4. Gorąca czekolada potrafi zgubić człowieka

2.3K 168 59
                                    

        Przeklinam poczucie winy, które wywołała we mnie rozmowa z Aidenem. Poczucie winy zazwyczaj ma się względem kogoś, ale moje jest skierowane do całego świata. A może tak mi się tylko wydaje?

        W każdym razie czuję, jak wina przygniata mi brzuch, szczególnie kiedy patrzę na płaczącą Hazel. Nie przesadzam z tym, że jest urocza i kochana. Wygrałaby w konkursie słodkości z tuzinem szczeniaczków, liżących swoje uszy. Zawsze ma dla każdego dobre słowo i przyjazny uśmiech. Jest jedyną osobą w tej szkole, z którą naprawdę chciałabym się zaprzyjaźnić.

        Nie mogę tego zrobić. Nie umiem tego zrobić? Za każdym razem, kiedy z nią rozmawiam, mam wrażenie, że nie zasługuję na to jej ciepło. Axel też na nie nie zasługuje, ale nic sobie z tego nie robi. Ciekawe, czy w ogóle o tym wie.

        Wina (oprócz tego, że przygniata mi brzuch) popycha mnie w stronę malinowego forda. Pukam w okno od strony pasażera. Hazel podrywa głowę i od razu wyciera oczy. Przecież i tak widziałam. Odblokowuje samochód, więc wsiadam do środka.

        — Przepraszam — mówi Hazel. — Nic mi nie jest, naprawdę. Zaraz się ogarnę.

        — Dlaczego? — pytam jedynie.

        Uśmiecha się smutno, ale nie patrzy mi w oczy. To mówi wszystko.

        — Przepraszam, że to zrobiłam. — Mam na myśli pokazywanie swojego stanika Axelowi u Lexi. — Obiecuję, że go nie dotknęłam. Ani on mnie.

        — Przecież to nic. Mamy otwarty związek. Nie zrobiłaś nic złego.

        Zrobiłam zbyt dużo złego. Hazel jest jedyną osobą na świecie, zdolną do pocieszania dziewczyny, której piersi oglądał jej chłopak jeszcze kilka dni temu. Kilka łez wypływa z jej dużych, czarnych jak węgielki oczu. Wyciągam z kieszeni paczkę chusteczek.

        — Ty go bardzo kochasz.

        Odkrywcze, Blair, świetnie sobie radzisz.

        — On mnie też — wydusza słabym głosem. — Naprawdę. On nie jest złym człowiekiem.

        — Dla ciebie jest — mruczę, a Hazel tylko chowa twarz w dłoniach. — Przepraszam, nie to miałam na myśli. Rozmawiałaś z nim o tym? Może, gdyby wiedział, że tobie nie odpowiada otwarty związek, przestałby się tak zachowywać.

        — Nie — kręci głową — on inaczej nie umie. Ale beze mnie też nie da rady. Ja naprawdę sobie poradzę.

        Jej serce rozpada się przed moimi oczami na milion kawałków. Nie umiem się zachować w takich sytuacjach. Niezręcznie klepię ją po ramieniu, jakby to miało cokolwiek zmienić. Nie zmieni, dla jasności. Nie mam pojęcia, dlaczego ludzie to robią. Mój humor nigdy się nie poprawił od głupiego klepania w ramię.

        Przez patrzenie na Hazel wszystkie moje problemy stają się małe i nieznaczące. Nagle wpadam na ciekawy pomysł.

        — A ty nie chciałabyś spróbować?

        — Czego? — dziwi się.

        — No wiesz, też się rozerwać. Rozerwać to chyba złe słowo — wzdycham. — Iść do klubu i pocałować jakiegoś losowego chłopaka. Najlepiej, żeby Axel widział, to może zobaczy, jak to jest być na twoim miejscu.

        Hazel patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami. W jej głowie musi toczyć się mała bitwa, ale ostatecznie tylko uśmiecha się smutno.

         — Ale ja nie chcę, żeby on się tak czuł.

        Opadam całym ciałem na fotel. Lubię myśleć, że wszyscy urodziliśmy się równie dobrymi osobami, co Hazel. Psujemy się dopiero potem, jak zgniłe jabłka. Tylko dlaczego niektórzy zachowują to dobro? I czy to dla nich nagroda, czy przegrana?

Słodka jak cytrynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz