4.13 Walka

135 10 0
                                    

Szliśmy z Gilanem po pustych ulicach Redmont. Miasteczko wyglądało jak opuszczone. Stragany były porozwalane, drzwi wyważone, a okiennice powyrywane. W zagrodach nie było zwierząt, a w sklepach towaru. Popatrzyliśmy na siebie z Gilanem przerażeni. Pod jego nieobecność coś tu musiało się wydarzyć. Coś, co nie powinno się było wydarzyć. Zamek Redmont wyglądał, jakby wcale nie był wspaniałą fortecą, tylko jakimś nędznym pałacykiem, który można zdobyć bez problemu. Mur był miejscami rozburzony, most zwodzony opuszczony, brama wywarzona, strzały wbite w prawie każde możliwe miejsce, a na dziedzińcu było pełno martwych ciał. Z niepokojem przebiegałam po ich zastygniętych twarzach, modląc się, bym nie znalazła ciała Horace'a. Po chwili odetchnęłam z ulgą. Nie było go wśród poległych. A przynajmniej nie tu.

-Co tu się stało?- Spytał cicho Gilan.

-Wyjąwszy masakryczną jatkę, w której obrońcy Redmont przegrali? Nic szczególnego.- Mrunkęłam. Jak się bałam o kogoś, to robiłam się sarkastyczna.

-Przestań.

-No sorki. Tak już mam. Też chciałabym wiedzieć co się tu wydarzyło.

-Mam nieprzyjemne wrażenie, że trochę za późno się zjawiliśmy.

-Dobrze, że nie wzięliśmy oddziału Skandian ze sobą, tylko kazaliśmy im od razu ruszać do zamku Araluen.

-Masz rację. Skoro nawet Redmont upadło, to w zamknu Araluen cała nadzieja.

-Ale jakim cudem coś takiego się stało, skoro Halt odkrył plany Claris wcześniej?

Spojrzał na mnie ponuro.

-Też chciałbym to wiedzieć. Musimy jechać do Araluenu.

***

        Już z daleka słychać było odgłosy walki. Popatrzyliśmy na siebie ze strachem i popędziliśmy konie. Po chwlili wjechaliśmy na wzgórze, a naszym oczom ukazał się koszmarny widok. Mnóstwo osiłków z niżów społecznych Araluenu walczyło z wojskami Duncana i Skandianami. Z samego tyłu stała Claris, z dziwnym kolorem włosów, ale rozpoznałam jej sposób poruszania się. Coś krzyczała do swoich ludzi. Bitwa toczyła się na polach przed zamkiem Araluen. Szybko pogoniłam Ibel i zjechałam w dół zbocza. Zeskoczyłam z klaczki i wyciągnęłam miecz. Znajdowałam się z boku wojsk króla, jednak nie mogłam strzelać, nie ryzykując zranienia kogoś z naszych. Obok mnie pojawił się Gilan.

-Gotowa?

-Ty się mnie pytasz?- Spytałam, unosząc brew.

-Halt kazał mi cię pilnować.

-Lepiej się teraz zajmijmy tymi buntownikami.- Mruknęłam i ruszyliśmy do ataku. Cięłam, kłułam, zasłaniałam ataki i unikałam ciosów. Starałam się dotrzeć do Claris. Już od dawna miałam z nią pare soraw do załatwienia. Całe życie wchodziła mi w paradę. Była to jedna z najbardziej znienawidzonych przezemnie osób na świecie. W pewnym momencie, gdy Skandianie zaczęli wpadać w bitewny szał, a wojska Duncana poczuły się pewniej przeciwnicy zaczęli się cofać.

-Nie!- Krzyczała Claris.- Walczcie! Atakujcie! Nie cofajcie się!

Jednak jej armia nie słuchała. Niektórzy zaczęli wpadać w popłoch i uciekać. Wtedy przedarłam się do podwyższenia.

-Claris!- Zawołałam.- Złaź tu i walcz jak przystało na sługę Morgoratha, a nie unikasz walki!

Spojrzała na mnie, a jej twarz zbladła.

-Hana?! Co ty tu robisz?!

Przewróciłam oczami.

-Aktualnie, to rozkazuję ci zleźć z tego podwyższenia i stanąć do prawdziwej walki! Więc chodź tu!

Nagle opanowała się, co wydało mi się niepokojące, jednak nie aż tak, żeby się zastanowić, czy robię słusznie. Jeden z moich podstawowych błędów. Nie potrafię docenić przeciwnika. Wiem o tym oczywiście, ale jak zwykle gdy przyjdzie co do czego, to zapominam o tej mojej przypadłości. Teraz też zignorowałam ostrzegawczy dzwonek w swojej głowie. Claris zeskoczyła do mnie i dobyła miecza. Był trochę dłuższy od mojego.

-Chcesz walczyć, Hani?

-Nie mów tak na mnie.- Warknęłam.

-Czemu? Mogę mówić jak chcę. Nie jestem ci nic winna, więc mogę robić co chcę.

-Dzięki mnie jeszcze żyjesz.

Zaczęłyśmy walczyć.

-Doprawdy?

-Owszem. To ja ci pozwoliłam uciec cztery lata temu. Tak to byłabyś już dawno w rękach władz i wątpię czy upiekłoby ci się tak jak mi.

-Widocznie zdrajcy są w tym kraju są mile widziani.- Zakpiła. Poczułam jak ogarnia mnie złość. Owszem, zdradziłam ojca, ale dlatego, że nie zgadzałam się z tym co robił.

-Morgorath był zdrajcą. Zdradzić zdrajcę, to nie jest grzech.

-Tak, tłumacz się. Wmawiaj sobie.- Zaśmiała się, a ja znowu poczułam się paskudnie. Jak już wiele razy w życiu. Odkąd odeszłam od pana gór Deszczu i Nocy wiele razy miałam wyrzuty sumienia. Co by było, gdybym jednak została? Dlaczego tak naprawdę to zrobiłam? I kogo ja próbowałam oszukać? Zdradziłam własnego ojca i nic mnie nie usprawiedliwiało. Skupiłam się na swoich myślach, zamiast na walce. Nagle poczułam przeszywający ból w boku. Krzyknęłam i ze zdumieniem zobaczyłam miecz dziewczyny w moim boku. Ból rozszedł się po całym moim ciele. Claris wyciągnęła ostrze, a ja osunęłam się na kolana. Broń wypadła mi z ręki. Czarnowłosa uśmiechnęła się triumfanie.

-I co? Jednak nie jesteś taka niepokonana. Nie spodziewałaś się, że będę ćwiczyła? Niespodzianka.

Rozejrzałam się, jednak nikt nie zwracał na nas uwagi. Wszyscy byli zajęci gonieniem wroga, lub opatrywaniem rannych i znoszeniem martwych. Nikt nie mógł mi pomóc.

-Claris, proszę.- Jęknęłam, przez ból, który narastał. Ciepła krew leciała z rany. Powoli zaczynały mi tańczyć mroczki przed oczami.

-Przykro mi Hani, ale nie mam dla ciebie litości.

Podniosła miecz, gotowa zadać cios. Nie miałam siły uciekać, próbować się bronić, czy chociaż wołać o pomoc. Już wcześniej odniosłam drobne rany, które teraz jak na złość również się odezwały. Patrzyłam na ostrze, świadoma, że tym razem to jest naprawdę koniec. Claris zaczęła opuszczać miecz, jednak nagle coś świsnęło w powietrzu i dziewczyna zatrzymała się. Z jej piersi wystawała strzała. Na twarzy zastygł grymas zdumienia, po czym upadła na ziemię. Obróciłam się i zobaczyłam Halta patrzącego w moją stronę i trzymającego łuk. Uśmiechnęłam się blado, po czym poczułam się jeszcze gorzej. Usłyszałam jeszcze Willa krzyczącego moje imię, a potem nastąpiła ciemność.


Dzień dobry, a raczej dobry wieczór.
Wróciłam tym razem szybciej.
Z ogłoszeń parafialnych: z tej książki będzie jeszcze tylko jeden rozdział. Kiedy? Tego jeszcze nie wiem, ale możliwe, że w przyszłym tygodniu.
Mam nadzieję, że podobał się dzisiejszy rozdział.
Do zobaczenia w następnym rozdziale.
Do przeczytania
Hana Morgorath 💚

DSC: Przeszłość można wykorzystać (część III,IV)/zwiadowcy [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz