18. Pijany Aiden mówi sekret równie pijanej Blair

1.6K 140 16
                                    

        — Jesteś kompletnie pijana.

        To prawda, jestem kompletnie pijana. Jestem. Najbardziej zwyczajne słowo na świecie, a ludzie zawsze się nad nim rozczulają. Myślę, więc jestem, być czy nie być, i jeszcze cała masa innych, których nie znam, bo notorycznie uciekam z angielskiego. Nienawidzę filozofów z wielu powodów, a głównym jest to, że zamiast skupić się na ważniejszych sprawach, oni muszą na wszystkie strony oglądać słowo jestem.

        — Bardzo prawdopodobne — odpowiadam, wpatrzona we własne stopy. Trochę uciekają mi z pola widzenia, zawsze zabawnie jest je łapać. — Ale ty też.

        — Wiem, bo tak się umawialiśmy. Ja piję, ty prowadzisz. Chyba powinnaś zacząć brać tabletki na koncentracje.

        Aiden oczywiście nie jest zły, nawet jeśli bardzo próbuje. Wpadliśmy na siebie na korytarzu, gdzie pierwszy raz od początku imprezy nie ma ani jednej osoby. Znaczy, są dwie. Ja i on.

        Boże, myślenie jest takie pokręcone.

        — Też mi się tak wydaje. Powiem pani Song na następnym spotkaniu.

        — Wszystko w porządku?

        Oczywiście, że to pytanie musiało paść. Chciałabym kiedyś policzyć, ile razy dziennie Aiden je zadaje.

        — A u ciebie? — Uśmiecham się dumnie. Szach mat.

        — Właściwie to nie. — Wzdycha ciężko i opiera się o ścianę. Jest granatowa, cała zalana cieniem i zupełnie do niego nie pasuje. Mrużę oczy, żeby wszystko się rozpłynęło i patrzę tak dobre dziesięć sekund, zanim uświadamiam sobie, co odpowiedział.

        Nawet powietrze jest tak zdezorientowane, że gubi drogę do moich płuc.

        — Rany. Co się stało?

        — Nie mam jak wrócić do domu — odpowiada śmiertelnie poważnie.

        Dość.

        Mam dość, po prostu dość, zwyczajnie dość. Jednak nie, mam niezwyczajnie dość, bo pierwszy raz nie wściekam się na wszystko we własnej głowie, a zaczynam coś robić. Zaciskam usta tak mocno, aż mogę poczuć słodki smak pepsi. Nie cierpię pepsi, ale nie było innej popity.

        — Mam cię dość, Aiden.

        Nie wydaje się zaskoczony, nie spuszcza wzroku. Kieruje oczy do góry, na zgaszoną żarówkę pod sufitem. Kiwa głową i od razu robi się jakiś ciemniejszy. Dalej uśmiech nie schodzi mu z twarzy, ale wygląda, jakby był wynikiem permanentnej operacji plastycznej. Na pewno nie szczęścia. Wszystko mnie boli od patrzenia na niego.

        — Wiesz dlaczego? — pytam natarczywie.

        — Ludzie nie lubią innych ludzi. Charaktery się ze sobą nie zgadzają. Tak już jest, nie wiem, co na to poradzić.

        — Nie powiedziałam, że cię nie lubię, tylko że mam cię dość. To jest jednak jakaś różnica. Możemy mieć różne charaktery, a i tak się dogadywać. To się nazywa... było takie biologiczne słówko.

        — Symbioza?

        — Ile wypiłeś, że dalej to pamiętasz? Nieważne. Do celu, tak? — Kopię go lekko w kostkę, żeby zwrócił na mnie całą uwagę. —  Mam dość, że nigdy nie mówisz, czego tak naprawdę chcesz. Co jest nie tak. Czego się boisz, czego nie umiesz. Żadnej rzeczy, której ktoś, na przykład ja, nie chce usłyszeć.

Słodka jak cytrynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz