- Hej, spójrzcie! - wetknąłem im mój telefon pod nos - Czy to nie Chanyeol?- Kto to Chanyeol? - zmarszczył brwi najmłodszy.
- Uh, Jaehyun, opowiadałem wam! To mój były chłopak! Patrzcie, mam to - szybko zdjąłem etui z telefonu i wyciągnąłem spod niego niewielkie zdjęcie.
- Ale słodko, nadal masz jego zdjęcie? - uśmiechnął się Taeyong.
- Nasze wspólne - odwzajemniłem uśmiech - Co prawda to było prawie dziesięć lat temu, ale jest podobny, prawda?
- No, wydaje mi się, że to on - pokiwali zgodnie głowami.
- Wejdę na jego profil - mruknąłem - To musi być on, Park Chanyeol, rocznik dziewięćdziesiąty drugi, z Seulu. Zobaczę oznaczone zdjęcia... Jongin! Spójrzcie! - znów podstawiłem im telefon.
- A to jest...?
- Nasz wspólny przyjaciel! Znaliśmy się od podstawówki, miał młodszą siostrę Dahyun, ale nie zbyt często wychodziła z pokoju. To musi być on!
- Super hyung, ale co teraz? - mruknął Taeyong zajadając się frytkami.
- Powinienem coś zrobić? Napisać do niego? - zmartwiłem się.
Ja i Chanyeol nie widzieliśmy się szmat czasu. Od mojego wyjazdu, a jednocześnie końca naszego związku minęło prawie dziesięć lat. Po wyprowadzce do Japonii nie udało utrzymać się nam kontaktu, chociaż tak bardzo chciałem.
- Napisać? Ale rozstaliście się, zazwyczaj nie lubi się swoich byłych - bąknął Jung.
- To długa historia... - mruknąłem.
- Baekhyun hyung mówił mi, że bardzo się kochali. Chcieli nawet wziąść ślub - wtrącił Tae.
- Ślub? Ile mieliście lat?
- Tak, to prawda... Mieliśmy tylko osiemnaście lat, ale na prawdę chcieliśmy być razem na zawsze. Jak widać, nie udało się - odparłem, stale patrząc w telefon.
Byłem pewny, że mężczyzna na którego patrzyłem był Chanyeolem. Moim Chanyeolem sprzed dziesięciu lat.
- Napiszę do niego. Co będzie dalej, zobaczymy...
>><<
CZYTASZ
never not| chanbaek
Fanfictionzakończone ✓ Baekhyun, który prowadzi konto związane z podróżami, odnajduje profil swojego byłego chłopaka. Ale on nie jest już tym samym nastolatkiem z gwiazdkami w oczach i włosami o zapachu truskawek. instagram!au; pobocznie kaisoo, saida, jaey...