80

705 37 4
                                    


– Podobało ci się? – zapytał Chanyeol, kiedy wychodziliśmy z toru.

Nie spodziewałem się, że przez słowa "ubierz gorsze ciuchy i przygotuj się na zabawę" będzie miał na myśli błotny tor przeszkód.

– Bardzo. Nigdy nie byłem w takim miejscu – uśmiechnąłem się do niego, co odwzajemnił.

– Cieszę się. Nie wiedziałem czy podpasuje ci coś takiego, ale wydaje mi się, że lubisz wyzwania.

Drogę dokończyliśmy w ciszy, aż w końcu dotarliśmy do jego auta. Z lekkimi trudnościami usiadłem na miejscu pasażera, na którym rozłożony był jakiś materiał, aby nie ubrudzić siedzenia.

– Jesteś zmęczony? – odezwał się, odpalając samochód.

– Nie, mam jeszcze dużo energii – zaklaskałem.

– To świetnie, bo to nie koniec – mruknął, na co zmarszczyłem brwi.

– Wykończysz mnie – parsknąłem cicho.

– Nie marudź.

»»»

Po kilkudziesięciu minutach trafiliśmy do mieszkania Parka, które okazało się puste, ponieważ Jaemin ponownie wybył na rowery z Jeno.

Zaraz po wejściu blondyn podał mi ładnie złożone w kostkę ubrania oraz ręcznik i nakazał wyczyścić się z błota, co prędko zrobiłem.

Stęknąłem głośno kiedy przejrzałem się w lustrze po prysznicu. Ubrania były na mnie za długie, przez co wyglądałem co najmniej komicznie. Do tego skarpety które mi dał, sięgały mi pod kolana.

Ciekawe skąd je wziął.

Podreptałem do salonu, w którym siedział już wykąpany Park, a na jego kolanach siedział kot.

– Macie kotka? – uśmiechnąłem się i od razu zasiadłem obok niego.

– To jakiś dachowiec, często siada na naszym parapecie, więc się nim zajmujemy. Chcesz go potrzymać?

– Jasne! – wyciągnąłem dłonie, w których idealnie zmieścił mi się kociak. Był maleńki, wyglądał jakby miał tylko kilka miesięcy.

– Uroczo wyglądasz w tych skarpetkach – zachichotał.

– Dziękuję – mruknąłem pod nosem.

– Jakie jest twoje największe marzenie? – rzucił nagle.

– Marzenie... nie mam żadnych. Chcę tylko żebym ja i moi bliscy byli szczęśliwi.

– Jak to nie masz marzeń? Każdy jakieś ma! – puknął moje ramię.

– To jakie masz ty?

– Zdobyć wymarzoną pracę, polecieć na Kubę i znaleźć miłość. To mało prawdopodobne, ale pomarzyć zawsze można, racja? – uśmiechnął się blado.

– Więc gdzie teraz pracujesz?

– Na magazynie w sklepie budowlanym, bo jest blisko i pilnie potrzebowałem pracy. Zawsze chciałem pracować w muzeum lub galerii sztuki. Studiowałem historię sztuki, skończyłem ją z nawet dobrymi wynikami, ale wtedy zaczęły się problemy ze zdrowiem Jaemina i musiałem zrezygnować. Potrzebował opieki i lekarstw, a żeby je kupić musiałem iść szybko do pracy – odparł.

Uśmiechnąłem się pod nosem na jego słowa. Chanyeol był wspaniałym człowiekiem. Oddał swoje marzenia dla zdrowia swojego syna, ale nie wyglądał jakby tego żałował. Był raczej dumny z siebie, bo teraz Jaemin czuł się dobrze i nie miał większych problemów.

– To kochane... to co dla niego zrobiłeś. Nie każdy by tak postąpił.

– Był i nadal jest najważniejszą osobą w moim życiu. Odkąd zacząłem pracować w domu dziecka zakumplowałem się z nim i bardzo chciałem pomóc mu i go stamtąd wyciągnąć. Nie mogłem zrezygnować, kiedy pojawiły się pierwsze problemy.

Wtedy postanowiłem sobie, że zrobię wszystko, żeby spełnić chociaż jego marzenie Chanyeola. Kupię mu bilety na Kubę, pomogę znaleźć pracę w galerii sztuki, czy nawet z bólem pomogę znaleźć kogoś, kto szczerze go pokocha.

– Kiedy wylatujesz?

– Za tydzień, kierunek Austria – pokiwałem głową.

– Czyli... dasz się zaprosić jeszcze na jedną randkę? W piątek – powiedział niepewnie – Nie chcę się narzucać, po prostu-

– Spokojnie – złapałem jego dłoń – Bardzo chętnie z tobą pójdę. Gdziekolwiek.

– Dziękuję – uśmiechnął się i przyciągnął do uścisku.

– Nie musisz mi dziękować.

– Czuję się z tobą dobrze, jakbym znał cię od lat. Może kiedyś się już spotkaliśmy? – zaśmiał się dźwięcznie.

Wymusiłem cichy chichot, który (miałem nadzieję) brzmiał szczerze. Przecież nie mogłem mu jeszcze powiedzieć prawdy.

>><<

never not| chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz