105

674 32 4
                                    



Wraz z mamą krzątałem się po kuchni, przygotowując potrawy na obiad. Właśnie dziś miał przyjść do nas Chanyeol, a ja nadal nie powiadomiłem mamy o niczym.

– Baekhyun, podaj mi sztućce – zaczęła poganiać mnie szmatką.

– Już, już – prędko podszedłem do odpowiedniej szafki – Mamo, bo jest taka sprawa...

– Jaka?

– Jeno mówił mi, że już wiesz, że to Chanyeol jest adopcyjnym tatą Jaemina.

– Ty też wiesz? Czemu mi nie powiedziałeś? Jaki z ciebie syn? – ponownie złapała ścierkę, którą uderzyła mnie w ramię.

– Spokojnie. Tak wiedziałem, ale od niedawna – uniosłem ręce, jakby ktoś mierzył we mnie pistoletem

– Ale jest coś jeszcze prawda? – mruknęła podejrzliwie.

– To on jest naszym gościem. Od jakiegoś czasu spotykam się z Chanem.

Oczekiwałem, że mama nagle wybuchnie lub co gorsza zejdzie, ale nic się nie stało. Nieruchomo patrzyła w dal, oczywiście nie mrugając, co było co najmniej straszne.

– To cudownie! – pisnęła i mocno mnie przytuliła – Jak świetnie, że do siebie wróciliście. Chanyeol to taki wspaniały chłopak, idealny dla ciebie.

– Cieszysz się?

– Bardzo! Przecież jak byliście razem, jeszcze dziesięć lat temu, był dla mnie jak drugi syn! Teraz może być szóstym, po tym jak mam jeszcze Tae, Jaehyuna, Jeno i Jaemina, ale to szczegół – uśmiechnęła się szeroko.

Odwzajemniłem jej uśmiech i oddałem uścisk. Odetchnąłem z ulgą, bo okazało się, że wcale nie było tak źle.

– Jest coś jeszcze – skrzywiłem się, bo uświadomiłem sobie, że nie powiedziałem jej najważniejszej rzeczy.

– Tak?

– Chanyeol mnie nie pamięta.

– Co? – wydukała.

– Kilka lat temu, po naszej wyprowadzce miał wypadek i stracił pamięć. On nie wie, że znaliśmy się wcześniej.

– To straszne! Baekhyun, nie możesz go okłamywać! Musisz mu jak najszybciej powiedzieć jak jest naprawdę.

– Wiem, mamo, ale to trudne. Chcę, żeby sam sobie wszystko przypomniał i nawet całkiem dobrze mi idzie. Co prawda bardzo wolno-

– Ach, Baekhyun, co ja mam z tobą zrobić... Masz prawie trzydziestkę, a zachowujesz się jak czternastolatek.

– No ale mamo...

– Jesteś dorosły, ufam ci, więc rób jak uważasz. Tylko żebyś później tego nie żałował – pogroziła mi palcem – Więc co? Zero wspominek, mówienia jak się zmienił i muszę poudawać że go nie znam?

– Dokładnie – zbiłem z nią piątkę.

»»»

Kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi, spiąłem się jak struna. Mimo zapewnień rodzicielki, bałem się, że coś pójdzie nie tak.

– Baekhyun, otwórz! – usłyszałem krzyk.

Podniosłem się z kanapy i naprawdę mozolnie udałem się do drzwi. Złapałem za klamkę, a po chwili widziałem przed sobą uśmiechniętą twarz Parka.

– Cześć – rzuciłem.

– Cześć – przytaknął, ale po chwili przysunął mnie do siebie i ciasno objął.

– Dzień dobry! – nagle za mną pojawiła się kobieta, przez co się zląkłem i wręcz podskoczyłem – Baek, boisz się matki? – złapała za mój policzek.

– Dzień dobry, Park Chanyeol – uścisnął jej dłoń, po czym podarował bukiet kwiatów, którego nawet nie zauważyłem.

– Lee Seolkyun.

– Bardzo miło mi panią poznać.

– Mi również. Chodźcie do stołu, już wszystko jest gotowe – zaczęła kierować się do jadalni, więc ruszyliśmy za nią.

– Więc, jak się poznaliście? Opowiadajcie – uśmiechnęła się.

– Poznałem Baekhyuna kiedy razem z Jeno do mnie i Jaemina. Ach, nie wiem czy pani wie...

– Tak, mój młodszy syn powiedział mi, że adoptowałeś Jaemina. To był bardzo odważny ruch, bardzo cię podziwiam. Do tego Jae wyrósł na świetnego chłopaka, spisałeś się.

– Dziękuję bardzo.

– Co natchnęło cię do tego, żeby go adoptować?

– Po tym jak mój tata zginął w wypadku, zostałem zupełnie sam. Zostałem wtedy wolontariuszem w domu dziecka, gdzie mieszkał właśnie Jaemin. Mimo iż był osiem lat młodszy zakumplowaliśmy się. Grałem z nim i jego kolegami w piłkę, czasem razem gotowaliśmy. Raz opowiedział mi jak naprawdę tam jest i jak się czuję. Wtedy obiecałem mu, że zabiorę go stamtąd i pomogę spełnić marzenia.

– Piękne – przerwała mu moja rodzicielka, która miała już łzy w oczach.

– Proszę – blondyn podał jej chusteczki i uśmiechnął się życzliwie – Kontynuując, dwa lata później zamieszkał ze mną i oficjalnie stałem się jego opiekunem prawnym. Jak mówiłem, obiecałem spełnić jego życzenia. Mimo że nie byłem i nadal nie jestem bogaczem robiłem wszystko co w mojej mocy. Wtedy chciał tylko gruby zeszyt i kilka przyborów do rysowania, więc kupiłem mu na święta najlepszy zestaw dla rysowników jaki znalazłem. Nawet nie wiecie jak się wzruszyłem, kiedy też dał mi prezent na który sam uzbierał, a miał tylko jedenaście lat. Kolejnymi jego życzeniami były wycieczka za granicę i wymarzone studia. Jak wiecie, na studia się dostał i w te wakacje zabrałem go do Tajlandii.

– Szczerze, bardzo cię podziwiam, masz wielkie serce.

– Ja też bardzo panią podziwiam. Baek opowiadał mi, co pani przeszła z poprzednim mężem...

– Ach, było minęło. Teraz mam najcudowniejszą rodzinę na świecie – uśmiechnęła się wesoło.

– Baekhyun, właśnie! Pamiętasz jak pisałem ci o prezencie który dla ciebie mam?

– Tak, miałeś mi go pokazać, czego nie zrobiłeś kłamco – zgromiłem go wzrokiem.

– No wtedy zapomniałem, przepraszam – wydął wargę – Ale mam go dla ciebie teraz.

– Naprawdę?

Chan sięgnął dłonią do kieszeni spodni, z której wyciągnął średniej wielkości pudełko. Patrzyłem na niego z wyczekiwaniem, aż w końcu otworzył je i podał w moje dłonie.

– Mam nadzieję, że ci się spodoba.

– Jest przepiękny – odparłem na widok naszyjnika z niewielką przywieszką niebieskiego motylka – Będę go nosił codziennie.

– Będę zaszczycony.

>><<

5/5

miłego dnia 💜

never not| chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz