W 2012 roku przeprowadzono badania, które dowiodły, że ponad dziesięć procent dzieci w Stanach Zjednoczonych wychowuje się w rodzinie z problemem alkoholowym. W większości przypadków pije ojciec, ale że jednocześnie zarabia, matka może pocałować się w nos. Tak przynajmniej twierdzą statystki i warsztaty zapobiegania uzależnieniom w szkole.
Kiedy ktoś mówi alkoholik, mamy w głowie obraz obdartego pana pod sklepem, ci z większą wyobraźnią też grubego biznesmena. Dam sobie rękę uciąć, że nikt nie widzi pani Robinson.
Pani Robinson jest drobną kobietą z uroczym uśmiechem i melancholijnym spojrzeniem. Wydaje się nieuchwytna, jakby najmniejszy podmuch wiatru mógłby ją zabrać na zawsze. Daje synom dużo swobody, nie przyciska ich w szkole, nie zabrania chodzić na imprezy. To zwyczajnie się nie łączy, a przynajmniej my nie chcemy, żeby się łączyło.
— Twoja mama? — Udaje mi się wydusić po chwili okropnej ciszy.
— Moja własna.
Ogląda moją reakcję bez najmniejszych emocji, tylko z cieniem zaciekawienia. Zupełnie jakby czekał na moment, w którym rozbawi go moje zdziwienie.
— Ma to sens — mówię ostrożnie.
Najwyraźniej tego się nie spodziewał. Marszczy brwi i odwraca całe ciało w moją stronę.
— Niby jaki?
— Normalny. Trochę spraw się wyjaśniło, na przykład dlaczego tak rzadko pijesz na imprezach. Albo dlaczego zawsze odbierasz Mila ze szkoły. O, albo dlaczego nigdy nie widziałam, żebyś stał bliżej swojej matki, niż na metr odległości.
Mruga kilka razy, usta ma lekko rozchylone. Mam ochotę powiedzieć, że zaraz mucha mu przez nie wleci, ale to chyba nie pasuje do nastroju chwili. Przenoszę wzrok z powrotem na nurt rzeki. Niebywałe, że tyle się nad nim dzieje, a on ma to gdzieś.
— Jak to jest? — pytam.
— Lepiej, niż można się spodziewać. Nigdy nie krzyczy, nigdy się nie kłóci. To trochę tak, jakby jej w ogóle nie było. Twojego ojca też nie ma, a dajesz sobie radę.
— To głupie porównanie.
— Pewnie tak.
Mogę się założyć, że Aiden myśli, że to porównanie jest głupie, ponieważ ja nie mam możliwości na zobaczenie swojego taty. Zupełnie nie o to mi chodziło. Mojego ojca nie ma w całości, od jego marynarek na krześle po odgłos kroków wieczorami. Nie muszę na niego patrzeć. Jestem prawie pewna, że wiedzie całkiem szczęśliwe życie. Na dobrą sprawę, mogę o nim zwyczajnie zapomnieć.
Aiden nie dostał tego przywileju. Codziennie musi oglądać jak osoba, którą kocha — o tym jestem przekonana — niszczy życie sobie i otoczeniu.
— A twój tata?
— Ma dużo pracy. Nie przejmuj się tym Blair, to nic takiego. Daję sobie radę.
— Właśnie widzę, jak świetnie ci idzie.
Dalej nie powiedział mi, co takiego stało się w jego domu, żeby wyparował z niego w środku nocy. Nie mam pojęcia, czy wygadanie się drugiej osobie w jego przypadku byłoby korzystne.
— Próbowaliście zapisać ją do jakiegoś ośrodka leczenia uzależnień? Albo przynajmniej do grupy AA?
— Ona ciągle nie widzi, że ma jakiś problem. O to się właśnie dzisiaj pokłóciliśmy. Nie wracała pół nocy do domu, ojciec odchodził od zmysłów, Milo nie wiedział, co się dzieje. Kiedy w końcu się pojawiła, po prostu nie wytrzymałem. Powiedziałem jej tyle okropnych rzeczy... — Chowa twarz w dłoniach. — Jestem okropnym synem.
CZYTASZ
Słodka jak cytryna
Teen FictionBlair Mitchell żyje dzięki plotkom, nienawidzi filozofii i czasami też swojego sąsiada. Skoro wszystko jest takie paskudne, można właściwie wyskoczyć z czwartego piętra. Prawda? 𝙄 𝙬𝙤𝙣𝙙𝙚𝙧 𝙝𝙤𝙬 𝙄 𝙬𝙤𝙣𝙙𝙚𝙧 𝙬𝙝𝙮 𝙔𝙚𝙨𝙩𝙚𝙧𝙙𝙖𝙮 𝙮𝙤�...