- Łatwo poszło - stwierdził Zaha, uśmiechając się.
- To fakt - odparł Magister. W głębi duszy był jednak zawiedziony faktem, że już skończyli, ponieważ starał się przedłużać pracę jak najbardziej. - Więc jutro wyślę ci na maila gotowy projekt.
- Okey - chłopcy nie wiedzieli za bardzo, co zrobić, by rozmowa się nie kończyła, więc zwyczajnie patrzyli się na siebie. Każdy liczył na to, że drugi się odezwie.
- No to...chyba wszystko - westchnął Marcel.
- Chyba tak - potwierdził Zachariasz, wstając od stolika. Po chwili to samo zrobił Marcel. - Miło się z tobą pracowało - chłopcy podali sobie ręce.
- Z tobą też - przytaknął czarnowłosy.
- To...mam nadzieję do zobaczenia - brunet uśmiechnął się i odwrócił, poczym zaczął podążać w stronę wyjścia.
Magister dalej jednak stał przy stoliku, obserwując niebieskookiego. Przecież, jeśli teraz pozwoliłby Zasze wyjść, równie dobrze mógłby go więcej nie zobaczyć. Naprawdę nie chciał się z nim rozstawać... wieczór przecież dopiero się zaczynał.
No właśnie! Wieczór dopiero się zaczynał!
- Zaha, poczekaj! - krzyknął w stronę młodszego. Chyba trochę za głośno, bo obsługa posłała mu mordercze spojrzenie. On jednak odwdzięczył się tym samym, z taką różnicą, że w oczach innych ludzi naprawdę ujrzał strach. No cóż, życie go nie oszczędzało. Wyrwał się z bezsensownego zamyślenia i pobiegł za chłopakiem.
- Zaha! - krzyknął ponownie. Tym razem brunet odwrócił się.
- Tak? - niższy zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno ma wszystkie swoje rzeczy i niczego nie zapomniał. No bo umówmy się, po co Marcel miałby go wołać? Z taką ofiarą losu jak on i tak nikt nie chce się zadawać.
W zasadzie to było właśnie największym problemem Zahy. Kiedyś w szkole każdy się z niego naśmiewał. Upokarzali go w różny sposób, a on był taką sierotą, że nie umiał sobie z tym poradzić. Był na siebie nieustannie wściekły, że nawet wstydził się komukolwiek o tym powiedzieć.
Pewnego dnia jednak poznał Marcela w realu. Od tamtego czasu zaczął się zmieniać. Jak to przysłowie mówi, "z kim się zadajesz, takim się stajesz". A Magister ani trochę nie był podobny w zachowaniu do niego. Jak miał do kogoś problem, nie przebierał w słowach. Potrafił się obronić. W sumie to nawet nie widział żadnej akcji w której miałby się bronić, słownie lub fizycznie, no bo - umówmy się - to w końcu jest Magister. Do niego mieć problem, to wręcz strach.
Wszystko zaczęło się polepszać. Zachariasz niedługo potem sypał tekstami Marcela, przez co liczba osób, dla których on stał się pośmiewiskiem, gwałtownie malała. Magister stał się autorytetem Zahy. Brunet nigdy nie przyznał się do tego przyjacielowi, ale prawda była taka, że zawdzięczał mu o wiele więcej niż sam czarnowłosy sądził.
Lecz pewnego dnia, starszy po prostu przestał się odzywać. I wszystko co złe, powróciło. Największym jednak ciosem dla młodszego chłopaka był fakt, że dziewczyna go zostawiła. Kochał ją przecież, a ona go zdradziła, a potem rzuciła, w dodatku przez telefon. Zaha załamał się i przysiągł sobie że po tym związku nie wejdzie już w żaden kolejny. Nie zakocha się, więc będzie lepiej dla innych. Nikogo nie będzie już sobą obciążał.
Dlatego to, co chwilę później powiedział do niego Magister, bardzo go zdziwiło.
- Widziałeś kiedyś rynek w Poznaniu? - spytał Marcel z nadzieją w oczach.
Zachariasz chwilę wahał się nad odpowiedzią, lecz finalnie powiedział z uśmiechem:
- Tak się składa, że jeszcze nie.***
Cieszcie się i radujcieAlbowiem rozdział miał być jutro, a wypuszczam go dzisiaj
Myślałam że się nie wyrobię, ale się wyrobiłam :)
Miłego czytańska i do next! 💜
CZYTASZ
Spotkałem GO po 7 LATACH i *stało się TO* - Zaha x Magister
FanficJakoś ostatnio wpadł mi pomysł na książkę o tym shipie, więc macie. Tak, wiem, opis jest cudowny Kochajmy mnie za ten opis I kochajmy was za to, że w ogóle to czytacie Zapraszam do czytania! <3 1 w #magister (3.10.2020), (30.03.2021), (16.04.2021)...