3.2List (znowu)

177 10 10
                                    

Will chodził w kółko po kuchni, mrucząc coś pod nosem. Niezbyt zwracałam na to uwagę, ciesząc się, że odczepił się ode mnie.

-Gdzie on jest?- Jęknął nagle. Podniosłam głowę znad mapy, którą starałam się przerysować z pamięci, ale słabo mi szło.

-Kto?- Mruknęłam i nie czekając na odpowiedź wróciłam do przerwanej czynności.

-Jak to: ,,kto"?- Zawołał i znowu zaczął krążyć po pomieszczeniu. Zignorowałam to. Ostatnio zrobił się mocno nerwowy.

-Czy ty się nie denerwujesz gdzie on jest?- Zdziwił się.

-Yyy, nie.- Odparłam.- Jeśli mówisz o Halcie, to tym bardziej nie. A jeśli o Gilana, to kiedyś wróci, najwyżej w kawałkach. W końcu są dorośli.

-Hana.- Jęknął. Spojrzałam na niego z dezaprobatą.

-Musisz jęczeć?- Spytałam zdegustowana.- Głowa mnie boli, a ty jęczysz i jęczysz. Halt pojechał na jakiś tam zwiad.

-Ale dlaczego nas nie wziął ze sobą?

-A po co mu my? Na co mu się przyda znerwicowana laska z bólem głowy i chłopak, który zabiera ludzią wszystko co ostre i łazi po kuchni jak wariat.- Fuknęłam niezadowolona.

-Ej.- Obraził się.

-No co?- Mruknęłam.- Sam mi kiedyś mówiłeś, żebym mówiła co myślę, więc mówię.- Wzruszyłam ramionami. W tym momencie Ibel i Wyrwij zarżeli.

-Ktoś idzie.- Zauważył Will.- Może to Halt.

-Halt by jechał.- Zwróciłam mu uwagę.- Zresztą Ibel rżałaby inaczej.

W tym momencie w drzwiach chatki pojawił się Horace. Westchnęłam zrezygnowana. Tylko jego mi tu brakowało do tego całego bajzlu.

-Cześć wam.- Powiedział i spojrzał na mnie. Oparłam twarz na dłoniach, a łokcie na stole.- Elinor, może chciałabyś się przejść?- Spytał.

-Nie.- Warknęłam.- Wybij to sobie z głowy.

Przyznaję, że nie byłam zabardzo miła, ale nie miałam ochoty na nic, a głowa znowu zaczęła mnie boleć i to dwa razy mocniej.

-Po co przyszedłeś?- Spytał Will, wyraźnie niezadowolony, że młody rycerz zaproponował mi spacer (na szczęście przestał chodzić w kółko).

-Yyy.- Horace zaczerwienił się. Widać nie spodziewał się takiego pytania.- A. Mam dla was list!- Zawołał triumfalnie. Wręczył szatynowi kopertę.

-Halt prosił, żebym wam ją dał sześć dni po jego wyjeździe.

-Jest cztery dni po.- Zauważyłam.

-Yyy. No wiem, ale widzę, że Will już się denerwuje.

Olałam go i usiadłam na blacie stołu, żeby zajrzeć chłopakowi przez ramię. Will otworzył kopertę i rozłożył list.

Drodzy uczniowie!

       Przekazuje wam ten list przez Horace'a, dlatego, że gdybym zostawił go w domu Elinor natychmiast by go wyczaiła i poleciała za mną. Jeśli nadal mnie nie ma w domu, a jak to czytacie to znaczy, że mnie nie ma, to jestem w górach Deszczu i Nocy. Taki mały spacerek. Chcę zobaczyć co z tym kolejnym krewnym Morgoratha i jak się sprawy mają. Jeśli nadal mnie nie ma, to znaczy, że zostałem złapany (choć wykluczam taką możliwość). Nie panikujcie. Wyślijcie Crowley'a czy coś (Gilan zabije się o własne nogi). Mam nadzieję, że się szybko zobaczymy.

Halt.

Popatrzyłam na Willa.

-Jak na Halta to sporo informacji.- Stwierdziłam. Chłopak spojrzał na mnie jak na szaloną.

-I ty się nie martwisz?

-Jak znam mojego kuzyna, to zarza zacznie przerabiać Halta na pasztet, ale w rezultacie tylko się zasapie. Łamaga, a nie morderca.

-I kto to mówi?- Spytał Horace, ale szybko się wycofał pod moim karcącym spojrzeniem.

-Musimy mu pomóc.- Jęknął Will. Tym czasem rycerz szybko się gdzieś zmył, ale niezbyt mnie to obeszło. O jednego upierdliwca mniej.

-Poczekamy aż Gilan wróci, poskładamy go i obmyślimy co zrobić.- Oświadczyłam.

DSC: Przeszłość można wykorzystać (część III,IV)/zwiadowcy [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz