Polnareff (część 1)

604 28 60
                                    


Pierwsze spotkanie

Tego dnia panująca na zewnątrz piękna pogoda zachęciła cię do zjedzenia śniadania na mieście. Postanowiłaś, że udasz się do jednej z pobliskich kawiarni. Bywałaś tam bardzo często przed pracą ze względu na jej domową atmosferę, więc i tym razem obrałaś sobie za cel to miejsce.

Z kilku ułożonych na ladzie kanapek wybrałaś jedną, a po zakupie jej, opuściłaś budynek. Już miałaś zamiar odpakować swój posiłek, kiedy poczułaś, że jest on wyrywany z twojej dłoni. Przestraszona, szybko spojrzałaś w bok tylko po to, żeby zobaczyć uciekającego psa z twoją kanapką w ustach. Chciałaś za nim pobiec, ale szybko porzuciłaś ten pomysł wiedząc, że i tak nie uda ci się dogonić zwierzęcia, które zdążyło zniknąć już z zasięgu twojego wzroku. Wściekła obróciłaś się do tyłu, jednak przejście dalej uniemożliwił ci wysoki mężczyzna stojący teraz przed tobą.

-Pardon. - przekrzywiłaś pytająco głowę. - Za mojego psa.

-Psy trzyma się na smyczy. Szczególnie w tak dużym mieście. - incydent zdążył mocno nadszarpnąć twój dobry humor.

-Wiem i naprawdę przepraszam. Nie potrafię nad nim zapanować! - wyrzucił swoje ramiona w powietrze w teatralnym geście.

-Już w porządku. - machnęłaś ręką i już chciałaś się oddalić, kiedy mężczyzna zatrzymał cię słowami:

-Może dałabyś się gdzieś zaprosić? - rzucił z lekkim rumieńcem na twarzy. Mimo wszystko wydawał się on naprawdę sympatyczny. Uśmiechnęłaś się i pokiwałaś głową - Très bien!  Będę tutaj jutro o tej samej porze. - powiedział i oddalił się.


Drugie spotkanie

Obudziłaś się długo zanim zadzwonił twój budzik, gdyż byłaś bardzo podekscytowana dzisiejszym spotkaniem z nieznajomym. Przygotowałaś się do wyjścia i już wkrótce szłaś w kierunku miejsca spotkania.

Z daleka przywitał cię widok mężczyzny machającego do ciebie dłonią. Szybkim krokiem podeszłaś bliżej i przywitałaś się.

-Zapomniałem się przedstawić! Jestem Jean Pierre Polnareff. - uśmiechnął się do ciebie szeroko i zaczął energicznie potrząsać twoją dłonią.

-[twoje imie czan]. - zaśmiałaś się lekko i odwzajemniłaś uścisk ręki. Obróciliście się w stronę wejścia do kawiarni, kiedy Jean zorientował się, że dalej trzyma twoją dłoń. Gwałtownym ruchem puścił ją, odwracając wzrok w drugą stronę. Nie chcąc jeszcze bardziej go zawstydzać, postanowiłaś nie komentować rozczulającego zajścia.

Po zajęciu najbliższego stolika wywiązała się między wami luźna konwersacja. Okazało się, że mężczyzna w przeciwieństwie do ciebie mieszka poza miastem w malutkim domu. Bywał tutaj jednak regularnie, chociażby w celu zrobienia zakupów. Oprócz opowiedzenia ci trochę o sobie zdążył też wielokrotnie przeprosić za zachowanie swojego pupila, na które właściwie i tak nie miał żadnego wpływu. 

Po wizycie w kawiarni Polnareff nie omieszkał odprowadzić cię pod same drzwi twojego domu. 

-Poczekaj chwilę, zapiszę ci mój numer. - powiedziałaś sięgając do torebki po notes i długopis. Mężczyzna dumny z siebie przyjął karteczkę, jednak jego pewność siebie bardzo szybko rozmyła się, gdy na pożegnanie pocałowałaś go w policzek - Au revoir! - rzekłaś i zniknęłaś za drzwiami swojego domu.


Kiedy wyznaje ci swoje uczucia

Poranne spotkania stały się dla waszej dwójki codziennością. Zdążyło minąć już trochę czasu od początku waszej znajomości, jednak dalej nie miałaś okazji poznać rodzinnych stron mężczyzny. Dlatego też tym razem postanowiliście spotkać się poza miastem.

jojo's bizarre adventures scenariuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz