149

595 18 9
                                    


Z szerokim uśmiechem opuściłem sądową sale, w której właśnie skończył się proces. Myślałem, że w pewnym momencie wybuchnę śmiechem, kiedy sędzia powiedział tej kobiecie, że sprawa jest zupełnie zbęda, bo Jaemin jest pełnoletni i może zadecydować sam o swoim życiu.

Wcale jej tego nie mówiliśmy, wcale.

Zaraz za mną wyszedł Chanyeol obejmujący Jaemina, który głośno odetchnął.

– W końcu spokój.

Nie ukrywałem, ale ostatni tydzień był dla nas trudny. Min zamykał się w pokoju i cały czas zamęczał się pytaniami, Chanyeol był przez to podbuzowany i spędził więcej czasu w pracy, no i byłem ja.

Zazwyczaj siedziałem na kanapie pomiędzy nimi i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Chciałem pouczyć ich obu, ale wtedy odwróciliby się ode mnie, a ja nie mogłem zostać sam.

Dwa dni przed rozprawą Jaemin poinformował, że nie ma zamiaru przychodzić do sądu. Ja byłem przejęty, a Park w jeszcze gorszym humorze. Na szczęście udało mi się przekonać młodego, który dojechał pod budynek dziesięć minut przez rozpoczęciem sprawy.

– Jaemin, nie sądziłem, że odwrócisz się od swojej rodziny – burknęła brunetka.

– Jestem tu z moją rodziną – stanął między nami.

– Z tymi odmieńcami? Pewnie zrobili ci jakieś pranie mózgu. Facet z facetem, kto to widział...

Nie za bardzo przejąłem się słowami tej wywłoki, bo bolały mniej niż kilkukrotnie złamany nos w gimnazjum.

– Teraz cieszę się jeszcze bardziej, że znikniesz z mojego życia. Chyba nie byłabyś gotowa na spotkanie z moim chłopakiem – uśmiechnął się smutno.

– M-masz chłopaka? Kochanie, ja...

– Nie musisz mi się tłumaczyć. I nie mów do mnie kochanie, proszę cię. Przez cały ten czas nie zauważyłem w tobie żadnej dobrej cechy, ale życzę ci dobrze. Wychowaj swoją córkę na dobrą osobę, umów się z kimś wartościowym. Ja spieszę się na samolot do Stanów, bo wracam na wymianę, więc musimy już jechać.

– Dziękuję Jaemin. P-powodzenia – pokiwała głową.

– Dziękuję. Cześć – niezręcznie objął ją, po czym jako pierwszy opuścił budynek.

Chanyeol spojrzał na mnie przelotnie i wyszedł zaraz za blondynem. Stałem jeszcze przez chwilę, patrząc na kobietę, aż w końcu westchnąłem głośno i ruszyłem do drzwi.

– Niech pan poczeka – załapała mnie za rękę – Przepraszam.

– Nie trzeba. Wie pani, my nie oczekujemy uwielbienia czy nie wiadomo czego, ale chcemy tylko żeby nikt na nas krzywo nie patrzył. Ile lat ma pani córka?

– Dziewięć.

– Ach, to maluch. Niech pani nauczy ją szacunku do innych, to nie wiele, a dużo osób okaże jej wdzięczność. Niech się pani powodzi, do widzenia – uścisnąłem jej dłoń, po czym odwróciłem się do wyjścia.

Wiedziałem, że pani Na nagle się nie nawróci i będzie głosić dobro. Nie było mi jej szkoda, po tych wszystkich słowach, ale miałem nadzieję, że zauważy błąd i będzie po prostu żyła w spokoju. Nie byłem mściwy.

– Hyung, co tak długo?

– Ach, spotkałem znajomego, jest prokuratorem – uśmiechnąłem się lekko.

– Na pewno?

– Na pewno.

– No więc możemy jechać po walizki i od razu na lotnisko!

>><<

miłego dnia!

never not| chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz