XXII.

162 9 0
                                    

Leżeliśmy wtuleni w siebie, wsłuchani w swoje uspokajające się oddechy. Podniosłam się lekko żeby spojrzeć na prawnika.

- To co mówiłeś.. To prawda?

- Ale zależy o czym mówisz, bo dzisiaj mówiłem dość dużo.

- Zgadnij.

- Hm.. To, że lubię Cię mocno i zdecydowanie pieprzyć? Czy może to, że kocham do obłędu całe twoje ciało?

- Nie zgadłeś! I przestań mnie prowokować!- Maciek złapał mnie za ramiona i mocno pocałował w policzek.- Mówię o tym, że chcesz się ze mną ożenić.

- No tak. Wiesz w zasadzie to ja już Ci się oświadczyłem i nie chce nic mówić, ale się zgodziłaś.- owinęłam się w koc i wyśmiałam to co powiedział.

- Chyba żartujesz to nie były oświadczyny.

- Jak to nie? Przecież padło pytanie.- wstałam z łóżka i zmierzałam do łazienki , żeby się trochę doprowadzić do porządku. Stanęłam jeszcze w progu, żeby dać Maćkowi dosadnie do zrozumienia o co mi chodzi.

- Skarbie.. Przecież nie będę się chwalić ludziom, że oświadczyłeś mi się w trakcie doprowadzania mnie do orgazmu..- i wyszłam z sypialni, zostawiając Go samego ze swoimi myślami.


Maciek wyszedł do kancelarii, a ja szłam zmienić Zuzę w księgarni. W międzyczasie zadzwoniłam do właścicielki mieszkania i jej wszystko wyjaśniłam i umówiłyśmy się, że zapłacę czynsz i rachunki za ten miesiąc.

- PRZECIEŻ CI MÓWIĘ, ŻE NIE WZIĘŁAM TWOICH KLUCZY! NIE, NIE KRZYCZĘ TYLKO GŁOŚNO MÓWIĘ, BO MNIE IRYTUJESZ!- weszłam do księgarni i usłyszałam Zuzę,która darła się na całe gardło na kogoś przez telefon.- NIE! A spierdalaj. O cześć, nie słyszałam jak weszłaś.

- Nic dziwnego. Na kogo tak krzyczałaś?

- A tam.. daj spokój..

- No mów.

- Na Bartka..- Zuza usiadła na małym taborecie i spuściła wzrok w podłogę. Kucnęłam przed nią i złapałam ją za dłonie.

- Co jest?

- Nic.. Jest mało ogarnięty.. Robię dużo rzeczy za niego.. No i często się kłócimy, widzisz nawet o durne klucze.. Ale wiesz co? Nie zamieniłabym jego na kogoś innego.. W końcu, który związek jest idealny?

- ŻADEN! A teraz leć do domu moja droga, ochłoń i przeproście się jakoś..- puściłam jej oczko i obie się roześmiałyśmy.

- W takim razie idę.. Miłej pracy.- wzięła swoje rzeczy z zaplecza i zostawiła mnie samą. Na szczęście dzień nie był bardzo pracowity, a pod koniec zmiany dostałam SMS od Maćka.

'Spotkajmy się dzisiaj o dwudziestej pod hotelem Bristol. Zjemy kolację z Markiem i Darią.'

Ucieszyłam się. Szykuje się miły wieczór w fajnym towarzystwie.


Wróciłam do domu i w ekspresowym tempie wyszykowałam się na wieczór. Ubrałam zwiewną pudrową sukienkę w czerwone róże, z falbanami na rękawku. Do tego dobrałam pudrowe sandałki na cienkim obcasie i torebkę przez ramię w tym samym odcieniu. Zamówiłam sobie taksówkę i na miejscu byłam tuż przed dwudziestą. Wysiadłam z auta, a Maciek już czekał na mnie przed wejściem. Podał mi rękę, a ja czule się do niego uśmiechnęłam.

- Wyglądasz cudownie.

- Ty też całkiem, całkiem.- i to był fakt. Uwielbiałam Go w klasycznym, czarnym garniturze. Weszliśmy do luksusowego wnętrza hotelu i kelner skierował nas do stolika, przy którym siedzieli już nasi współtowarzysze.

- Julka, jak dobrze Cię widzieć.- Marek ucałował niewyczuwalnie moją dłoń, a Daria mocno mnie objęła.

- Masz piękną sukienkę.- uśmiechnęłam się do Darii, a w tym czasie Marek zamówił butelkę wina. Potem każde z nas zamówiło swoje danie i spędziliśmy czas w miłej atmosferze.


Wyszliśmy już ładnie koło północy. Faceci rozmawiali o jakimś kliencie, a my z Darią szłyśmy do ich taksówki pod rękę.

- Powiem Ci, że nie lubiłam tej Sandry nigdy.. I każdej innej dziewczyny Maćka.. Ale Ciebie to normalnie kocham. Musimy wyskoczyć kiedyś na babski wieczór!

- Jasne Kochana, bardzo chętnie!- ucałowałyśmy się w policzek, Marek mocno mnie ścisnął w swoim uścisku i wsiedli do auta.

- Chodź moja żono. Jest tak ładny wieczór, że szkoda jechać autem.- Maciek objął mnie ramieniem i szliśmy do domu wolnym krokiem.

- Nie jestem twoją żoną.

- Kwestia czasu.

- Bardzo jesteś tego pewny.

- Bo wiem, że chcesz wyjść za mądrego, przystojnego, zabawnego i świetnego w łóżku prawnika.

- Masz na myśli kogoś konkretnego? Jak znasz takiego to daj namiary.- Maciek klepnął mnie w tyłek, a ja roześmiałam się. I tak po kilkunastu minutach byliśmy w mieszkaniu adwokata. Wczołgałam się na sofę i marzyłam już tylko o tym, żeby zdjąć te boskie, ale okropnie niewygodne buty. Nachyliłam się, żeby je odpiąć, ale Maciek klęknął przede mną i sam się tym zajął.- Mogłabym przywyknąć do tego, że przede mną klęczysz.

- Wolę jak to Ty klęczysz przede mną.- przewróciłam na ten tekst oczami.

- Dzisiaj role mogą się zamienić.- Maciek lekko się podniósł i pocałował mnie namiętnie w usta, a za chwilę runęliśmy na kanapę.  I tym miłym akcentem zakończyliśmy poniedziałek.

Kodeks Na Miłość. Część IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz