Rozdział dziewiąty

168 8 5
                                    

Dzisiaj wyjątkowo krótki rozdział. Piosenka EXO Monster umili wam za pewne czas. (Gdyby ktoś nie zauważył jestem wielką fanką kpop-u, jpop-u, jrocka i rocka😉😉😉)  Zapraszam do czytania!

&&&&&&&&&&&&&&&&&&

    Promienie słońca delikatnie muskały moją twarz. Przekręciłam głowę w drugą stronę by promienie nie raziły mnie w oczy. Nie chciałam wstawać, bo wiem, że będę musiała widzieć jak osoba, którą kocham cierpi. Leży bez sił. Śpi a ja mogę tylko czekać i być przy nim. Wiem też, że musze być teraz silna dla dzieci. Wystarczy już, że widziały moje załamanie. Rozmyślanie nad obecną sytuacją przerwałam ręka wplatająca się w moje włosy i cichy szept.

-Cześć skarbie. Dalej słońce ci przeszkadza? –Automatycznie podniosłam wzrok napotykając spojrzenie stalowych tęczówek.

-Kastiel! –Krzyknęłam rzucając mu się na szyję, uważając jednak na jego zraniony bark. Przytuliłam go i pocałowałam. –Jeszcze raz coś takiego zrobisz a cię zastrzelę! –Mówiłam a wręcz krzyczałam a nowe łzy płynęły po mych policzkach. –Nigdy więcej nie waż się stawać pomiędzy mną a kulą! Nigdy! –Krzyczałam mocniej go tuląc. –Nie mogę cię kolejny raz stracić. –Wyszeptałam.

-Wybacz kochanie, ale nie pozwolę byś była kolejny raz raniona. Zawsze będę cię bronić. –Powiedział również mocno mnie tuląc i wciągając tak, że leżałam na jego torsie. Tą cudowną chwilę przerwał wchodzący do sali lekarz.

-O widzę, że się pan obudził. –Powiedział zdziwiony.

-Tak miałem dobrą motywację. –Powiedział uśmiechając się. –Inaczej, żona na pewno by mnie zabiła.

-A żebyś wiedział. –Odparłam wstając z jego torsu mojego ukochanego. –Mam wyjść? –Zapytałam lekarza wiedząc, że zapewne chce go zbadać.

-Nie ma potrzeby. W końcu nogo nie będzie a zresztą chyba pani wie jak w tych sprawach wygląda. –Powiedział znany mi lekarz Rej.

-Oj ona to zna na pamięć! –Powiedział Kastiel śmiejąc się, lecz szybko zasyczał z bólu łapiąc się za ramię. Westchnęłam tylko na jego komentarz.

-No sądząc po tym, że był pan praktycznie na łożu śmierci radziłbym się nie przemęczać. –Powiedział zapisując coś w papierach by za raz podejść do chłopaka i dokładnie zbadać. W tym czasie sprawdziłam telefon miałam kilka wiadomość od przyjaciół. Subaru napisał, że zjawią się dzisiaj około jedenastej a mamy już dziewiątą. Gdy doktor skończył poprosił mnie na rozmowę do gabinetu.

-Coś się stało? –Zapytałam siadając naprzeciwko biurka.

-Na szczęście nie. Sądząc, bo tym jak szybko się rana goi myślę, że za jakieś cztery do pięciu dni będę mógł wypuścić pani męża ze szpitala. Kwestia tylko tego, że potrzebna mu będzie opieka by nie nadwyrężał ręki. No i też pomoc do zmieniania opatrunków.

-Niech się pan nie martwi zajmę się nim.

Po rozmowie z doktorem wróciłam do sali. Czerwonowłosy leżał na łóżku z telefonem w ręku. Tylko skąd on go wziął? Spojrzałam na szafkę i stwierdziła, że musiał wyjąć go z mojej torebki leżącej na szafeczce. Podeszłam do łóżka i usiadłam na krzesełku. Spojrzałam na jego profil chcąc zapamiętać każdą najmniejszą linie jego twarzy. Pomimo iż znałam je na pamięć to i tak kochałam się mu przyglądać.

„Nie zasługujesz na niego"

„Przez ciebie prawie zginą"

Wszyscy widzą, lecz nikt nie dostrzega || Tom Drugi Przezwyciężyć Ból Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz