Rozdział dwudziesty siódmy

114 6 3
                                    


Perspektywa Yuzuki


Zaparkowałam samochód pod murami restauracji. Poprawiłam swoją czarną sukienkę i zgarnęłam czerwoną portmonetkę. Skierowałam swoje kroki w stronę oszklonych drzwi.

Wiem jedno nie mogę teraz przegrać ani dać po sobie nic poznać w końcu tu chodzi o losy mojej rodziny. Nie mogę zawieść. Muszę być dawną sobą, bo obecna ja nie da sobie rady.

Przekroczyłam właśnie próg restauracji i gdy już chciałam się zapytać kelnerki o stolik podbiegł do mnie młody chłopak w czarnym fartuszku.

-Pani Weilan zapraszam za mną. -Ukłonił się lekko i zaczął mnie prowadzić do stolika na środku restauracji.

Zauważyłam tam mężczyznę o srebrnych dłuższych włosach za ucho. Jego twarz nie posiadała zarostu. Sylwetka była całkiem dobrze umięśniona, garnitur idealnie przylegał do jego ciała. W końcu spojrzałam w oczy obcego mężczyzny i już nie był mi obcy. Tego koloru nigdy nie zapomnę. Zimny jasny błękit tęczówek przeszywał mnie jak stalowy nóż lata temu.

-Yuzuki skarbie tak dawno cię nie widziałem. -Rzekł wstając od stolika i chcąc mnie przytulić. Wysunęłam dłoń przed siebie powstrzymując jego zapędy.

-Witaj Harado. -Powiedziałam oziębłym tonem głosu zajmując miejsce. Kelner podał mi kartę dań, lecz ja nawet jej nie czytając zamówiłam lampkę mojego ulubionego czerwonego wina.

-Zatem jakie masz warunki? -Zagadnęłam, kiedy chłopak już doniósł jego zamówione danie oraz dwie lampki wina.

-Warunki? -Zapytał lekko zdziwiony.

-No czego chcesz w zamian za moją rodzinę? -Zapytałam a nawet powieka mi nie drgnęła. Oczy zapewne były ciemnoczerwone, zimne, ciskające gromami. Zawsze takie były nim poznałam Jacka, po jego śmierci znów przybrały ten odcień, lecz gdy pojawił się Kas powróciły do normalnego stanu. Teraz znów są ciemne.

-O to się rozchodzi skarbie. -Westchnął i pokręcił głową odkładając sztućce na talerz.

-No a co myślałeś? -Prychnęłam. -Mów czego chcesz. -Odparłam upijając łyka wina.

-To co napisałem bądź moja a ja ich puszczę. -Odparł nachylając się nad stołem i układając brodę na splecionych dłoniach.

~Halo Yu. -Odezwał się głos Zacka w ukrytej słuchawce w kolczyku.

-No cóż zobaczymy. -Westchnęłam również się nachylając.

~Wchodzimy potrzebujemy jeszcze kilku minut.

-Myślisz, że powiesz mi bądź moja a ich uwolnię a ja ci uwierzę. -Prycham. -Dobrze wiem jaka z ciebie kanalia. Wiem o twoich licznych przekrętach narkotykowych. -Jego brwi wystrzeliły w górę. -Co myślałeś, że nie kontrolowałam sytuacji? Od początku naszego „związku" -Zrobiłam cudzysłów palcami. -zbierałam informacje by posadzić cię za kraty. Niestety, ale sam okazałeś się idiotą i wpadłeś nim zdążyłam przekazać wszystko co zgromadziłam.

-To Zack za tym stał. -Warknął.

-Owszem zorganizował zasadzkę z glinami, ale to ty byłeś tak głupi by w nią wpaść. Naprawdę myślałeś, że Yakuza się tobą zainteresuję?

-A nie? -Zapytał lekko wkurzony.

-Skarbie proszę cię takimi podrzędnymi gangami to się mylisz. -Prychnęłam. -Może i ja mam tam spore znajomości, ale zanim je zdobyłam minęło sporo czasu. Do tego twój gang nie był i nie jest dla nich atrakcyjny by zawiązać współpracę.

Wszyscy widzą, lecz nikt nie dostrzega || Tom Drugi Przezwyciężyć Ból Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz