Rozdział 6

782 64 68
                                    

Była późna godzina, gdy Zaha wrócił do hotelu. Wraz z Marcelem świetnie się bawili przez ostatnie godziny i obiecali sobie to powtórzyć. Zahaczai był tym szczęśliwszy z tego powodu, bo ostatnio Marcel niepokojąco zawracał mu myśli. Często się zamyślał, jak będzie wyglądało ich kolejne spotkanie. Gdy się rozstawali, brunet już za nim tęsknił. Gdy chłopak kładł się spać, automatycznie widział przed oczami jego twarz.
Dokładnie jak przed siedmioma laty...

Dla Zachariasza było to trochę dziwne, bo takich objawów nie miewał nawet przy swojej dziewczynie. Ignorował jednak konsekwencje chcąc zwyczajnie cieszyć się chwilą. Szczerze? Zaha już dawno mógłby wyjechać z Poznania, ale ukrywał to przed innymi. Wiedział jednak że kiedyś będzie musiał opuścić to miasto i wrócić do rodzinnego Wrocławia, lecz na razie nie spieszyło mu się zbytnio.

***

- Poczekaj tu, skoczę do Żabki po chipsy. Tylko nie grzeb mi w szafkach - rzucił Marcel, ubierając buty.

- A co? Ukrywasz coś? - spytał rozbawiony Zaha.

- Ta. Trupa sąsiada w szafie - wyższy uśmiechnął się diabelsko i wyszedł z mieszkania.

Zahaczai spojrzał w stronę szafy z niepokojem, następnie zwrócił się do psiaków:
- Znając tego socjopatę, to bym się nie zdziwił. Chyba rzeczywiście odpuszczę sobie wszystkie szafki.

Kuba szczeknął, jakby chciał powiedzieć "tym lepiej dla ciebie". Brunet uśmiechnął się i podrapał czworonoga za uchem.

Westchnął i zastanowił się, co mógłby porobić pod nieobecność przyjaciela. Tak, to było już pewne, że wrócili do przyjaźni i Zaha był z tego powodu niezmiernie szczęśliwy.

Chłopak zaczął przechadzać się powoli po mieszkaniu. Podszedł do półek i zaczął przeglądać arcydzieła Marcela. Chłopak ślicznie rysował, a swoje najciekawsze dzieła stawiał właśnie na tych półeczkach, w czarnych i zielonych ramkach. Widać było, że to jego ulubione kolory.

W pewnej chwili rzuciło mu się w oczy kartonowe pudełko. Udało mu się tylko zobaczyć odwróconą ramkę ze zdjęciem, oraz stary zeszyt. Nie chciał naruszać prywatności Marcela, ale w końcu w domu go nie było... Ciekawość jednak wzięła górę i chłopak sięgnął ręką do kartonu.

Na zdjęciu ujrzał szczęśliwą rodzinkę - kobietę, mężczyznę i chłopczyka między nimi. Wszyscy byli roześmiani, a rodzice patrzyli na dziecko z miłością w oczach. Chłopiec miał około siedem, osiem lat i rzadkie, intensywnie zielone oczy...

- Marcel - szepnął Zaha. Nie było to jednak dla niego największym szokiem. Ojciec przekreślony był grubym, czarnym markerem, a sama ramka była stłuczona. Jakby to jedno zdjęcie było czyjąś udręką i szczęściem jednocześnie. Zachariasz pomyślał, że w tej rodzinie musiało stać się coś bardzo dramatycznego. Ale przecież na zdjęciu wszyscy są tacy szczęśliwi...

Chłopak odłożył zdjęcie na miejsce i sięgnął po zeszyt. Otworzył na pierwszej lepszej stronie i zaczął czytać.

Drogi Pamiętniku,

On znowu mnie uderzył. Mam podbite oko, tym razem. Nie wiem, jak pójdę do szkoły jutro...chyba trzeba będzie odgrzebać jakiś puder mamy. Chyba że ta stara pizda już dawno pozbyła się wszystkich jej rzeczy... Nie wiem co mam robić. Nie radzę sobie. Na moich nadgarstkach codziennie powstają nowe blizny, a ja już nawet się nie hamuję. Nie chcę już żyć, nie mam po co. Kto wie, może to już ostatni mój wpis? Pamiętniku wiedz, że nawet jeśli, to byłeś jedynym, który mnie rozumiał, który mnie słuchał i odciążał. Jedynym wsparciem w tym pojebanym życiu...

- Ładnie to tak?! - Zaha usłyszał krzyk i poczuł, jak ktoś wyrywa mu z ręki zeszyt. Nawet nie usłyszał jak Marcel wchodził. Był zbyt przejęty tym, co przeczytał. - Zawsze zaglądasz ludziom w rzeczy prywatne, czy tylko ja jestem takim wybrańcem?!

Marcel nie panował nad sobą. Nie potrafił teraz logicznie myśleć. Nigdy jeszcze nie zdarzyła mu się taka sytuacja. Owszem, ufał Zasze, ale nie chciał by ktokolwiek znał historię jego przeszłości. Świadczyła ona o jego słabościach , których - jak się okazuje - miał wiele.

Zachariasz patrzył na chłopaka i nie dowierzał. Magister zawsze był znany jako oaza spokoju. Chodził opanowany, a gdy miał do kogoś problem dojeżdżał go prostymi tekstami. Ale żeby tak się unosił? Krzyczał? To było dla Zahy nie do pomyślenia.

Nagle do bruneta dotarła ważna informacja - to on bowiem doprowadził go do takiego stanu. Wtem poczuł się okropnie winny. Naruszył prywatność przyjaciela... i w tym jego zaufanie. "Boże, czy ja zawsze muszę być takim egoistą?!" - Zahaczai wyzywał się w myślach. Cały ten czas patrzył w zranione oczy przyjaciela, przez co te jego się zaszkliły.

- Przepraszam... - wyszeptał brunet. W tamtym momencie czuł, że nie pasuje do tego świata. "Czemu ja zawsze musi ranić swoich najbliższych!"

Złość Marcela w kilka sekund przerodziła się w żal. Już nawet nie ubolewał nad tym, że pokazuje tego prawdziwego siebie - skrzywdzonego przez życie. Magister nie odzywał się, wciąż wpatrując w swój dawny pamiętnik. Miał już dawno zniszczyć ten cholerny karton. A jednak nie potrafił... To zdjęcie i ten zeszyt to była w końcu część jego samego.

Wtem poczuł, jak czyjejś ręce owijają się wokół jego pasa, zaraz potem Zaha przylgnął do jego pleców. Magister byk dość zaskoczony takim ruchem chłopaka. Po chwili jednak przestało mu to przeszkadzać. Wręcz przeciwnie, poczuł ciepło, jakiego brakowało mu tyle lat. Nie myśląc wiele, Marcel odwrócił się przodem do Zachariasza i wtulił go w siebie mocno. Z oczu chłopaka po raz pierwszy od bardzo dawna poleciały łzy.

Zaha nie spodziewał się, że tym przywołaniem wspomnień Marcel przejmie się aż tak... Normalnie spytałby, co się stało, lecz dobrze wiedział, że w jego sytuacji on sam nic by nie powiedział. Potrzebowałby tylko poczucia, że obok jest ktoś, komu możesz się wyżalić. Dlatego go przytulił, choć i tak bał się odrzucenia...które jednak nie nadeszło.

Kiedy Zaha poczuł, że Marcel przestał płakać, odsunął go od siebie. Spojrzał w jego cudowne oczy, poczym nieświadomie, otarł kciukiem jego mokre policzki. Obaj chłopcy po tym geście skrępowali się...żaden z nich nie chciał przyznać, że mu się to podobało. Było to bowiem zbyt dziwne dla nich uczucie.

- Wiesz, że jeśli będziesz chciał się wygadać, to możesz mi zaufać, prawda? - spytał Zachariasz.

Magister pokiwał powoli głową. Chłopak czuł się fatalnie. Nie dość, że przed chwilą płakał jak jakieś małe dziecko, to jeszcze teraz Zaha się nad nim lituje. Nienawidził litości ze strony innych ludzi, to było najgorsze uczucie na świecie.

- To kupiłeś te chipsy? - brunet poczuł nagłą chęć odwrócenia od siebie uwagi Magistra, ponieważ w jego oczach zaiskrzyły dziwne i niezrozumiałe dla chłopaka iskierki. Marcel zamrugał kilka razy zanim załapał, o co chodzi.

- Tak. Są przy garderobie - zielonooki wydawał się być wciąż nieobecny. Po chwili jednak uśmiechnął się lekko i poklepał Zahę po ramieniu. Spojrzał na telewizor - Może horror?

***
Serwus

Będę się teraz tak z wami witać bo mi się to spodobało

Jak się podoba rozdział?

Powiem wam, że ledwo wyrabiam. Jestem na mat-ang-fiz-geo w klasie dwujęzycznej, a mój matematyk zaczyna mnie przerażać. Przedwczoraj zażyczył sobie 15 zadań do zrobienia na następny dzień...nie licząc oczywiście innych przedmiotów, z których ogrom zadań z dnia na dzień wzrasta :/

Mam nadzieję, że jakoś pogodzę pisanie tej książki z nauką i nie będę musiała jej zawieszać. Jak na razie zostajemy przy rozdziałach co drugi dzień.

A teraz dość już mojego pitolenia

Do next!

Spotkałem GO po 7 LATACH i *stało się TO* - Zaha x Magister Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz