VI.

212 11 0
                                    

- Nie możemy cały dzień spędzić w łóżku..- dzień rozpoczął się idealnie, ale ja nie miałam wolnego i musiałam iść do pracy. Maciek tulił mnie do siebie mocno i nie chciał puścić, ale nic się przecież nie zmieniło. Każde z nas miało też swoje życie.


- Mi to wcale nie przeszkadza...

- Ale ja mam robotę.- próbowałam się wyswobodzić z uścisku Maćka, ale on złapał mnie mocniej i górował nade mną, ściskając moje nadgarstki do materaca.- Mógłbyś mnie puścić?

- Nie. Musisz iść? Weź wolne i spędźmy ten dzień razem.

- Nie zostawię Zuzy na ostatnią chwilę samą , a poza tym będziemy każdy dzień spędzać razem.- Maciek wypuścił moje ręce, ale trzymał mnie całą nogami i sięgną po mój telefon.- Co robisz?

 - Załatwiam sprawę w twoim imieniu. Halo? Tak tu chłopak Julii.  Pewnie znasz historię i w imieniu swoim i Julki proszę Cię o dzień wolnego, żebym mógł się z nią kochać cały dzień..

- Nie! Przestań, o mój Boże...- zamknęłam oczy i zacisnęłam usta żeby nie zrobić temu szalonemu człowiekowi krzywdy.

- Tak? Zgadzasz się ? To świetnie, mam u Ciebie dług. Miłego dnia. No to teraz mam Cię dla siebie...-  i tak do południa nie wyszliśmy z łóżka..


Postanowiliśmy wyjść na miasto coś zjeść i się przespacerować. Miło było trzymać Maćka za rękę i mieć Go tylko dla siebie. Weszliśmy do restauracji, którą wybrał prawnik, usiedliśmy przy stoliku i w ekspresowym tempie zostaliśmy obsłużeni. Nagle dostrzegłam, że przy barze siedzi kobieta i nas bacznie obserwuje. Miała włosy w kolorze brązu związane w wysokiego koka, okulary i elegancki strój, a wokół niej leżały papiery. W pewnym momencie wstała i podeszła do nas.

- Maciej? Tak myślałam, że to Ty.- prawnik wydawał się speszony tym spotkaniem, ale grzecznie wstał i chciał podać dłoń tej kobiecie, jednak ona ucałowała Go w policzek.

- Witaj Magdo.

- Cieszę się , że znowu Cie widzę. Zawsze przychodzisz sam, a tu proszę takie zaskoczenie.- popatrzyła na mnie wymownie i zmierzyła mój wygląd bardzo dokładnie.

- Tak, to moja dziewczyna Julia.- nie wstałam do niej tylko podałam jej rękę.

- Miło mi.- dobra to nie było szczere.

- Oczywiście.- Maćkowi zadzwonił telefon i popatrzył na mnie przepraszająco.

- Muszę odebrać to z kancelarii.- i wyszedł na zewnątrz, zostawiając mnie z tym babskiem.

- Skąd Pani zna Maćka?- tak naprawdę gówno mnie to obchodziło, ale jakoś musiałam zagadać.

- Posłuchaj mnie dziewczynko. Maciek ma na pęczki takie kobiety jak Ty, ale nie myśl sobie, że jesteś wyjątkowa. Przedstawił Cię jako swoją dziewczynę, bo tak wypada, ale chwilę się Tobą pobawi i zostawi, a po wszystkim wróci do mnie.. Zawsze wraca..- stała nade mną z wyższością wymalowaną na twarzy, a we mnie gotował się gniew. Osz Ty pindo.

- To teraz Ty mnie posłuchaj. Gówno wiesz co jest między nami i nie zrozumiesz tego, bo jak widać miłość to pojęcie względne. A teraz radzę Ci odejdź od tego stolika, wróć do swoich papierów i odpierdol się od nas...

- Nie radzę się tak do mnie odzywać. To moja restauracja. To jak wyjdziesz sama czy mam wezwać ochronę?- wstałam ze swojego miejsca i stanęłam przed kobietą.

- Bardzo chętnie wystawię Ci opinię na twojej stronie. Żegnam.- zabrałam swoją torebkę i wyszłam , mijając Maćka, który skończył rozmowę.

- Julka? Co się stało? Nie podoba Ci się tu?

- Jak ma mi się podobać?! Mam spokojnie jeść i siedzieć w tym miejscu ze świadomością, że pieprzysz właścicielkę ?! Dlaczego w ogóle mnie tu zabrałeś?! Mam to gdzieś, zjem sama, a Ty tu sobie zostań ze swoją kochanką!- obróciłam się na pięcie i szybkim tempem wyszłam z restauracji.  Szłam tak szybko, że Maciek nie zdążył się zorientować gdzie jestem. Dzwonił kilka razy, ale mnie wypełniał gniew na niego. Udałam się do baru, gdzie serwują domowe jedzenie i zjadłam porządną porcję pierogów. Wracałam powolnym krokiem do domu i w jednym z restauracyjnych ogródków zobaczyłam Antka, który siedział sam i popijał wino. - Witaj nieznajomy, czemu siedzisz sam?- Antek zaskoczony spojrzał na mnie i chwilę się tak przyglądał.- Wybacz może nie powinnam. To ja już pójdę..

- Nie! Znaczy, masz czas? Może się dołączysz?- w sumie jedna lampka nie zaszkodzi. Uśmiechnęłam się do niego i weszłam do ogródka.

- Czemu nie, nie będę długo obiecuję...


Kodeks Na Miłość. Część IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz