132

606 28 9
                                    


– Musimy to robić tak wcześnie? – burknął Chanyeol.

– Tak, musimy. Lepiej teraz niż na ostatnią chwilę – odparłem, otwierając drzwi do auta – Dziś ja prowadzę.

– Co? Nie.

– Czemu? – wydąłem usta.

– Ja będę-

– Wiem, że jestem babą tego związku, ale mam prawo jazdy i umiem kierować. Dawaj klucze.

– Niech będzie – wywrócił oczami.

– Musimy kupić najlepsze prezenty na świecie – klasnąłem w dłonie.

– Tobie kupię mordoklejki, bo jadaczka ci się nie zamyka.

– Hej! – oburzyłem się.

– Dobra, dobra, przepraszam – mruknął.

– No to ruszamy.

»»»

Wywróciłem zirytowany oczami, kiedy po zaparkowaniu pod centrum handlowym Chanyeol wyskoczył z samochodu i przed nim klęknął, z dłońmi wyciągniętymi do nieba.

– Ludzie patrzą idioto.

– Cieszę się, że żyję.

– Nie dramatyzuj, przecież jeżdżę dobrze.

– Fakt, może dobrze, ale z taką prędkością nie jechałem nigdy w życiu – położył dłoń na sercu i westchnął teatralnie.

– Nie będę się suwał jak ślimak, nie przesadzajmy. Teraz idziemy!

Zakupy szły nam wyjątkowo szybko, bo w każdym sklepie znajdowaliśmy coś "idealnego dla tej osoby". Kupiłem prezenty dla moich rodziców i braci, a Chanyeol dla przyjaciół i Jaemina. Po kupieniu ostatniego prezentu, akurat dla Jaehyuna, stanęliśmy na przeciwko siebie jak wojownicy.

– Rozdzielamy się – rzucił.

– Czekaj pod samochodem.

Prędko ruszyłem do sklepu, który wybrałem już dawno. Byłem przygotowany na wszystko, zrobiłem listę rzeczy, które złożą się na świąteczny prezent dla Parka.

Na początku wybrałem się do jubilera, u którego tydzień temu upatrzyłem piękny sygnet. Zdarzyłem zamówić go z wygrawerowaną pod środka datą i potrzebowałem tylko go odebrać. Później zatrzymałem się w perfumerii, a na końcu w papierniczym po kilka rzeczy.

Z szerokim uśmiechem na ustach udałem się na mój ostatni przystanek. W jednym ze sklepów pracowała ciotka Jongdae, która miała dla mnie dokumenty, które trzeba wypełnić i przynieść do galerii sztuki, jeśli chce się tam pracować.

Praca tam, praktykowanie pasji, było marzeniem Parka, a ja zamierzałem pomóc mu je spełnić. Dokumenty miałem zamiar dać mu praktycznie od razu, nie dopiero w święta, bo jestem przekonany, że jest świetnym kandydatem i przyjmą go od razu.

– Dziękuję ciociu – uśmiechnąłem się do niej.

– Nie ma za co Baekkie. Szukasz pracy?

– To nie dla mnie, dla... mojego chłopaka.

– Chłopaka? Gratulacje kochanie!

– Dziękuję. On... miał trudny okres. Stracił rodziców, przeszedł stany nerwowe, a kiedy miał dwadzieścia lat adoptował chłopca z domu dziecka. Przez to, że był chorowity, od razu po studiach musiał iść do jakiejkolwiek pracy, żeby zarobić. Studiował historię sztuki, chcę mu pomóc robić to, co kocha.

– Masz wielkie serce... Twój chłopak to szczęściarz.

– To raczej ja jestem szczęściarzem. Mam go i to jest najważniejsza.

>><<

mam już dość szkoły >.< 

p.s. miłego dnia moi kochani!

never not| chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz