4.5 wyspa

180 9 5
                                    

Obudził mnie jakiś hałas. Podniosłam się i rozejrzałam nieprzytomnie. Po pokładzie jak zwykle chodzili Skandianie, jednak coś wykrzykiwali. Płyneliśmy od dobrych paru tygodni, a ja przywykłam do głośnej i wiecznie wesołej załogi. Najbardziej lubię poczucie humoru Svengala. Jest trochę podobne do mojego. Razem drażnimy Eraka, którego nawiasem mówiąc uwielbiam. Jest dla mnie trochę jak ojciec. Zabrania mi podchodzić za blisko do burty (co i tak robię), żebym nie wyleciała, oddał mi swoją kurtkę, żeby mi nie było zimno, pilnuje, żebym miała co jeść i pić, nie pozwala swojej załodze jak się upiją do mnie podchodzić, nauczył mnie jak znajdować drogę na morzu za pomocą gwiazd, daje mi czasami posterować, a w czasie jednego sztormu dotał prawie zawału, jak prawie wyleciałam za burtę. I ogólnie się o mnie troszczy, co jest dla mnie dziwne (mój rodzony ojciec tego nie robił), ale i miłe. Z Evanlyn za bardzo nie gadamy. Działamy sobie na nerwy.

-Elinor!- Zawołał teraz Erak. Podniosłam się i ruszyłam w jego stronę. Już na nowo przywykłam, do imienia Elinor. Czemu ciągle sprawiam, że ludzie nie znają mojego prawdziwego imienia?

-O co chodzi?- Spytałam, ziewając. Erak wręczył mi manierkę z wodą. Wzięłam łyk i popatrzyłam na niego pytająco.

-Dopłyneliśmy do Skorghijl.

-Skor co?

-Skorghijl. Wyspa, na której zatrzymujemy się w drodze do Skandii. Zanim dopłyniemy do portu w Hallasholm zacznie się okres sztormów na Morzu Białych Szrotmów. Na Skorghijl przeczekamy.

Skonęłam głową. To brzmiało jak plan. Podszedł do nas Svengal.

-Co tam młoda?

-Aktualnie to raduję się, że cię widzę. Wyglądasz olśniewająco z wodorostami na włosach.- Uśmiechnęłam się niewinnie, a Erak na widok swojego pierwszego oficera ryknął śmiechem i klepnął mnie po plecach. Poczułam, jakby klepnął mnie łapą wielki niedźwiedź i poleciałam od przodu. Svengal w ostatniej chwili mnie złapał.

-Dzięki.- Uśmiechnęłam się, wyciągając mu z włosó wodorosty. Kiwnął głową w podzięce.

-Erak, muszę ci coś powiedzieć.- Odezwał się, a ja usunęłam się zgrabnie. Ruszyłam przez pokład w stronę Evanlyn. Siedziała na dziobie i patrzyła tęsknie w dal.

-E. Bo oczy sobie wypatrzysz.- Powiedziałam, stając obok niej.

-Czego chcesz?

-Powiedzieć ci, że niedługo zleziemy z tej łajby na stały ląd.

-Dopływamy do Skandii?

-Nie. Wyspy o nazwie Skorghijl. To pomiędzy nami, a Skandią. Przeczekamy tam okres sztormów i wyruszymy dalej.

-A potem nas sprzedadzą.

-Nie będzie tak źle. Moi przyjaciele nas uwolnią.

-Pod warynkiem, że przyjadą i wcześniej nie zacharujemy się na śmierć.

-Przyjadą.- Powtórzyłam jej już po raz któryś, jednak coraz bardziej traciłam nadzieję. Niby Halt i Will nie mieli możliwości spotkać nas na pełnym morzu, zapewne ruszą przez Galię i Teutonię, ale jakoś z każdym dniem miałam wrażenie, że coraz bardziej oddalam się do domu i możliwości ratunku. Przełknęłam ślinę. Na pewno przyjadą. Nie zostawią mnie. Nie Will. Wciąż wierzę, że mu na mnie zależy, pomimo wrednych uwag Evanlyn. Przecież Will by mnie nie zostawił, prawda? Po pewnym czasie dobiliśmy do brzegu. Wysiadłyśmy z blondi na ląd i prawie się wywróciłyśmy. Gdybyśmy nie złapały siebie nawzajem, to byśmy upadły. Skandianie wybuchnęli śmiechem. Zacisnęłam wargi i, chwiejąc się, podeszłam do ławki przy domku. Evanlyn zrobiła to samo. Podeszła do ławki i usiadł ciężko obok mnie. Miałam wrażenie, że cały świat kręcił się dookoła mnie. Co ja, kurcze? Słońce jestem? I nie Will, nie domagam się, żeby mnie tak nazywać. Żołądek podszedł mi do gardła, a ja byłam pewna, że zaraz zwymiotuję. I to prosto na blondi. Evanlyn miała całą zieloną twarz. Pewnie ja wyglądam podobnie. Svengal podszedł do nas, kucnął przed nami i klepcnął mnie w plecy. I w tym momencie nie wytrzymałam i zwymiotowałam mu prosto na buty. Svengal pisnął jak jakaś panienka i odskoczył. Erak zarechotał głośno.

-I czego się śmiejesz?- Wydusiłam z trudem, klęcząc przed ławką, zgięta w pół. Jezu. Niech nikt mi teraz jedzenia nie daje.

-Śmieję się z miny Svengala. Ładnie żeś go ozdobiła.

Uśmiechnęłam się mimo woli. Po chwili obok mnie opadła Evanlyn.

-Tak to jest, jak się nie pływało wcześniej i nagle długo płynie. I zejdzie nagle na ląd. Ale spokojnie. Zaraz wam przejdzie.

Podniosłam się ostrożnie z kolan i podeszłam do beczki z wodą, żeby się przemyć. Mój żołądek powoli wracał na swoje miejsce. Ale powoli. Ktoś podszedł do mnie. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Eraka z butelką jakiegoś płynu w ręce.

-Co to?- Zapytałam cicho.

-Brandy. Pomoże ci.

Jednak ja pokręciłam przecząco głową. Wiedziałam co się ze mną dzieje po alkoholu. Staję się bardzo rozmowna i rozrywkowa. Kiedyś wskoczyłam na stół i zaczęłam krzyczeć, że Morgorath to psychopata, którego powinno się powiesić. A ojciec siedział stolik obok. Potem razem z równie pijanym oficerem zatańczyłam jakiś niezbyt odpowiedni taniec, prawie przy tym zlatując ze stołu. Następnie skoczyłam na tłum wargali (co jest równoznaczne z próbą samobójstwa) i oczywiście rąbnęłam z całej siły o podłogę, bo te ciemole mnie nie złapały. Podniósł mnie pijany doradca ojca i zaczęliśmy się całować. Brrrrrrrrrrrr. Po tym wszystkim oczywiście ojciec kazał mnie ukarać. No. Trzy dni leżałam nieprzytomna. Dlatego teraz nie biorę alkoholu do ust. Erak spojrzał na mnie zdumiony.

-Dlaczego nie?

-Źle się czuję po alkoholu.- Odparłam i ruszyłam w stronę plaży, mając nadzieję, że Erak za mną nie pójdzie. Usiadłam na piasku. Świat powoli przestawał wirować. Siedziałam chwilę, wdychając chłodne, wilgotne i słone powietrze. Mój żołądek się uspokoił. W międzyczasie Skandianie weszli do budynku na środku małej wyspy. Wtoczyli do środka beczki z alkoholem, które wcześniej były na statku. Westchnęłam. Może bardziej się opłaca wskoczyć do tej lodowatej wody, niż meczyć się tutaj? Ostatnio jak chciałam skończyć ten żywot, to przeszkodził mi Will. Tym razem pewnie Erak się wtrąci. W chacie rozległy się pijackie okrzyki. Przewróciłam oczami. Wiatr zawiał mocniej. Zamknęłam oczy. Nie wiem czemu, ale nagle ogarnął mnie dziwnie ponury nastrój. Miałam dosyć. Dosyć płynięcia do Skandii, bicia się codziennie z myślami, czy Halt i Will przyjadą po mnie, niepewności, która mi codziennie towarzyszyła. Miałam dosyć wszystkiego. Poczułam jak moje powieki zaczynają robić się ciężkie. Walczyłam z sennością, jednak w końcu moje oczy zamknęły się, a ja zapadłam w sen.


Dzień (mam nadzieję) dobry.
Nowy rozdział DSC!
Jak go odbieracie? Już niedługo Hana i reszta dopłyną do Skandii i wtedy akcja nabierze tępa.
Do zobaczonka
Hana Morgorath 💚

DSC: Przeszłość można wykorzystać (część III,IV)/zwiadowcy [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz