3.10 Przeprosiny

180 10 31
                                    

(Will siedział przy Hanie. Pomimo, że lekarz kazał mu odpoczywać z powodu jego ran, uparcie siedział obok przyjaciółki. Lekarz powiedział, że zrobił co mógł, jednak nie wiadomo było kiedy dziewczyna się obudzi. I czy obudzi się wogule.

-Will.- Powiedział Halt.- Idź się połóż.- Nakazał. Bezceremonialnie zepchnął chłopaka z krzesła (podpatrzył kiedyś jak robi to Hana w jednej z knajp z jakimś pijanym osiłkiem i bardzo mu się ten sposób spodobał) i sam na nim usiadł.

-Ej!- Zawołał szatyn.

-No co? Jak z tobą nie da się po dobroci, to trzeba ostrzej.

-Ostrzej nie znaczy: zwalaj z krzesła.

-Nie kłuć się.

-Ale....

-Will.- Odezwał się Gilan.- I tak go nie przegadasz. Szkoda śliny.

Will westchnął i zniknął w sąsiednim pokoju chatki uzdrowiciela, do którego zanieśli nieprzytomną Hanę. Halt popatrzył na szczupłą buzię dziewczyny, otoczoną czarnymi pasmami włosów. Lubił ją, nawet jeśli tego nie okazywał. Chwyciła go za serce już przy ich pierwszym spotkaniu w więzieniu. Nie wiedział dlaczego ta ostra i arogancka istota, w dodatku pracująca dla Morgoratha i traktująca go jak byle co wywołała w nim takie emocje. Owszem, zmieniła się teraz, ale nadal była tą butną piętnastolatką, która robiła wszystko po swojemu. Jednak coś w niej takiego było, że Halt nie potrafił jej nie lubić. Willa zresztą też, ale on był łatwiejszy w zrozumieniu i okiełznaniu. Potrafił się z nim dogadać. Gilan stał za nim i ze smutkiem patrzył na brunetkę. Żałował. Żałował, że jej nie wierzył, że w nią zwątpił. Że uważał ją za zdrajczynie. Potem dostał niezły opierdziel od Willa. Cóż.

-Idź Halt.- Powiedział.- Bo znając życie Will nie odpoczywa.

Zwiadowca kiwnął głową i poszedł do swojego ucznie. Gilan popatrzył na Hanę.

-Przepraszam. Przepraszam Hana za to, że nie wierzyłem, że jesteś po naszej stronie.

(@SlaaneshPanRozkoszy specjalnie dla ciebie 😘))

Usłyszałam jakieś hałasy. Ktoś coś mówił, ktoś chyba z czegoś spadł.

-Ej!- Zawołał ktoś. Po chwili zdałam sobie sparwę, że to głos Willa. To ja nie umarłam? A może on umarł ze mną?

-No co? Jak nie można z tobą po dobroci to trzeba ostrzej.- Dotarł do mnie głos Halta. Czyli nie umarłam, bo Halta nikt nie zabije. Niezniszczalny jest, skubaniec. Coś jeszcze gadali, ale niezbyt do mnie dotarło co. Trzasnęły drzwi. Ktoś wyszedł. Przez chwilę była cisza. Byłam zmęczona. Nie chciałam otwierać oczu, żeby za mocne światło mnie nie oślepiło. Poruszyłam jedną ręką, żeby pokazać najprawdopodobniej siedzącemu przy mnie Haltowi, że żyję. Potem ruszyłam drugą ręką, ale nie zauważył. Albo już poszedł. A może stwierdził, że już umarłam i nie ma co siedzieć przy trupie. Też bym tak na jego miejscu stwierdziła. Boże. Jakie ja mam rozkminy Halta. Nigdy nie sądziłam, że wogule będę miała jakiekolwiek rozkminy na jego temat.

-Idź Halt.- Usłyszałam chyba Gilana.- Bo znając życie Will nie odpoczywa.

Znaczy Willowi nic nie jest! Juhu! Jezu. Jaram się, że ktoś żyje, zamiast się smucić że ktokolwiek na tym świecie jeszcze żyje. I do tego zwiadowca. A raczej uczeń. Jeju. Jak ja się zmieniłam. Ojciec stwierdziłby, że na gorsze. A może nie. Kto go tam wie. Nagle usłyszałam głos Gilana:

DSC: Przeszłość można wykorzystać (część III,IV)/zwiadowcy [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz