Ruch był tak niespodziewany, że Will leżał na podłodze i patrzył na mnie z przerażeniem. Sięgnął po nóż, ale go nie znalazł. Tym czasem Gilan został rozbrojony i związany przez wargala. W oczach Willa dostrzegłam łzy.

-,,Jesteś podła i wstrętna!"- Mówiło, ba, krzyczało coś we mnie. Zacisnęłam usta i walczyłam z łzami.

-Zabrać ich do lochów i zamknąć oddzielnie i z dala od siebie i starego ponuraka (Halta).- Rozkazałam. Jeden z żołnierzy szarpnął brutalnie Willa i go związał. Chłopak był tak zdumiony, że nie protestował. Patrzył tylko na mnie żałośnie. Odwróciłam wzrok.

-Jesteś podłym, śmierdzącym zdrajcą, który nawet boi się spojrzeć Willowi w oczy.- Usłyszałam Gilana.

-,,Ty nic nie wiesz."- Pomyślałam. Musiałam znaleźć jakiś sposób, żeby uwolnić Halta, ocalić ich wszystkich i jeszcze udaremnić odbudowę imperium gór Deszczu i Nocy. Nie wiedziałam jak. Byłam zbyt rozchwiana. Zbyt duży zamęt miałam w umyśle. Wiedziałam tylko, że muszę znowu stanąć po stronie własnej rodziny. Żałosnej rodziny.

-Chdoźcie.- Powiedziałam.- Wytłumaczę wam wszystko.

Will i Gilan zniknęli za rogiem, a ja poszłam z kuzynem i doradcą ojca do gabinetu Morgoratha. Gdy weszliśmy, podeszłam do biurka i rozsiadłam się wygodnie w fotelu.

-Ykchym.- Kaszlnął znacząco Toln.- Teraz rządzi pański kuzyn.

-Ale to Hana jest prawowitym zastępcą wujka Morgoratha.- Wtrącił Flard. Toln sapnął wściekły. Wiedział, że nie uda mu się mną kierować tak jak moim kuzynem.

-Wyłożę wam teraz plan ojca.- Oświadczyłam.- Lord Morgorath przewidywał, że może przegrać otwartą wojnę z Araluenem, więc wysłał mnie, żebym ,,pozbyła się Halta". Ale tak naprawdę miałam wzbudzić ich zaufanie i nie dopóścić do śmierci tego zwiadowcy. I w razie śmierci ojca mam tak pokierować Halta, żeby wpadł w wasze ręce, a potem potem przyprowadzić jego uczniów, żeby wydusić z Halta i dwóch pozostałych potrzebne informację.

Wymyśliłam cały ten plan na poczekaniu.

-A dlaczego ja o tym nie wiedziałem?- Spytał Toln.

-Bo to miała być tajemnica. Żeby nikt nic nie chlapną.

Pokiwali ze zrozumieniem głowami. Wstałam.

-Teraz się położę. Zmęczona jestem. Tobie radzę to samo.- Spojrzałam znacząco na kuzyna.- I dzisiaj ich nie ruszaj, jasnę?

-Jasnę.

Wyszłam z pomieszczenia, a Flard za mną. Zniknął w swoim pokoju. Po chwili to samo zrobił Toln. Westchnęłam. Ruszyłam korytarzem, ale nie poszłam do pokoju, tylko do lochów. Podeszłam ostrożnie. W pierwszym siedział Halt z głową spuszczoną i widziałam, że intensywnie myśli. Kawałek dalej siedział Gilan i coś gniewnie mamrotał. Co jakiś czas słyszałam imię ,,Elinor". W ostatniej był Will. Siedział na podłdze z podciągniętymi kolanami pod brodę. Twarz ukrył pomiędzy kolanami, które opótł ramionami. Jego ciałem wstrząsał raz po raz dziwny dreszcz. Oparłm się o ścianę. Jak ja siebię nienawidziłam. Wiedziałam na jakie niebezpieczeństwo ich narażam, ale nie widziałam innego wyjścia. Co gorsza nie mogłm ich uspokoić, ani nic im powiedzieć, żeby się nie wydało i nikt nas nie usłyszał. Musiałam trzymać ich w przekonaniu, że jestem zdrajcą, który nienawidzi zwiadowców. Pobiegłam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam się na łóżko. Zaczęłm szlochać. Nienawidziłam samej siebie. Niezawidziłam tego łóżka, pokoju, zamku. Nienawidziłam tych gór. I tych ludzi. Przes ostatnie parę tygodni bałam się panicznie przeszłości i dawnych chwil, a teraz musiałam mówić to samo, co już wiele razy. Chodzić tymi korytarzami. Spotykać doskonale znanych ludzi i wargalów. Ubierać się w czarną suknię i pelerynę. Bałam się. Bałam panicznie. Miałam ochotę wstać i uciec z krzykiem, ale wiedziałam, że nie nie mogę tak zostawić przyjaciół (Willa i Gilana sama w to wkopałam). Bałam się, że nie udźwignę przeszłości i załamię się. Długo szlochałam, aż zmożył mnie sen.

Udało się. Kolejny rozdział przed sierpniem, ale zawdzięczacie go tylko i wyłącznie Tajemniczej_501. Do zobaczenia.
Hana Morgorath 💚

DSC: Przeszłość można wykorzystać (część III,IV)/zwiadowcy [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz