Rozdział 10

777 80 67
                                    

Zahaczai obudził się gwałtownie w środku nocy. Usiadł na prowizorycznym łóżku i oparł plecy o ścianę. Chciał jak najszybciej wymazać z pamięci ten koszmar, w szczególności obraz cierpiącej Oli...

- Co jest Zaha? - spytał zaspany Magister. Brunet wpierw przestraszył się głosu Marcela, lecz po chwili zdał sobie sprawę, czyje były te słowa.

- Nic. Przepraszam nie chciałem cię obudzić. Już się kładę - odparł szybko młodszy i ułożył się z powrotem na kanapie. Usłyszał jednak jak łóżko Marcela zaskrzypiało oznajmiając, że jego właściciel je opuścił. Następnie słyszał kroki, kanapa, na której spał, ugięła się jeszcze bardziej, aż w końcu poczuł ciepłe dłonie starszego owijające się wokół niego. Z początku brunet wzdrygnął się, lecz zaraz poczuł, jak pieką go policzki. Cholerne rumieńce. Całe szczęście, że był środek nocy, więc Magister nie mógł tego zobaczyć.

- Dobranoc - wymamrotał Marcel w włosy Zahy. Niebieskooki odparł tak samo. Nadal jednak sen nie przychodził. Długo myślał nad tym ruchem, ale w końcu się odważył. Obrócił się przodem do Magistra i wtulił w jego klatkę piersiową, co spotkało się z cichym chichotem drugiego chłopaka...

"Fuck" - zaklął w myślach Zaha. Ale już przecież nie mógł się wycofać.

***

Promienie słońca brutalnie obudziły Zahę. Ten jęknął i ponownie wtulił się w poduszkę. Trochę dziwna była ta poduszka w sumie. Taka twarda. I cieplutka. Poduszki zazwyczaj nie są tak cieplutkie. I dość jakby duża. To chyba jednak nie jest poduszka, ale... jest bardzo milusia w dotyku. Zaha na wpół świadomy zaczął rysować palcem wzorki z nudów na jego aktualnym obiekcie przytulania.

- Łaskoczesz - zaraz. Od kiedy to poduszki umieją mówić?! Czy on właśnie...?

- Marcel?!

Zachariasz z impetem otworzył oczy. Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy, to to, że jego poduszką był nie kto inny, jak Magister. Czy to oznacza, że spali tak wtuleni w siebie? Nie, to nie może być prawda.

- A kto inny - burknął niezadowolony, że Zaha przerywa mu sen tak absurdalnymi pytaniami.

- Marcel...jakim cudem? - zdezorientowany brunet próbował za wszelką cenę przypomnieć sobie, jak mógł na to pozwolić. Magister westchnął zrezygnowany.

- No, miałeś koszmar w nocy. Gdybym tu nie przyszedł, nie zasnąłbyś - odpowiedział zielonooki z nadal zamkniętymi oczami.

- Aha - mruknął młodszy. Był już rozbudzony, więc z zamiarem wycieczki do łazienki spróbował wstać. Niestety bezskutecznie. Ramiona Marcela owinięte wokół niego oraz głowa czarnowłosego w zagłębieniu jego szyi skutecznie to uniemożliwiały. Zasze jednak nie przeszkadzało to ani trochę, wręcz potrzebował takiego dotyku ze strony starszego, ale jednak mimo wszystko sytuacja wyglądała conajmniej dziwnie.

- Mógłbyś wziąć te ręce? - w duchu brunet modlił się, żeby Marcel odmówił.

- Zastanowię się - mówiąc to dmuchnął w szyję niebieskookiego, przyprawiając go o przyjemne dreszcze.

- A kiedy dostanę odpowiedź?

- Jak się wyśpię.

Zachariasz westchnął głęboko. Chwilę się wahał, jednak w końcu zdecydował się na ten krok i wrócił do zajęcia, które praktykował gdy jeszcze myślał, że czarnowłosy był jego poduszką. Zaczął delikatnie malować palcem rozmaite wzorki na torsie wyższego. Ten jednak nie wytrzymał długo.

- A mógłbyś nie? - jęknął.

- A czemu niby miałbym?

- Bo mnie kurwa łaskoczesz - warknął Marcel. Niejeden przestraszyłby się tego tonu, ale Zaha zdążył już przywyknąć.

- Zastanowię się - Zahaczai zaśmiał się, naśladując Marcela.

Wyższy otworzył oczy i spojrzał się wymownie na Zahę. Ten jednak odpowiedział mu milusim uśmiechem. Gdy brunet spojrzał w jego oczy zauważył, że chłopak tłumi śmiech. Nie no, niemożliwe. Czyżby wielki Magister, postrach okolicy, naprawdę miał łaskotki? Młodszy, z bananem na mordzie, postanowił to sprawdzić.

Po chwili łaskotania, Marcel wybuchł salwą śmiechu i zwinął się, łapiąc za brzuch.

- Japierdziele, Zaha! Co ja ci zrobiłem? - krzyknął oburzony. Zachariasz dostał ataku głupawki, lecz jednocześnie próbował uciec jak najdalej od drugiego chłopaka. Jednak, gdy ten zorientował się, co chce zrobić młodszy, złapał go za nadgarstek i pociągnął mocno w swoją stronę, tak, że niebieskooki upadł wprost na niego, z ogromnymi rumieńcami na twarzy.

- Mag, co ty...- nie zdążył dokończyć, ponieważ Marcel chwilę później zawisł nad nim i zaczął się odwdzięczać tym samym. Zachariasz, jak się okazało, nie był ani trochę odporny i wybuchnął od razu. Magister widząc, że maluch zaraz zejdzie, przestał go łaskotać i położył się obok niego, obserwując jego twarz. Zaha spojrzał na niego z mordem w oczach.

- Nienawidzę cię - warknął.

- Uwielbiasz mnie - odparł uradowany zielonooki.

Zrezygnowany brunet westchnął i spojrzał na zegar.

- O nie... - zaczął Zaha ogarniając, że została mu zaledwie godzina do rozpoczęcia PGA.

Marcel szybko załapał o co chodzi.

- Podwieźć cię Maluchu?

Spotkałem GO po 7 LATACH i *stało się TO* - Zaha x Magister Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz