Will chodził w kółko po kuchni, mrucząc coś pod nosem. Niezbyt zwracałam na to uwagę, ciesząc się, że odczepił się ode mnie.
-Gdzie on jest?- Jęknął nagle. Podniosłam głowę znad mapy, którą starałam się przerysować z pamięci, ale słabo mi szło.
-Kto?- Mruknęłam i nie czekając na odpowiedź wróciłam do przerwanej czynności.
-Jak to: ,,kto"?- Zawołał i znowu zaczął krążyć po pomieszczeniu. Zignorowałam to. Ostatnio zrobił się mocno nerwowy.
-Czy ty się nie denerwujesz gdzie on jest?- Zdziwił się.
-Yyy, nie.- Odparłam.- Jeśli mówisz o Halcie, to tym bardziej nie. A jeśli o Gilana, to kiedyś wróci, najwyżej w kawałkach. W końcu są dorośli.
-Hana.- Jęknął. Spojrzałam na niego z dezaprobatą.
-Musisz jęczeć?- Spytałam zdegustowana.- Głowa mnie boli, a ty jęczysz i jęczysz. Halt pojechał na jakiś tam zwiad.
-Ale dlaczego nas nie wziął ze sobą?
-A po co mu my? Na co mu się przyda znerwicowana laska z bólem głowy i chłopak, który zabiera ludzią wszystko co ostre i łazi po kuchni jak wariat.- Fuknęłam niezadowolona.
-Ej.- Obraził się.
-No co?- Mruknęłam.- Sam mi kiedyś mówiłeś, żebym mówiła co myślę, więc mówię.- Wzruszyłam ramionami. W tym momencie Ibel i Wyrwij zarżeli.
-Ktoś idzie.- Zauważył Will.- Może to Halt.
-Halt by jechał.- Zwróciłam mu uwagę.- Zresztą Ibel rżałaby inaczej.
W tym momencie w drzwiach chatki pojawił się Horace. Westchnęłam zrezygnowana. Tylko jego mi tu brakowało do tego całego bajzlu.
-Cześć wam.- Powiedział i spojrzał na mnie. Oparłam twarz na dłoniach, a łokcie na stole.- Elinor, może chciałabyś się przejść?- Spytał.
-Nie.- Warknęłam.- Wybij to sobie z głowy.
Przyznaję, że nie byłam zabardzo miła, ale nie miałam ochoty na nic, a głowa znowu zaczęła mnie boleć i to dwa razy mocniej.
-Po co przyszedłeś?- Spytał Will, wyraźnie niezadowolony, że młody rycerz zaproponował mi spacer (na szczęście przestał chodzić w kółko).
-Yyy.- Horace zaczerwienił się. Widać nie spodziewał się takiego pytania.- A. Mam dla was list!- Zawołał triumfalnie. Wręczył szatynowi kopertę.
-Halt prosił, żebym wam ją dał sześć dni po jego wyjeździe.
-Jest cztery dni po.- Zauważyłam.
-Yyy. No wiem, ale widzę, że Will już się denerwuje.
Olałam go i usiadłam na blacie stołu, żeby zajrzeć chłopakowi przez ramię. Will otworzył kopertę i rozłożył list.
Drodzy uczniowie!
Przekazuje wam ten list przez Horace'a, dlatego, że gdybym zostawił go w domu Elinor natychmiast by go wyczaiła i poleciała za mną. Jeśli nadal mnie nie ma w domu, a jak to czytacie to znaczy, że mnie nie ma, to jestem w górach Deszczu i Nocy. Taki mały spacerek. Chcę zobaczyć co z tym kolejnym krewnym Morgoratha i jak się sprawy mają. Jeśli nadal mnie nie ma, to znaczy, że zostałem złapany (choć wykluczam taką możliwość). Nie panikujcie. Wyślijcie Crowley'a czy coś (Gilan zabije się o własne nogi). Mam nadzieję, że się szybko zobaczymy.
Halt.
Popatrzyłam na Willa.
-Jak na Halta to sporo informacji.- Stwierdziłam. Chłopak spojrzał na mnie jak na szaloną.
-I ty się nie martwisz?
-Jak znam mojego kuzyna, to zarza zacznie przerabiać Halta na pasztet, ale w rezultacie tylko się zasapie. Łamaga, a nie morderca.
-I kto to mówi?- Spytał Horace, ale szybko się wycofał pod moim karcącym spojrzeniem.
-Musimy mu pomóc.- Jęknął Will. Tym czasem rycerz szybko się gdzieś zmył, ale niezbyt mnie to obeszło. O jednego upierdliwca mniej.
-Poczekamy aż Gilan wróci, poskładamy go i obmyślimy co zrobić.- Oświadczyłam.
CZYTASZ
DSC: Przeszłość można wykorzystać (część III,IV)/zwiadowcy [Zakończone]
FantasyKontynuacja ,,Dopóki starczy czasu" zawierająca części III i IV. III: Hana jest nadal trochę przygaszona po śmierci ojca i właśnie wtedy po raz kolejny pojawia się problem z wargalami i rodziną Morgorathów. Przeszłość dziewczyny daje o sobie znać. H...