Rozdział 9

751 67 144
                                    

Tydzień po rozmowie telefonicznej nadszedł ten dzień. Ponownie miał go zobaczyć. Tylko, że chłopak miał wrażenie, że te spotkania, te dialogi, nie będą już takie same jak wcześniej.

A to za sprawą jakiś cholernych uczuć, które nie powinny się pojawić u Marcela, ale jednak zagościły tam...na stałe.

Teraz chłopak już wiedział, jak to jest się zakochać. Znienawidził jednak to uczucie po wyjeździe Zahy. Znów było okropnie, fatalnie wręcz. Tęsknota przepełniała go całego, każdego ranka, popołudnia, wieczoru i nocy.

Dlatego Marcel cieszył się niezmiernie z faktu, że już dzisiaj zawita do niego Zachariasz.

Jedyną jedną niefajną sprawą był fakt, że trzeba było posprzątać... pierwszy raz od dawna.

***

- Zaha? - chłopak usłyszał swoje imię w domofonie.

- Ta - odparł, poczym drzwi się otworzyły. Pchnął je i zaczął wspinać się po schodach, czego szczerze nienawidził. Czemu Marcel nie może mieszkać na pierwszym piętrze? Czemu na czwartym? Czemu?!

Zdyszany dotarł do drzwi z numerem 9. Zapukał, poczym usłyszał znajomy głos mówiący, by wejść. Nim Zachariasz zdążył się rozejrzeć w poszukiwaniu domownika ujrzał szarżującą gromadkę psiaków wprost na niego. Tym razem jednak był przygotowany, więc by uniknąć kolejnej gleby, szybko odrzucił niewielką walizkę na bok oraz opadł na kanapę. Zwierzęta jednak szybko znalazły sposób jak i tą barierę pokonać, więc zaledwie chwilę później Zaha już nie mógł się ruszyć, przygnieciony ciężarem Kuby, Niko i Toli.

Wtem chłopak usłyszał gwizd oraz poczuł, że w końcu może spokojnie wstać. Gdy to uczynił zobaczył Marcela opierającego się o ścianę i patrzącego na niego z niemałym uśmiechem, co raczej nie było częstym widokiem.

- A ze mną to już nie łaska się przywitać? - Magister uroczo zmrużył oczy.

- Przywitałbym się, gdyby nie to, że na wejściu napadła mnie banda psów obronnych - zaśmiał się Zaha i podszedł do starszego - Więc...od początku. Hejka! - pomachał mu przed twarzą, poczym przytulił się do niego oplatając go rękami w pasie. Na twarzy Marcela pojawiły się rumieńce, a przez ciało chłopaka przebiegł przyjemny dreszcz. Magister ochoczo oddał uścisk, przyciągając do siebie chłopaka jeszcze bardziej.

- Stęskniłem się za tobą, wiesz? - wymamrotał Zaha w ramię wyższego. Ten starał się za wszelką cenę ukryć emocje i zachowywać się normalnie, lecz szło mu to opornie.

- Wiem - odparł krótko, co spotkało się z uśmiechem Zachariasza.

Chłopcy powoli odsunęli się od siebie, lecz ich twarze znalazły się niebezpiecznie blisko siebie. Żaden z nich nie był jeszcze gotowy na dalszy ruch, choć każdy tego pragnął. Ograniczyli się jednak do kontaktu wzrokowego.

- Będziesz spał na kanapie - stwierdził w pewnym momencie Magister.

- A mam wybór? - Zahaczai westchnął i przechylił lekko głowę na bok.

- Wolisz spać ze mną w jednym łóżku? - spytał rozbawiony miną Zahy Magister.

- Dobra. Kanapa pasuje - zakłopotany brunet uniósł ręce w geście poddania.

- Oczywiście, że pasuje - Marcel wyszczerzył się i poszedł do kuchni. Zaha pokręcił głową z rozbawieniem. Z tym człowiekiem nie było dyskusji - Chcesz coś pić?

- Wodę poproszę - powiedział młodszy wchodząc do kuchni, lecz Magister popatrzył na niego z wyrzutem w oczach. Chłopak westchnął, bo dobrze wiedział, o co chodziło Marcelowi. - Dobrze, może być i soczek.

- I to się szanuje - uśmiechnął się czarnowłosy, rozlewając do szklanek jabłkowy Hortex. Podał jedną z nich Zasze i sam zaczął delektować się napojem.

Po chwili ciszy Zaha spojrzał na zegar, który wskazywał godzinę 21:30, poczym ziewnął.

- O której ty spać chodzisz? - Marcel uniósł brew do góry.

- Zwykle jakoś po północy... - brew przyjaciela powędrowała jeszcze wyżej. - Co w tym dziwnego?

- Nic. Zupełnie nic - chłopak pokiwał powoli głową, poczym odwrócił wzrok w stronę okna.

- No to teraz ty się pochwal, panie mądrala - zaśmiał się brunet.

- Sam zgadnij.

- No dobra. Pierwsza w nocy? Druga? Trzecia? - za każdym razem zielonooki kręcił głową przecząco. - No chyba mi nie powiesz że o czwartej - na te słowa Marcel uśmiechnął się. Zaha za to nie mógł zrozumieć jak można tyle nie spać. - Człowieku, jak ty żyjesz?

- Ojjj, bez przesady - prychnął rozbawiony Magister. - Jak jestem zmęczony, to o tej trzeciej zasnę.

Marcel widział, że Zachariasz praktycznie śpi na stojąco. Westchnął i ruszył do salonu z zamiarem rozłożenia kanapy dla gościa, uprzednio klepiąc go po plecach.

***
Serwus
Taki krótszy dzisiaj

Bo, ustalmy jedno
Kto do cholery jasnej wymyślił szkołę na 7
KTO
Przecież to jest barbarzyństwo
Stajkujmy kurde

No.
To widzimy się w piątek.

Spotkałem GO po 7 LATACH i *stało się TO* - Zaha x Magister Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz