Rozdział trzydziesty

117 8 4
                                    


Perspektywa Mei

Gdy tylko mama przekazała mi list poczułam dziwne ukucie w sercu. Yu mnie wychowywała, była ze mną, kiedy jej potrzebowałam, dbała o mnie, kochała i kocha a teraz mam w ręce list od kobiety, która była moją prawdziwą matką. Boje się, po prostu się boje otworzyć ten list.

-Skarbie pamiętaj, że nic się nie zmieni, jeśli przeczytasz ten list. My i tak będziemy cię kochać. -Powiedziała mama wyczuwając mój strach. Objęła mnie ramionami dodając mi otuchy.

Odetchnęłam i otworzyłam list wyjmując z koperty kartkę i rozkładaj ją odczytałam pierwsze słowa.

Droga Mei

Mam nadzieję, że tak masz na imię. Zrozumiem jak nie, ale to imię ci wybrałam. Nazywam się Debra i jestem twoją mamą. Napisałam ten list, gdyż wiem, że mogę nie przeżyć porodu. Wiedz jednak, że bardzo cię kocham i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Jesteś moją gwiazdką z nieba. Gdyby nie ty mnie już dawno by na świecie nie było a skoro to czytasz to z pewnością mnie już nie ma.

Wiedz jednak, że te miesiące, w których cię nosiłam były dla mnie najszczęśliwszymi na świecie. Miałam problemy z twoim ojcem, ale nic by mi nie zabrało szczęścia posiadania ciebie. Kiedy miałam naprawdę trudne chwile myśl o tym, że mam ciebie mnie uskrzydlała.

Proszę cię nie szukaj ojca to okropny człowiek. Nie będę ci tu pisała co robił, bo nie chce byś znała tą mroczną przeszłość. Wierzę, że Yuzuki i Kastiel są dla ciebie jak ja powinnam być. Wierzę, że cię kochają jak własną córkę. Proszę cię też nie znienawidź ich ani mnie.

Kocham cię mama.

Gdy przeczytałam treść zawartą na tej kartce papieru łzy same zaczęły toczyć się na mych policzkach. Nie byłam świadoma tego jak bardzo byłam dla tej kobiety ważna. Teraz sama czuje ukucie w sercu na myśl, że jej nawet nie poznałam.

-Mamo mogę.... Mogę iść na jej grób?

-Jasne skarbie. Jak chcesz to zaraz pójdziemy.

-Dziękuje mamo. -Przytuliłam się do kobiety a ona ucałowała mnie w czoło.

Właśnie zaparkowałyśmy pod bramą cmentarza, na który dość często chodziłam z mamą odwiedzając dziadków choć mama ich nienawidzi. Odwiedzałyśmy też jej siostry oraz tajemniczego mężczyznę co teraz wiem, że jest jej byłą miłością. Odwiedzałyśmy tez ją moją biologiczną matkę, ale w tedy tego nie wiedziałam.

-Dasz radę skarbie? -Zapytała mama otwierając moje drzwi i kucając przy mnie.

-Tak dam. -Powiedziałam odpinając kwiaty a mama wstała i zabrała z tylnego siedzenia bukiet niebieskich róż.

Ruszyłyśmy w stronę cmentarza. Alejki jakie mijałyśmy wydawały się smutne i straszne przy tym skąpym świetle. Oprócz nas nie było tu ani jednej żywej duszy. Strasznie mnie to przerażało.

Dotarłyśmy do odpowiedniego grobu a ja po prostu stanęłam jak głaz. Nie dałam rady nic zrobić, nic powiedzieć. Po prostu stałam i patrzyłam na zdjęcie kobiety na nagrobku. Dopiero teraz zobaczyłam jak bardzo podobna do niej jestem. Ten sam nos, rysy twarzy też te same tylko oczy mam innego koloru.

-Skarbie chcesz rady? -Zapytała mama kucając przede mną. Kiwnęłam głową na tak. -Mów prosto z serca. Przez długi czas nie odwiedzałam swoich rodziców. Owszem dalej mam im za złe tego, że moje siostry cierpiały. Myślałam, że tym ich jakoś ukarzę. Tylko co to by zmieniło? Zapewne nic. Ty nie znałaś Debry. Wiem jednak, że nie masz jej niczego za złe. Znam cię za dobrze. W sercu żałujesz, że nie miałaś okazji jej poznać. Wiesz co?

-Co?

-Na pewno nad tobą czuwa. Jest z tobą, odkąd się urodziłaś. Poza tym zawsze możesz tutaj przyjść i opowiedzieć jej co się działo, co myślisz, co czujesz.

-Racja. A będziesz ze mną chodziła?

-Oczywiście skarbie. No a teraz choć. -Złapała mnie za rękę podnosząc się z kucka i podeszła ze mną do marmurowego bloku. -Cześć Debro. Dawno się nie widziałyśmy. Wiesz Mei w końcu się dowiedziała. Chciałam by w wieku piętnastu lat poznała prawdę, ale przez pewne okoliczność prawda wyszła na jaw. Więc Mei to twoja mama.

-Hej... m-mamo? Wybacz, ale Yuzuki jest dal mnie jak mama. Kocham ją i ciebie też.


Perspektywa Hiro

Kiedy mama razem z Mei wyszła z domu zostałem sam w tym męskim towarzystwie. Siedziałem właśnie sobie spokojnie w salonie oglądając mój ukochaną dramę, którą zawsze z mamą oglądam po sto razy, czyli The Untamed. Byłem właśnie w połowie odcinka, gdzie pijany Lan Zhan kradł kury, gdy do salonu wbił tata krzycząc.

-Hiro synku zrób coś do jedzenia!!! Jestem taki głody na żonkę mi wywiało!

-Kiedy ty w końcu dziadzie jeden nauczysz się gotować i nie przeszkadzać mi w tak ważnych monetach!? -Wydarłem się nawet na sekundę nie spuszczając wzroku z telewizora.

-Jeny totalnie jak matka. -Westchnął wstając z kanapy. -Subaru!!!

-Co jest czerwony. -Zapytał wchodząc do salonu. Jakoś niespecjalnie mnie to obchodziło mam tu ważne momenty.

-Pomóż mi go do kuchni zaciągnąć.

-Czemu?

-Głodny jestem a mam zakaz używania kuchni no chyba, że chce jakieś picie. No a żonę mi wywiało a on jest jedyną osobą, która w tym domu ma prawo korzystać z kuchni.

-W sumie to też jestem głodny. -Powiedział a chwilę później zostałem podniesiony i przerzucony jak worek ziemniaków przez ramię. Ma szczęście, że odcinek się skończył. -Księżniczko nakarm nas! -Powiedział biegnąc w stronę kuchni.

-Masz szczęście, że odcinek się skończył dziadzie jeden. -Warknąłem, gdy odstawił mnie na ziemi. -Ale jedzenia wam nie zrobię nie ma bata. -Powiedziałem wychodząc z kuchni. Dobra chciałem wyjść, ale coś mi się do nogi uwiesiło w sumie to dwa. Spojrzałem w dół i zobaczyłem ojca i Subaru obejmujących mnie wokół prawej nogi.

-Co wy dwoje robicie? -Zapytałem patrząc na nich.

-Nie skazuj nas na śmierć w mękach głodu! -Zawołał Subaru.

-Właśnie synku nie bądź jak matka i daj tacie jeść. -Prosił prawie płacząc.

-Macie szczęście, że muszę Kazumie przygotować jedzenie. Inaczej bym wam nic nie dał za to, że przeszkodziliście mi w mojej ukochanej dramie. -Westchnąłem. -Idź tato umyć małego. -Poleciłem wyrywając nogę z ich uścisku.

Ruszyłem w stronę lodówki otwierając ją i pobieżnie sprawdzając jej zawartość. Wyjąłem jakieś sosy w słoiku i ser. Postawiłem wszystko na blacie i wyjąłem z szafki makaron. Moje ruchy były bacznie obserwowane przez mężczyznę opierającego się o ścianę.

-Będziesz tam tak stał i się na mnie patrzył? -Zapytałem lejąc wodę do garnka.

-A co? Przeszkadzam ci księżniczko? -Zapytał chyba flirciarsko?

-Owszem przeszkadzasz mi patrząc się na mnie tym dziwnym wzrokiem. -Powiedziałem odwracając się w jego stronę.

-Jakim wzrokiem? -Zapytał podchodząc do mnie.

-Dziwnym. -Westchnąłem wracając do gotowania i totalnie olewając jego osobę.                 

Wszyscy widzą, lecz nikt nie dostrzega || Tom Drugi Przezwyciężyć Ból Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz