40

829 48 13
                                    

- Wróciłem! - mój krzyk rozniósł się po całym domu, ale nie otrzymałem na niego żadnej odpowiedzi - Jest tu ktoś? Jeno, miałeś być w- Aha.

Kiedy wszedłem do salonu zobaczyłem jasnowłosego chłopaka owiniętego w koc, ale bez mojego brata w pobliżu.

- Ty jesteś Jaemin? - odezwałem się, a ten wystraszony spojrzał na mnie - Tak, to musisz być ty - uśmiechnąłem się serdecznie.

Blondyn od razu podniósł się z kanapy i prawie zgiął się w pół, mówiąc coś niewyraźnie.

- Nie musisz, spokojnie - złapałem jego ramię - Jestem Baekhyun - wyciągnąłem dłoń, którą ten ochoczo uścisnął.

- Jaemin - ukazał rząd białych zębów, których już mu zazdrościłem.

- Gdzie Jeno? Zostawił cię tutaj samego? - zmarszczyłem brwi i ponownie rozejrzałem się po pomieszczeniu.

- Przypomniało mu się, że obiecał coś jakiejś pani i wybiegł. Krzyknął tylko żebym się nie ruszał, ewentualnie do lodówki i z powrotem.

- Ach, pani Shin. To nasza sąsiadka, a Jeno co tydzień robi jej zakupy - pokiwałem głową - Chcesz coś do picia? - zaproponowałem i zanim zdążył odpowiedzieć, pociągnąłem go do kuchni.

- Może być sok - odparł cicho.

- Więc Jaemin... jaki jest Jeno? - postawiłem dwie szklanki na blacie, siadając przy stole, co on też uczynił - Wiesz, znam go te siedem lat, bo wtedy zostaliśmy rodzeństwem, ale chcę wiedzieć jaki jest względem ciebie - wyjaśniłem.

- Rozumiem - uśmiechnął się - Jest bardzo kochany. Zawsze wszystko sobie mówimy, nawet jeśli nie jest to zbyt miłe. Obiecaliśmy sobie szczerość, dlatego w ogóle się nie kłócimy. Bardzo lubi czułości, chociaż wcale na takiego nie wygląda - oboje zaśmialiśmy się krótko - Poznaliśmy się na uniwersytecie, nie wyglądał na miłego. Miał bardzo poważną twarz i wydawało mi się, jakby patrzył na każdego z mordem w oczach. Kiedy bliżej się poznaliśmy i pierwszy raz się do mnie uśmiechnął, od razu zmieniłem zadnie. Jest bardzo uroczy.

- Ale jesteście słodcy - wydąłem wargę - Trochę wam zazdroszczę - zażartowałem.

- Nie masz nikogo? - zmarszczył brwi.

- Mój ostatni związek skończył się osiem lat temu i trwał tylko kilka miesięcy - wzruszyłem ramieniem.

- Opowiesz mi o tym?

- Pewnie. Mieszkałem wtedy w Osace, ona miała na imię Misaki - uśmiechnąłem się delikatnie - Zaprzyjaźniliśmy się, potem powiedziała mi, że się jej podobam. Była bardzo ładna, ale też miła i zabawna, więc zaczęliśmy się umawiać. Po trzech miesiącach coś zaczęło się psuć. Moja mama planowała już powrót do Korei i moją głowę zajmowało to, że zamieszkam z obcym facetem i jego dziećmi, a jej priorytetem była nauka. Rozstaliśmy się w zgodzie, nie żałuję - pokiwałem głową, przypominając sobie Misaki.

- Miałeś kiedyś kogoś, kogo tak szczerze kochałeś? - oparł głowę o swoją dłoń.

- Ah, miałem, ale to już dawno - machnąłem dłonią, bo nie miałem za bardzo ochoty rozmawiać o chłopaku którego nadal kocham, a on ma mnie za nieznajomego.

- Czy mogę zapytać o twoją rodzinę? Jeno mówił, że ma brata rodzonego i przyszywanego, ale nigdy nie tłumaczył o co chodzi - zrobił skwaszoną minę, na którą zachichotałem.

- Dziesięć lat temu wyprowadziłem się z mamą do Osaki. Mój ojciec był pracoholikiem, nigdy nie miał na nas czasu. Ignorowałem to na początku, podziwiałem go za to, że pracuje tak dla nas. Po jakimś czasie nie wracał na noc, kiedy był chory i musiał zostać w domu to siedział cały czas przy komputerze i pod laptopem. Pamiętam, że raz jego szef dał mu dzień wolnego, a on dostał furii. Zaczął krzyczeń, desperacko potrzebował iść do pracy, prawie uderzył moją mamę. Przez takie ataki wylali go, wtedy popadł w alkoholizm. Po rozwodzie wyjechaliśmy do Japonii, mieszkaliśmy tam trzy lata, z czego rok przed powrotem do Seulu dowiedziałem się, że mama na partnera. Byłem w szoku, ale cieszyłem się ze szczęścia mamy. Jej nowym chłopakiem, później mężem był tata Taeyonga i Jeno. J est naprawdę świetny i czuję się szczęśliwy, gdy mogę zwracać się do niego "tato".

Zmarkotniałem lekko, kiedy zauważyłem przygnębionego Jaemina, który pociągał nosem by tylko się nie rozpłakać.

- Co się stało? Wszystko w porządku - złapałem jego dłoń.

- Ah, tak, po prostu... długa historia - mruknął.

- Mamy jeszcze czas, możesz się wyżalić.

- Zawsze bardzo się cieszę, kiedy widzę jak dobrze Jeno mówi o was, jego rodzinie. Zawsze chętnie opowiada mi o jego wspomnieniach z tego jak był jeszcze maluchem. Ja nigdy nie mam nic do powiedzenia, bo wychowałem się w domu dziecka - westchnął - Teraz mam tylko swojego hyunga.

- Przykro mi, że nie mogłeś żyć jak inne dzieci. Twój straszy brat był tam z tobą?

- Starszy brat? Nie mam bra- Ah, chyba rozumiem. Chodzi ci o mojego hyunga?

- Tak - zmarszczyłem brwi zdezorientowany.

- Jest ode mnie tylko kilka lat starszy, ale pełnoprawnie jest moim tatą - uśmiechnął się leciutko, a ja otworzyłem usta w zaszokowaniu.

- Jak to?

- Kiedy miałem jedenaście lat, został wolontariuszem w domu dziecka. Miał bodajże tylko dziewiętnaście lat. Dowiedziałem się, że nie ma dwójki rodziców i jest zupełnie sam. Był naprawdę świetnym opiekunem. Chętnie grał z nami w piłkę lub koszykówkę, z młodszymi dziewczynkami urządzał herbaciane przyjęcia, zajmował się bobasami i zawsze miał czas na rozmowę z najstarszymi - rozchmurzył się blondyn.

- Musi mieć wielkie serce - pokiwałem głową.

- Dokładnie. Nie miał telefonu, bo coś się z nim stało. Kiedy tylko kupił nowy, pierwszą rzeczą jaką zrobił, to dał nam na nim pograć w tajemnicy, bo wiedział, że opiekunki na to nie pozwalają. Był na prawdę na medal. Szybko się z nim zaprzyjaźniłem i mimo różnicy wieku, dobrze się nam rozmawiało. Obiecał mi, że pomoże mi się stamtąd wydostać i pokazać, że życie na prawdę może być fajne. Powiedział mi, że skoro przez jedenaście lat nie miałem rodziców i miłości, on zostanie moim tatą i pokocha jak syna. Świeżo po moich trzynastych urodzinach u niego zamieszkałem, a on stał się moim pełnoprawnym opiekunem. Chyba pierwszy raz się rozpłakałem, bo zawsze zgrywałem twardziela. Mimo, że traktujemy się teraz bardziej jak bracia, lubię czasem do niego podejść i powiedzieć "dzięki tato" - uśmiechnął się szeroko, a ja aż otarłem kąciki oczu, bo to co powiedział, było piękne.

- Twój hyung musi być najlepszą osobą pod słońcem.

- Bo jest. Zaraz po nim Jeno, ale nie mów mu tego - pogroził mi palcem.

- Nie martw się Jaemin, młody niczego się nie dowie - puściłem mu oczko.

>><<

5/8

never not| chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz