21. Lexi, Jasper, Rosemary, ale mnie też tam wcisnęli

1.4K 132 47
                                    

Siedzę w szkolnej stołówce i dostaję szału. Jasper i Lexi zachowują się jak papużki nierozłączki, nie potrafią przestać się dotykać. Nigdy tego nie zauważyłam, ale ludzie w związkach zawsze muszą się stykać jakąś częścią ciała. To powinno się leczyć.

Jednocześnie, są najlepszym wyborem do obserwowania. Na lewo, przy jednym stoliku z Axelem i Hazel, siedzi Aiden, a na prawo Topaz. Sztuki patrzenia do tyłu jeszcze nie opanowałam, czego żałuję. Szyja zbyt mnie boli od wyginania jej w górę i dół.

Chyba nie wyglądam najlepiej, bo Jasper odkleja się (nie całkiem, oczywiście) od swojej dziewczyny i zwraca w moją stronę.

— Co z tobą nie tak?

— Hm? — odburkuję niewyraźnie.

— Ostatnio miałaś taki zły humor, kiedy ktoś ukradł ci ubrania na treningu. — Wychyla się przez stół, żeby sprawdzić, czy na pewno mam spodnie na tyłku. — Nie wiem, ktoś ci spalił podręczniki? Zarzygał torbę?

Otwieram usta, żeby wymyślić jakąś nieszkodliwą bajeczkę, ale przerywa mi huk. Zdumiona przenoszę wzrok na Lexi, która właśnie uderzyła pięścią w stół. Podnosi się od stołu, w jej okrągłych oczach szaleje furia.

— To jest, kurwa, niewybaczalne.

Jasper szuka odpowiedzi na ciągle mnożące się pytania koło jej głowy. Ja jestem mądrzejsza, szukam problemu w świecie dookoła. Nic nie wydaje się obiegać od normy. Uczniowie jedzą, rozmawiają, nie mają żadnych ambicji — standard. Kilku podniosło leniwie oczy, bo Lexi waląca w stół to niecodzienne zjawisko.

Patrzę na drzwi i nagle robi mi się słabo. Złe przeczucia uderzają we mnie ze zdwojoną siłą.

— Lexi, poczekaj... — Próbuję ją powstrzymać, ale już zmierza w stronę Rosemary Artwood, która stoi spokojni przy wejściu do stołówki.

Widzę, że Jasper kompletnie nie rozumie, co się dzieje i mam ochotę rzucić w niego solniczką. W takich momentach przydają się pewne kobiece zmysły. Problem dla kogoś bez tej tajemnej wiedzy może być zupełnie błahy, jednak zbyt dobrze znam Lexi, żeby liczyć, że przepuści coś takiego bez awantury.

Rosemary jest ubrana tak samo, jak Lexi.

Ma dokładnie taką samą, zwiewną, czerwoną sukienkę, ale to można jeszcze podpisać pod przypadek. O wiele gorsze są włosy, zakręcone w sztuczne fale, oraz buty na małym obcasie. Rosemary nigdy w życiu nie miała na sobie wysokich butów.

Ciągnę oszołomionego Jaspera za rękaw w stronę dziewczyn. Naiwnie liczę, że uda nam się zapobiec najgorszemu. Mamy przecież pewien sekret, który za nic nie może wyjść na światło dzienne, a coraz więcej osób zwraca na nas uwagę.

— Jaki ty masz problem? — Lexi aż kipi z wściekłości, kiedy Rosemary zostaje niewzruszona. — Daje ci dokładnie trzy minuty, żeby znaleźć inne ubrania.

— To wolny kraj, będę nosić wszystko, na co mam ochotę.

— Świetnie. Myślisz, że nie widzę, co robisz? Możesz odstawiać całą tę szopkę, a Jasper i tak do ciebie nie wróci. Pogódź się z tym, że mnie zwyczajnie kocha.

Jasper kiwa głową, chociaż z twarzy odpłynęła mu już cała krew. Widzę, jak błaga w myślach, żeby to wszystko się skończyło i szczerze mu się nie dziwię. Teraz przysłuchuje się nam cała stołówka, w tym Aiden. Ma lekko zmrużone oczy, w swoim najbardziej oceniającym wydaniu. Nawet mi zaczynają trzęść się ręce, a głosy znajomych wydają się nienaturalnie hałaśliwe.

Słodka jak cytrynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz