Rozdział 14

728 62 62
                                    

Czarnowłosy chłopak z impetem wpadł do mieszkania. Zignorował swoje pupile i zaczął rozglądać się za swoim obecnym współlokatorem. Jego oczy wyczuły ruch i powędrowały w kierunku kanapy, z której powoli podniósł się Zaha. Miał zapłakane oczy i trzęsły mu się dłonie - jednym słowem wyglądał strasznie.

- Posłuchaj... - zaczęli jednocześnie. Obserwowali swoje twarze przez chwilę, aż w końcu Zachariasz postanowił się odezwać.

- Zapomnijmy o tym. To nie powinno się nigdy zdarzyć - brunet starał się, by nie łamał mu się głos, jednak nie wychodziło mu to zbyt dobrze. W środku serce rozsypywało mu się na kawałeczki.

Marcela zatkało. Nie takich słów się spodziewał. Taki obrót spraw całkowicie zepsuł mu plany. Czuł się załamany, lecz nie chciał dać tego pokazać po sobie. Zaha miał rację. To nie powinno się nigdy zdarzyć.

Przytaknął powoli głową, co Zaha również uczynił. Młodszy podniósł się z kanapy i skierował kroki w stronę kuchni, z zamiarem zjedzenia jakiś płatków, zostawiając zdruzgotanego Magistra w przedpokoju.

Po pewnym czasie zauważył, że przyjaciel zrobił też porcję dla niego. Podszedł więc do blatu, wziął miskę i postawił ją na stole, na miejscu naprzeciwko Zachariasza. Brunet wciąż jednak zbyt zajęty był bezcelowym mieszaniem łyżką w posiłku, pogrążony w swoich myślach. Marcel postanowił jednak przerwać tę ciszę, zadając nurtujące go od dosłownie paru chwil pytanie.

- Wyjeżdżasz? - Zahaczai podniósł wzrok na Macgajstra, a ten kiwnął głową na walizki stojące obok nich. Młodszy przeniósł na nie wzrok.

- A chcesz, żebym wyjechał? - spytał smętnym głosem Zaha, na co Marcel pokręcił przecząco głową.

- Zostań - szepnął zielonooki, łapiąc rękę Zachariasza. Ich spojrzenia ponownie się spotkały. - Zostań, proszę.

Każdy z nich lustrował teraz oczy drugiego. Wydawałoby się, że czas się dla nich zatrzymał, a oni sami zaś byli jak zahipnotyzowani. Chwila ta dla nich mogłaby by trwać w nieskończoność, lecz nagle Kuba i Niko postanowili się pokłócić, szczekając na siebie niemiłosiernie. Chłopcy wzdrygnęli się jak poparzeni, puszczając swoje ręce i wpatrując się w szczekające psiaki. Zaha powoli wstał i udał się w kierunku garderoby. Wyciągnął z kieszeni kurtki telefon i zaczął coś na nim robić. Marcel w tym czasie poszedł rozwikłać kłótnię swoich zwierząt. W mieszkaniu ponownie zapanowała cisza, przerwana po chwili głosem Zahy.

- Dzień dobry. Dzwonię, bo chciałbym prosić o przedłużenie urlopu...

Chłopcy spojrzeli na siebie poprzez lustro. Marcel posłał brunetowi tak rzadki jak na niego, szczery, ciepły uśmiech.

***

Kolejne trzy dni spędzone u Marcela były, mogłoby się wydawać, zwyczajne. Jednakże Zaha czuł, że ich relacja biegnie w nieznanym mu dotąd kierunku. Właściwie to było tragicznie. Każde z nich bało się zrobić jakikolwiek krok, by nie zranić drugiego. Każda rozmowa była ostrożna, na bezpieczne tematy. Pewnego dnia jednak Marcel nie wytrzymał.

Siedzieli wtedy przy stole, jedząc kolację. Zachariasz robił coś na telefonie, a Magister pogrążony był w swoich myślach. Po chwili jednak Zaha odłożył telefon na bok i z udawanym zaciekawieniem zaczął przyglądać się ścianie za czarnowłosym. Kątem oka jednak i tak się mu przypatrywał, naiwnie myśląc, że Marcel tego nie widzi. W pewnym momencie zielonooki nie zniósł napięcia, a emocje, które tłumił przez kilka dni postanowiły dać sobie upust.

- Kurwa - powiedział nagle, poczym Zaha spojrzał na niego dziwnie. Marcel również popatrzył w oczy bruneta, tylko że w jego oczach dało się zaobserwować szaleństwo i oburzenie. - No cholera jasna.

- Ale możesz się wyrażać - Zaha zmarszczył brwi zdziwiony zachowaniem starszego chłopaka. Ponownie napotkał rozszerzone źrenice Marcela.

- Nie zniosę tego dłużej - Macgajster wstał gwałtownie od stołu, nie przejmując się szklanką z sokiem, którą właśnie przewrócił. Wlepiał wzrok prosto w coraz bardziej zdziwionego Zahę.

- Czego znowu? - chłopak westchnął i podniósł się od stołu, stając naprzeciw Marcela. - Człowieku, co ci się dzieje?

- Unikamy się od tamtego momentu przez cały czas. Japierdziele, mam tego serdecznie dość. Zaha, co ty do mnie tak naprawdę czujesz? - Magister zbliżył się do bruneta na niebezpieczną odległość. Ten jednak speszony odwrócił wzrok, właśnie jakby zauważając te wspaniałe panele podłogowe, które w tamtym momencie wydawały się wybawieniem. Uczucie to nie trwało jednak długo, bo zniecierpliwiony Marcel podniósł jego podbródek zmuszając do spojrzenia sobie w oczy. Na twarz spędzonego chłopaka wstąpiły rumieńce.
- Słuchaj. Jeśli masz mi coś powiedzieć to to jest idealny moment.

Marcelowi zadrżała lekko dolna szczęka po wypowiedzeniu tych słów. Zaha jednak zebrał w sobie odwagę i postanowił wykrzyczeć to, co mu leży na sercu już tak bardzo, bardzo długo.

- Marcel...

***
Serwus :)

Jak ja kocham robić Wam takie polsaty

Także no
Co powiedział, okaże się w poniedziałek :D

Do next!

Spotkałem GO po 7 LATACH i *stało się TO* - Zaha x Magister Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz