KITSUNEBI #19

575 72 4
                                    

・。

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

.・。.・゜✭・.・✫・゜・。.

Taehyung obudził się gwałtownie i podniósł do siadu, zaczynając chaotycznie nabierać powietrze. Ból głowy od razu dał o sobie znać przez co zamknął oczy i jęknął głośno, łapiąc się za zraniony bok. Dotknął delikatnie swojej lewej brwi i skrzywił się, gdy pod opuszkami palców wyczuł delikatny materiał, który najprawdopodobniej był zwykłym plastrem. Ten ciągnął się aż do skroni i tam zdołał wyczuć strupki krwi, które wydostały się spod opatrunku.

Otworzył powoli oczy i rozejrzał się po swojej zaciemnionej przez rolety sypialni. Westchnął ciężko i odsunął kołdrę w bok, przenosząc się zaraz na krawędź łóżka. Uniemożliwiło mu to jednak wtargnięcie Jeongguka do pokoju, który zapewne przez swój lepszy słuch usłyszał kiedy się obudził.

— Hej, zostań tam i nawet nie myśl o wstawaniu — powiedział zdziwiony i zaraz podszedł do łóżka, siadając tuż obok młodszego. — Jak się czujesz?

Taehyung zmarszczył brwi i spuścił wzrok z chłopaka na podłogę. Nie pamiętał jak znalazł się w mieszkaniu ani co się stało.

— Bardzo słabo, kręci mi się w głowie i strasznie pulsuje mi cała lewa strona — odpowiedział niemrawo. — Jak się tutaj znalazłem?

— Przyniosłem cię tutaj i całą noc byłem obok, gdyby coś się działo. Nie pamiętasz jak do mnie zadzwoniłeś?

Taehyung pokręcił głową.

— A dzwoniłem?

— Tak, wydawałeś się strasznie roztrzęsiony i płakałeś, nie mogłem nic zrozumieć, a kiedy nagle umilkłeś to natychmiast ruszyłem do twojego mieszkania. Zobaczyłem cię jak leżysz przed wejściem do klatki, a z twojej głowy lała się krew i-i myślałem... Nie wiem, nie myślałem, po prostu upadłem obok ciebie i chciałem tylko, żebyś się obudził — mówił przejęty. — Kurwa myślałem, że nie żyjesz i gdyby tak było to nie wiem co bym sobie zrobił. To moja cholerna wina i przepraszam cię tak bardzo, Tae.

Jeongguk położył delikatnie swoją dłoń na policzku Kima i spojrzał na niego zranionym wzrokiem. Nie mógł wymazać sobie z głowy obrazu nieprzytomnego chłopaka i tego, że już mógł z nim nigdy nie porozmawiać. Bał się tak cholernie mocno tego co się stało i co dopiero może się stać. Nie wiedział co Nogitsune chcą od Kima i jak mógł go ochronić, a wieść, że już teraz nawalił tylko go przytłoczyła. Nie zdołał uchronić swojego przeznaczonego, co było jego priorytetem. Nie powinien pozwolić mu wyjść z domu Namjoona, gdy wiedział, że on sam nie jest w pełni sił, tylko poprosić, aby został przy nim. Wtedy miałby pewność, że nic się nie stanie, a tak nawet nie zdołałby podjąć się walki.

— To nie twoja wina — głos Taehyunga był spokojny i cichy. Nie odrywając wzroku od twarzy czarnowłosego, złapał zranioną ręką jego dłoń i ścisnął na tyle ile miał w sobie sił. — Tyle razy mi mówiłeś, że mam na siebie uważać, a ja i tak robię co chcę i to jest tylko i wyłącznie moja pieprzona wina, że ktoś mnie zaatakował. Mogłem sobie odpuścić ten bandaż albo nie robić głupot i bardziej na siebie uważać w samym mieszkaniu. Cały czas próbujesz mnie chronić, a gdy nie jesteś w stanie, ja robię jakąś głupotę i tylko przysparzam problemów - słowotok wypłynął z jego ust, a jedna samotna łza spłynęła po policzku. — Przepraszam, Guk.

❝KITSUNE❞ taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz