Sama nie wiem, gdzie się włóczyłam, ale jakimś sposobem do domu trafiam późnym wieczorem. Zupełnie zapomniałam, że dziadek wylatywał po południu i każdego innego dnia nawet miałabym przez to wyrzuty sumienia. Dzisiaj mam tylko wisielcze zapędy, gburowate spojrzenie i kilkanaście nieodebranych wiadomości od Rydera i Axela. Sama ich obecność poprawia mi humor i nie mam zamiaru psuć tego poznaniem treści.
Mama wyszła na nocny dyżur do pracy, więc cieszę się absolutną ciszą i samotnością. Leżę na plecach na kanapie i sączę moje ukochane zioła. Wiem, że powinnam zająć się głupimi, mechanicznymi czynnościami, żeby tylko nie myśleć. Jednak za każdym razem, kiedy próbuję się ruszyć, moje mięśnie przestają działać.
Po lodowato cichym domu rozchodzi się dźwięk dzwonka do drzwi. Marszczę brwi, bo niezapowiedziani goście nie przychodzą do nas nigdy. Zapowiedziani właściwie też nie.
Obejmuje mnie oczywista i jakże nierealna nadzieja. Zwlekam się z kanapy, żeby otworzyć drzwi. Na zewnątrz stoi Axel, krople deszczu błyszczą na jego włosach. Uśmiecha się krzywo i podnosi dłoń, zaciśniętą na litrowej wiśniówce.
— Chujowy dzień, co? — pyta beztrosko.
Wpuszczam go do środka, a drzwi zamykam na klucz. Siadamy na podłodze w salonie, oparci placami o kanapę. Axel rozlewa pierwszą kolejkę, od słodkiego zapachu kręci mi się w głowie.
— Hazel cię tu przysłała?
— Nie mówię, że nie i nie mówię, że tak.
Patrzę na niego badawczo, bo moje pytanie było właściwie retoryczne. Jeśli Axel robi coś względnie miłego, od razu wiadomo, że namówiła go do tego Hazel. On temu oczywiście nie zaprzecza.
— To znaczy?
— To znaczy, że Hazy już nie wie, o kogo się martwić. Ciągle siedzi u Lexi, ale pisała do mnie, czy wiem jak z tobą. Mogłabyś odpisywać na wiadomości, to nie zawracałbym ci teraz dupy.
Uśmiecham się jeszcze i znowu wypijam trochę alkoholu. Czuję się, jakbym zdradzała Aidena. Nie w ten oczywisty sposób — czyli nie przez siedzenie z Axelem, tylko przez siedzenie z wiśniówką. Nigdy nie widziałam, żeby Axel pił coś tak słodkiego.
— Skąd to masz? — Wskazuję głową na butelkę.
— Podjebałem rodzicom. Paskudne, ale tobie to chyba już wszystko obojętne. Nie przewracaj oczami — prycha. — Właśnie. Jasper się do ciebie odzywał?
— Nie.
Głupio przyznać, ale byłam tak pochłonięta kłótnią z Lexi i słowami Aidena, że kompletnie zapomniałam o Jasperze. Znowu czuję się jak kompletna egoistka. On pewnie ma jeszcze gorszy humor niż ja. Przynajmniej jego rodzice mogą odetchnąć, że przestał umawiać się z tak szaloną dziewczyną.
Uderzam głową do tyłu, w kanapę. Za takie myśli powinni mnie zamknąć do kołchozu.
— Od jutra będzie chujowo — mówi Axel, wpatrzony w butelkę — ale mamy jeszcze dzisiaj.
Kiwam głową, jakby to była prawda.
***
Chujowo to mało powiedziane. Bardzo mało.
Dostaję flashbacków sprzed czterech lat. Wytyka mnie tyle samo osób, jak tego dnia, kiedy szkoła dowiedziała się o moim dziewictwie, a raczej jego braku. Mam wrażenie, że połowa słów na korytarzu to „Lexi", „Jasper" i „zdrada". Dwójka głównych zainteresowanych nie przychodziła do szkoły cały tydzień i gdybym miała choć trochę rozsądku, zrobiłabym dokładnie to samo.
CZYTASZ
Słodka jak cytryna
Teen FictionBlair Mitchell żyje dzięki plotkom, nienawidzi filozofii i czasami też swojego sąsiada. Skoro wszystko jest takie paskudne, można właściwie wyskoczyć z czwartego piętra. Prawda? 𝙄 𝙬𝙤𝙣𝙙𝙚𝙧 𝙝𝙤𝙬 𝙄 𝙬𝙤𝙣𝙙𝙚𝙧 𝙬𝙝𝙮 𝙔𝙚𝙨𝙩𝙚𝙧𝙙𝙖𝙮 𝙮𝙤�...