4.2 Evanlyn

166 8 9
                                    

Stałam przy burcie wilczego okrętu i uparcie patrzyłam w stronę niewidocznego już Araluenu. Jakiś czas temu rozwiązali nas i pozwolili łazić po pokładzie. Nie dziwię się, że się nas nie obawiali. Tamta blondi (nie pytajcie co to za jedna, bo nie mam zielonego pojęcia) ciągle siedzi w kące i szlocha. Boż. Poza tym nawet ja, z moimi skłonnościami samobójczymi nie atakowałabym całego okrętu Skandian i to bez broni. Dobra, wypadałoby pogadać z blondi. Będzie ciekawie. Westchnęłam i oderwałam wzrok od wody. Ruszyłam na drugą stronę pokładu. Morze było wmiarę spokojne, więc nie sprawiało mi problemu utrzymanie równowagi. Zresztą jak byłam mała paru ,,zaprzyjaźnionych" z ojcem Skandian brało mnie na króciutke rejsy, więc pomimo upływu lat coś tam pamiętałam. Po drodze odepchnęłam jakiegoś gościa, który ruszył do mnie z łapami. Skandianin (ewidentnie pod wpływem zawartości wielkiej beki znajdującej się na pokładzie) zatoczył się i upadł. Jego towarzysze zarechotali radośnie. Pijani Skandianie to jedna wielka patologia i nic tego nie zmieni. Usiadłam obok blondyneczki. Miała na oko tak jak ja osiemnaście lat. Wow. Ale ja stara.

-Co jest?- Spytałam ją. Odsłoniła zapłakaną twarz i spojrzała na mnie ze zdumieniem błękitnymi oczami. No i co się tak lampisz? Dobra, muszę przestać być opryskliwa nawet w myślach. Ale kurcze. Ludzie jej pokroju mnie wkurzają.

-Co jest?!- Zawołała. No i co się drzesz?

-No tak. Co jest?

-Porwali nas Skandianie i chcą nas zabić, a ty ,,co tam?".

Dobra, źle jej wyszło naśladowanie mojego głosu.

-Po pierwsze, to nie chcą nas zabić, bo gdyby mieli takie zamiary to zrobili by to już dawno. Po drugie, pewnie nas sprzedadzą jako niewolnice, co może nie jest takie super, ale nie ma co się martwić na zapas. Po trzecie, tylko sobie oczy wypłaczesz wyjąc ciągle. Po czwarte, wolę być wyluzowana i zachować siły na kombinowanie ucieczki niż się zadręczać teraz. Po piąte, moi przyjaciele na pewno wcześniej czy później zjawią się w Skandi i nas uwolnią. Po szóste, jak twoim zdaniem miałam zacząć rozmowę?

Uf. Normalnie referat jej walnęłam.

-Ale ja nie chcę być niewolnicą.- Jęknęła. Boż. Jak ja nie lubię jękoł.

-To masz problem. Ewentualnie mogę cię wypchnąć za burtę. Zamiast niewolnicą będziesz wtedy obiadem dla rekinów.

-Jesteś podła.

-Mówisz to, jakby to była wada.

-Bo tak jest.

-Sory, ale szybciej litości doczekasz się od ich jarla, niż odemnie.

-A niby kim jesteś, żeś taka nieczuła?

Już jej nie lubię.

-Elinor Rednern.

-Jak?

-Elinor. Głucha jesteś, czy jak?

-Czekaj, a to nie ty jesteś tą co za nią podawała się córka Morgoratha.

Westchnęłam. Tak. Powiedz Skandianą, że jestem potomkiem gościa, który w czasie wojny ich wyrolował. Na pewno spełnią każde moje życzenie.

-Tak. To za mnie się podawała. Ale je jestem ta prawdziwa.

Dobra, obiecałam Willowi, że postaram się nie kłamać, ale nie mam ochoty dać się utopić.

-Aaaaa. Współczuję.

-Dlaczego?

-Bo ci przysporzyła złej sławy.

-Ale przynajmniej jestem znana. A ty jesteś.....

-Evanlyn.

-Acha.

-Niezbyt cię to obchodzi?

-I tak cię nie kojarzę.

-Miło.

-Wiem.

Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy. Evanlyn przynajmniej przestała płakać.

-A twoi przyjaciele?- Odezwała się nagle.

-Co z nimi?

-Mówiłaś, że przyjadą po ciebie. Skąd wiesz?

-Zostawiłam im wskazówkę, a tępi nie są. Ogarną o co chodzi.

-Ale jesteś pewna, że ci pomogą?

-Czemu mieliby nie?

-Bo ludzie nie lubią narażać się aż tak dla innych. A już niewielu pojedzie do Skandi po znajomego.

-Nie jestem tylko ich znajomą. Jestem uczennicą, przyjaciółką i mam wrażenie, że też dziewczyną.

-Pfffffff. Twoja nauczycielka nie przyjedzie.

-Nie. Bo ja mam nauczyciela.

-Kim ty jesteś w takim razie? Kucharką?

-Tak.- Skłamałam płynnie. Jestem od tego uzależniona w takim samym stopniu jak od kawy z miodem (Halt, czemuś ty mi to dał do picia?).

-I tak twój mistrz nie przyjedzie.

-Oj, zdziwisz się.

-Wątpię. A chłopak zawsze może się odkochać.

-On nie jest zdrajcą.- Powiedziałam pewnie, ale tak naprawdę obawiałam się, że Will wybierze jednak Alyss pomimo tych chwil w górach Deszczu i Nocy. Jeju, ale ja jestem niezdecydowana. Koszmar.

-Każdy może się nim okazać.- Odparła kpiąco. I w tamtym momencie nie wytrzymałam. Rzuciłam się na nią, przycisnęłam do desek pokładu, a dłonie zacisnęłam na jej gardle. Evanlyn zaczęła rzęzić i harczeć oraz się krztusić. Zbliżyłam swoją twarz do jej.

-NIGDY NIE MÓW TAK O WILLU! ZROZUMIAŁAŚ?!

Pokiwała głową z przerażeniem.

-No.

Puściłam ją i stanęłam na nogach. Blondi podniosła się na łokciu, dysząc ciężko. Rozejrzałam się. Wszyscy Skandianie przyglądali mi się. Wzruszyłam ramionami i podeszłam spowrotem do burty i utkwiłam wzrok w horyzoncie.


Co tam? Jakoś jeszcze żyjecie, czy jak Evanlyn ledwo dyszycie? Ja osobiście skłaniałabym się do tego drugiego stwierdzenia.
Ktoś cieszy się, że Hana wróciła do dawnego imienia? Czy może wolicie jej prawdziwe?
Do przeczytania
Hana Morgorath 💚

DSC: Przeszłość można wykorzystać (część III,IV)/zwiadowcy [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz